Po lekcjach poszłam do kawiarni. Weszłam do środka i zastałam w środku tylko mamę, która już szykowała się do wyjścia.
-O już jesteś-powiedziała dostrzegając mnie-To ja lecę-dodała, zakładając płaszcz i zabierając torebkę. Mijając mnie dała mi buziaka w policzek i wyszła. Poszłam na zaplecze. Odłożyłam swoje rzeczy i zaczęłam robić ciasto na moje popisowe babeczki. W między czasie obsługiwałam klientów. Wstawiłam je do pieca. Ustawiłam alarm w telefonie i poszłam za ladę. Oparłam się łokciami o blat i wpatrywałam się w drzwiczki. Nim się obejrzałam zadzwonił alarm. No, te piętnaście minut minęło bardzo szybko. Poszłam wyjąć babeczki z pieca. Otworzyłam piekarnik i zaraz usłyszałam dźwięk dzwoneczka.
-Jest tu ktoś?!-usłyszałam znajomy głos, ale nie umiałam go rozpoznać.
-Już idę-odkrzyknęłam wyciągając tacę.-Ałł-syknęłam, gdy dotknęłam jej niechcący drugą ręką, na której nie miałam rękawiczki. Wyszłam z zaplecza machając ręką i stanęłam jak wryta, gdy zobaczyłam kto przyszedł.
-Cześć Arielle-uśmiechnął się radośnie w moją stronę-Pracujesz tu?
-Alex? Cześć-wymamrotałam zdziwiona-To jest kawiarnia mojej mamy-powiedziałam, a ten pokiwał głową. To był on. Ten Alex z czwórki tajemniczych przystojniaków. Alex z CTP.-Co ci podać?-spytałam, gdy otrząsnęłam się z szoku.
-Uuu-podszedł zadowolony do lady i zaczął przeglądać ciasta.-A co polecasz i co tak smakowicie pachnie?-spytał.
-Najbardziej z tych ciast polecam to z orzechami, bo nie jest tak bardzo słodkie, albo to pistacjowe. A z tych bardzo słodkich to podobno nasza szarlotka nie ma sobie równych-mrugnęłam do niego.-No, a tak pachną to zapewne moje babeczki-posłałam mu uśmiech-Przed chwilą wyjęte z pieca-dodałam.
-No to biorę wszystkie twoje babeczki i tak z kilogram tej szarlotki, na wynos-powiedział.
-Dobra-odparłam i wyciągnęłam kilogramowy kawałek szarlotki i zapakowałam mu na wynos-Co do babeczek to daj mi pięć minut, aby je dokończyć-poprosiłam, a ten pokiwał głową i wyszczerzył się do mnie. Poszłam do części kuchennej i zdjęłam z gazu rozpuszczoną czekoladę. Przelałam ją do rękawa i zrobiłam na babeczkach różne wzorki. Dodałam jeszcze owoce i zapakowałam do tekturowego pudełka z pokrywką. Wyszłam z kuchni, a Alex spojrzał na pudełko świecącymi oczami.
-Pokaż-poprosił, a ja odchyliłam mu pokrywę pudełka.-Smakowicie wyglądają-pochwalił mnie.-Chłopaki powinni być zachwyceni-dodał, a ja się uśmiechnęłam i nabiłam cenę na kasę.
-Należy się 25$-powiedziałam, a chłopak wyciągnął odpowiednią ilość pieniędzy z kieszeni i mi je podał. Wrzuciłam je do kasy i zapakowałam mu jeszcze zamówienie do torby.-Swoją drogą, słyszałam jak dziś pojechałeś Layili-zaczęłam podając mu zamówienie.-Świetna robota-puściłam mu oczko, a ten się uśmiechną.
-Ktoś musiał ją sprowadzić na ziemię.-odparł i ruszył do wyjścia-Dzięki Arielle i do zobaczenia w szkole-rzucił na pożegnanie.
-Cześć Alex-odparłam i poszłam zrobić kolejną porcję babeczek. Tym razem udało mi się je od razu ozdobić i wystawić na paterę. Gdy stawiałam ją na ladę do kawiarni weszli pracownicy z kolejnej zmiany i moja mama, więc zabrałam swoje rzeczy. Pogadałam chwilę z mamą, a następnie wyszłam z kawiarni. Przy wyjściu stał samochód taty.
-Wsiadaj!-krzyknął do mnie, co od razu zrobiłam i razem wróciliśmy do domu.
-Skończyłeś dzisiaj wcześniej?-bardziej stwierdziłam niż spytałam.
-Tak, dzisiaj nie było dużo pracy-odparł. Dojechaliśmy do domu. Wysiadłam przed wjazdem i poszłam otworzyć bramę oraz garaż, aby tata mógł wjechać. Następnie pozamykałam za nim. Wyciągnęłam swoje rzeczy z auta i poszłam do swojego pokoju. Zostawiłam swoje rzeczy, a potem zeszłam na dół. Zjadłam odgrzany wczorajszy obiad i szybko wróciłam na górę, aby zacząć powtórkę do jutrzejszego sprawdzianu. Miał być z przedmiotu, który wręcz wszyscy uwielbiają, czyli matematyki.
Z głośnym westchnięciem uderzyłam głową w biurko. Byłam sfrustrowana, nie mogłam nic z tego zapamiętać. Dlaczego matematyka zawsze wchodzi jednym uchem, a drugim wychodzi?
Udało mi się zapamiętać więcej niż połowę materiału, ale zaraz musiałam iść spać, aby być wypoczęta na czas sprawdzianu. Poszłam do łazienki, ogarnęłam się, a potem od razu spać.
*****
-Arielle!!! Wstawaj, bo się spóźnisz!-obudził mnie krzyk mamy z dołu. Przerażona zerwałam się z łóżka, zgarnęłam jakieś ciuchy z szafy i pobiegłam do łazienki. Ubrałam jeansy moro, koszulkę i czarą bluzę z wilkiem. Rozczesałam włosy, wyszorowałam zęby, a następnie szybko zbiegłam po schodach. W ekspresowym tempie zjadłam śniadanie i wypadłam z domu wciągając na siebie kurtkę jedną ręką, a w drugiej trzymałam plecak. Wsiadłam do samochodu taty, który nabijał się ze mnie od początku.
-No co?-spojrzałam na niego zdziwiona.
-Nic, nic-odparł, i wsiadł do środka-No dalej!-rzucił do mnie, a ja poszłam w jego ślady i również wsiadłam do samochodu. Pod szkołą znaleźliśmy się po dziesięciu minutach. Wysiadłam krzycząc szybkie pożegnanie i poszłam szybkim krokiem do drzwi.
Szybko ogarnęłam się w szatni i od razu poszłam pod klasę. Szybko znalazłam dziewczyny i dołączyłam do nich.
-Cześć-powiedziałam próbując unormować oddech i opanować stres.
-Cześć-odparły patrząc na mnie.
-Coś się stało?-spytała mnie Ellie.
-Troszkę zaspałam-wymamrotałam,
-Ty to zawsze masz szczęście-zaśmiała się Lils.
Nagle, ku naszemu zdziwieniu podszedł do nas Alex.
-Cześć Arielle-spojrzał na mnie uśmiechając się-Przyszedłem aby pochwalić i podziękować za wypieki. Chłopakom i mi bardzo smakowały. Na pewno jeszcze zawitam do waszej kawiarni-puścił mi oczko i odszedł, a ja zbierałam szczękę z podłogi.
-Co...-wydukała Lily.
-Alex był wczoraj w kawiarni?-spytała Ellie, a ja przytaknęłam i spojrzałam na nią.
-Byłam sama, w godzinę między zmianą-powiedziałam, a ta pokiwała głową.-Sama byłam wtedy zaskoczona-dodałam. Po chwili zadzwonił dzwonek. Zerknęłam na CTP i zobaczyłam jak Alex coś im przekazuje żywo gestykulując, a białowłosy spojrzał na mnie, więc odwróciłam wzrok i czekałam, aż nauczycielka otworzy drzwi.
CZYTASZ
Naznaczeni:Śmierć
FantasyKażdy chyba zna czterech jeźdźców apokalipsy, ale czy każdy wie, że co jakieś dwadzieścia lat w kilku rodzinach spokrewnionych ze sobą rodzą się dzieci, którzy zostają naznaczeni przez kolejno jeźdźców i jeszcze kogoś. Kiedy naznaczony kończy szesna...