11

45 5 1
                                    

Patrzyłam na James'a. Po chwili jednak przeniosłam spojrzenie na wilka, który dalej miał głowę na moim brzuchu. Niepewnie wyciągnęłam rękę i położyłam na jego pyszczku. Zaczęłam go głaskać. Jego sierść była miękka i bardzo przyjemna w dotyku.

-Uciekli-parsknął w pewnym momencie chłopak. Rozejrzałam się i od razu zorientowałam się o co chodzi. W pomieszczeniu byliśmy sami.-Jak zwykle, gdy trzeba się wytłumaczyć-dodał pod nosem. Spojrzałam na swoją nogę, a po chwili uszczypnęłam się, w pełni upewniając się, że to nie jest jakiś mój kolejny pokręcony sen. Następnie przeniosłam spojrzenie na James'a.

-Może zacznijmy od tego, co to do cholery było?-wskazałam na moją nogę i popatrzyłam na niego wyczekująco. 

-Ym, to był piekielny ogar-odparł, a ja wytrzeszczyłam oczy.

-Bydle z "Supernatural"?!

-Można tak to określić, tylko to nie jest dziwny serial z potworami, a prawdziwe życie-odparł, a ja przewróciłam oczami na jego słowa. 

-Aha, ale ten serial jest świetny!-warknęłam na niego na co przewrócił oczami. 

-Mniejsza o to-machnął ręką-Czas ci wytłumaczyć ważniejsze rzeczy!

-Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że jesteście naznaczeni przez jeźdźców apokalipsy-przewróciłam oczami przypominając sobie książkę z legendami. Chłopak popatrzył na mnie zaskoczony.

-Skąd o nich wiesz?

-Z takiej księgi z legendami-odparłam wzruszając ramionami, a następnie coś sobie uświadomiłam-Wy nimi jesteście!

-Tak-odparł.

-Jakim cudem?!

-A skąd ja mam to wiedzieć, jak skończyliśmy szesnaście lat pojawiły się zwierzęta, a dowiedzieliśmy się o tym jak mieliśmy po czternaście. Wtedy poszliśmy do akademii i skończyliśmy ją w tamtym roku.-powiedział.

-Którym jesteś?

-Ja jestem naznaczonym przez Śmierć, Jonathan-przez Głód, Alex-przez Zarazę, a Aiden...-nie dokończył, bo mu przerwałam.

-Przez Wojnę-powiedziałam za niego.

-Tak-przytaknął-Dlatego również Demony i ogary na nas polują... boją się nas i naszej mocy-powiedział.

-No dobra, ale skoro polują na was, to co to bydle robiło w moim domu?

-Zapewne był tam, bo jesteś wybranką-powiedział, takim tonem jakbyśmy rozmawiali o tym co dzisiaj na obiad, a nie o demonach i ogarach czy jeźdźcach apokalipsy. 

-Co?!

-Jesteś moją wybranką dokładnie rzecz biorąc-wzruszył ramionami.

-Do początku roku byłam zwykła nastolatką, a teraz nagle jestem wybranką chłopaka niosącego śmierć z wilkiem-wymamrotałam wpatrując się tym razem w zwierzę.-On to obrońca tak?-spytałam James'a.

-Można tak powiedzieć-przytaknął-I on nazywa się Ace-dodał.

-Kreatywnie-pogłaskałam go niepewnie między uszami. -Jest coś jeszcze o czym powinnam wiedzieć?

-Nie... chyba nie-wzruszył ramionami. Nagle w pomieszczeniu zrobiło się strasznie chłodno i poczułam jakiś wewnętrzny niepokój. Z twarzy James'a nie dało się jednak nic wyczytać. Pozostawała ona obojętna. -Witaj Śmierci-powiedział nagle, a ja wytrzeszczyłam oczy. Niepewnie przekręciłam głowę w drugą stronę. W przejściu stał wysoki, białowłosy mężczyzna ubrany w czarny, elegancki garnitur. Wyglądał jakby wracał z jakiegoś pogrzebu... I w sumie mogło też tak być. 

-Witaj James, witaj Arielle-skinął do nas głową.

-D-Dzień D-dobry-wydukałam. W końcu wychodziło na to, że witałam się ze Śmiercią. 

-Ohh, zdecydowanie dobry, trzynaście nowych duszyczek, tak... zdecydowanie należał do udanych-powiedział rozmarzony, a ja spojrzałam spanikowana na James'a.

-On przyszedł po mnie?-spytałam cicho, a James parsknął cicho.

-Nie wydaje mi się-odparł.

-Nie Arielle... twój czas jeszcze nie nadszedł-powiedział tym razem mężczyzna-Będziesz miał długie życie-dodał, czy mnie uspokoił. -Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem-mruknął pod nosem, ale i tak to słyszeliśmy-No nic dzieciaki, jestem tutaj po coś innego-powiedział i usiadł na jednym z foteli.

-Dlaczego więc tutaj jesteś?-spytał James.

-Co?-wyrwał się z zamyślenia-A tak, tak-mruknął-Jestem tutaj dlatego, że znalazłeś wybrankę i powiedziałeś jej o tym-powiedział patrząc na James'a.-Jestem również niezmiernie dumny, że jako pierwszy znalazł ją naznaczony przeze mnie-uśmiechnął się z dumą, ale jednak było w tym coś bardzo niepokojącego.

-Jesteś tutaj tylko po to aby mi pogratulować?

-Nie do końca-odparł-Musisz nauczyć Arielle walczyć-powiedział rzeczowo.

-Co?!

-Ja wiem, że ona jest urocza i taka delikatna J., ale musi umieć się bronić, zwłaszcza po dzisiejszej akcji-oznajmił wpatrując się w niego.-A no i to czego jej nie powiedziałeś jeszcze to jakie masz moce-uśmiechnął się, chyba cieszył go fakt, że wytknął James'owi jakiś błąd.

-Jakie moce?-spojrzałam na chłopaka.

-No nic dzieciaki-wstał z fotela-Muszę się zbierać, bo mam zaraz randeczkę-poprawił garnitur-Trzymajcie się-no i to by było na tyle z pana Śmierci. Swoją drogą kto chciałby chodzić na randki ze Śmiercią, który na dodatek wraca z jakiegoś pogrzebu.

-On naprawdę idzie na randkę?-spytałam patrząc na James'a, a ten wzruszył ramionami.

-Albo idzie na randkę na prawdę, albo tak nazwał spotkanie z nową duszą-powiedział.

-W sensie, że idzie zakończyć czyjeś cierpienia lub tym podobne?-upewniłam się, a on przytaknął-Dobra, to o jakich on mocach mówił?

-Każdy z nas dostał jakąś moc od naznaczyciela. Ja od Śmierci zyskałem panowanie nad lodem no i tak jak on potrafię wywołać śmierć, oczywiście na mniejszą skalę-wzruszył ramionami. 

-Ohh świetnie-burknęłam pod nosem. 

-Już wszystko sobie wyjaśniliście?-spytał Alex wbiegając do salonu, a za nim zaraz pojawiła się reszta. 

-Tak, i Śmierć wpadł w odwiedziny-powiedział James.

-Czuliśmy to zimno-powiedział Jon.

-No dobra, a gdzie jest mój kot?-zmieniłam temat.

-Śpi w moim pokoju-powiedział Aiden. No tak, w końcu on też ma "kotka". 

-Od jutra musimy zacząć uczyć Arielle walki-poinformował ich James-Śmierć tak zdecydował-dodał, nim zdążyli coś powiedzieć.

-Tsa, a zaraz potem wyparował na randkę-wtrąciłam swoje trzy grosze, na co Alex parsknął głośno śmiechem.

-Raczej na randkę z jakąś duszyczką, bo kto inny chciałby spotykać się ze śmiercią-nabijał się.

-Ja jestem wybranką naznaczonego przez śmierć-spojrzałam na niego-Chcesz coś jeszcze dodać zarazo?-uśmiechnęłam się do niego wrednie-Martwiłabym się kto chciałby chodzić z kimś kto roznosi zarazki...-w odpowiedzi na moją ripostę otrzymałam jego urażone spojrzenie i śmiech reszty chłopaków. 

Naznaczeni:ŚmierćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz