Weszłam do szkoły, ogarnęłam się w szatni i od razu poszłam do swojej szafki, gdzie po chwili dołączyły do mnie dziewczyny.
-Hej laska-przywitała mnie radośnie Lily.
-Hej-odparłam niemrawo na co obie zmarszczyły brwi.
-Arielle, nie obraź się, ale wyglądasz jak trup-powiedziała Ellie, a ja spojrzałam na nią.
-Zdaje sobie z tego sprawę-odparłam i zamknęłam szafkę.-Tak też się czuję-dodałam.
-Wczoraj była burza, całą noc-zorientowała się Ellie.
-Czemu nie zostałaś w domu?-od razu podłapała Lily.
-Nie jest najgorzej-mruknęłam.-Dam radę-uspokoiłam je. W międzyczasie zobaczyłam, że CTP się w nas wpatruje, a właściwie we mnie. W oczach Alex'a zobaczyłam troskę. To było przeurocze. Jednak to spojrzenie James'a najwięcej dla mnie znaczyło. Jego twarz nie wyrażała nic, a w oczach nie mogłam nic wyczytać. Ten wzrok wywołał u mnie dreszcze.
Co się ze mną działo?
Nie potrafiłam zrozumieć uczuć, jakie on u mnie wywoływał.
-Ar chodź na lekcje-sprowadziła mnie na ziemię Lily. Pokiwałam głową i ruszyłam za nią. Ten dzień był dla mnie bardzo męczący i dłużył mi się niemiłosiernie. Oczywiście prawie wszystkie lekcje za mną siedział James. Cały czas czułam na sobie jego spojrzenie. To było dziwne. Nawet bardzo dziwne. On był dla mnie całkowitą zagadką. Zagadką, którą za wszelką cenę chciałam odkryć.
-James może odpowiesz na moje pytanie?-spytała nauczycielka na ostatniej lekcji. Na lekcji angielskiego. Byłam zamyślona, więc nie słyszałam jej pytania. Zapewne jednak dotyczyło ono dzisiejszego tematu. Usłyszałam westchnięcie chłopaka.
-Apokalipsa według ludzi jest czymś co nadejdzie, abyśmy odpowiedzieli za swoje grzechy. Czterech jeźdźców zejdzie na ziemię, kolejno Zaraza, Wojna, Głód i Śmierć, aby sprowadzić plagi na ludzi, aż w końcu śmierć. Do dzisiaj wielu wierzących wierzy, że apokalipsa jeszcze nastąpi-odpowiedział znudzony.
-Dobrze, ale chciałabym abyś następnym razem uważał James-poprosiła i wróciła do tematu. Jednak parę minut później zadzwonił dzwonek. Zapisałam pracę domową i spakowałam się. Ruszyłam do szatni, gdzie założyłam kurtkę. Miałam już wychodzić ze szkoły, ale usłyszałam krzyk.
-Arielle!-odwróciłam się. Alex razem ze swoim bratem i kuzynami biegli w moją stronę. Zmarszczyłam zdziwiona brwi.
-Co jest?-spytałam cicho, gdy znaleźli się przy mnie.
-Co ci jest?-Alex popatrzył na mnie badawczo.
-To nic-odparłam machając lekceważąco ręką-nie musisz się martwić-dodałam.
-Ale chcę, a właściwie to chcemy-powiedział, a mi opadła kopara.
-Dlaczego?-wydusiłam.
-Bo nie uważasz nas za dziwaków, nie oceniasz i jesteś bardzo fajna-powiedział i poczochrał moje włosy.
-To bardzo miłe-mruknęłam.
-Powiesz nam co ci jest?-usłyszałam głos, który zawsze wywoływał u mnie ciarki. Spojrzałam na białowłosego.
-To przez wczorajszą burzę, nigdy nie mogę podczas niej spać-wzruszyłam ramionami. Poczułam jak coś spływa mi pod nosem. Wytarłam ciecz i osunęłam rękę, aby zorientować się co to. Krew...
Poczułam zimne palce, które chwyciły mnie za podbródek i podniosły moją głowę do góry.
-Krwawisz-wyszeptał James, a jego błękitne oczy wpatrywały się we mnie badawczo. Po chwili poczułam jak przykłada mi chusteczkę do nosa. Nawet nie zauważyłam skąd ją wziął. Przejechałam wzrokiem po chłopakach. Każdy z nich wpatrywał się we mnie z inną miną.
-Weźmy ją do łazienki-powiedział zmartwiony Alex.
-Ma racje-poparł go Aiden. W tym momencie poczułam jak się unoszę. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na osobę, która mnie podniosła. Mogłam się spodziewać, że to był James, bo stał najbliżej mnie.
Niebieskooki postawił mnie dopiero w męskiej łazience. Jonathan moczył chusteczki w umywalce, James podkładał mi je pod nos, natomiast Alex je wyrzucał. Aiden pilnował drzwi, aby nikt nie przeszkadzał.
Czułam się nieswojo widząc jak się o mnie martwią. Nagle poczułam się słabiej i musiałam złapać się blatu, aby nie upaść. Chłopaki od razu to zauważyli.
-Hej, nie odpływaj-powiedział kojącym głosem James. Starałam się skupić na jego głosie i mokrym papierze, który był podkładany mi pod nos. Moje samopoczucie było w tamtym momencie tragiczne.
Poczułam się lepiej, gdy krew z nosa przestała całkowicie lecieć. James ostatnią chusteczką wytarł mi twarz.
-Dziękuję-popatrzyłam po chłopakach, a oni lekko uśmiechnęli się w odpowiedzi.
-Chodź, podwieziemy cię do domu-powiedział James, a ja pokiwałam głową i poprawiłam plecak.
Wyszliśmy ze szkoły i od razu skierowaliśmy się do czarnego audi R8. Prowadził Jonathan, obok niego siedział James, a ja siedziałam z tyłu między Alex'em i Aiden'em. Białowłosy zerkał na mnie w lusterku. Podałam Jon'owi adres i po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu. Alex wysiadł, aby mnie wypuścić. Pożegnałam się z chłopakami i podeszłam do drzwi. Rodziców jeszcze nie było. Wygrzebałam z plecaka klucze i weszłam do środka. Zerknęłam za siebie aby zobaczyć jak chłopaki odjeżdżają.
Poszłam na górę, zostawiłam plecak i zeszłam na dół by coś zjeść. Odgrzałam sobie zapiekankę makaronową z wczoraj. Zjadłam i poszłam odrobić lekcję.
Porozmawiałam jeszcze na grupie z Lily i Ellie, a gdy usłyszałam, że wrócili rodzice to zeszłam na dół.
-Arielle, dobrze się czujesz?-spytała zatroskana mama.
-Tak-postanowiłam nie wspominać krwotoku, aby ich nie zmartwić.
-W następny weekend razem z tatą jedziemy do Dallas, do dziadków-poinformowała mnie mama-Robią rodzinny zjazd z okazji ich rocznicy-powiedziała.
-Czy babcia była zła, że mnie nie będzie?-spytałam, a tata pokręcił głową.
-Zrozumiała, że masz dużo roboty z racji, że to ostatni rok-powiedział-Ma jednak nadzieję, że 50 w następnym roku nie przegapisz-dodał.
-Będę-powiedziałam. Rozmawiałam jeszcze chwilę z rodzicami i poszłam do pokoju. Na szafce nocnej zobaczyłam książkę z legendami. Może czas aby czytać dalej?
CZYTASZ
Naznaczeni:Śmierć
FantasyKażdy chyba zna czterech jeźdźców apokalipsy, ale czy każdy wie, że co jakieś dwadzieścia lat w kilku rodzinach spokrewnionych ze sobą rodzą się dzieci, którzy zostają naznaczeni przez kolejno jeźdźców i jeszcze kogoś. Kiedy naznaczony kończy szesna...