O dziwo sprawdzian nie poszedł mi najgorzej. Mimo, że czasami nie potrafiłam się skupić, bo za mną siedział James, który jak tylko skończył pisać uznał za stosowne wpatrywanie się w moje plecy. Nie miałam bladego pojęcia o co mu chodzi.
Reszta lekcji minęła mi spokojnie. Jednak zamiast wyjść ze szkoły chciałam podziękować Alex'owi, bo zamiast od razu mu odpowiedzieć wpatrywałam się w niego jak ciele w malowane wrota. Po chwili zobaczyłam całą czwórkę.
-Alex!-krzyknęłam czym zwróciłam ich uwagę, bo zaraz cała czwórka patrzyła na mnie.-Możemy porozmawiać?-spytałam lekko speszona pod wpływem ich spojrzeń.
-Pewnie-odparł wesoło po czym spojrzał porozumiewawczo na chłopaków, którzy odeszli.-To o co chodzi?
-Jeśli smakowały ci moje babeczki to w sumie nie musisz wpadać do kawiarni, bo rzadko tam jestem-powiedziałam patrząc na niego-Jeśli chcesz to mogę ci je upiec za darmo-dodałam.
-Serio byś mogła?-spytał szczęśliwy.
-Tak i nie tylko babeczki, jeśli o coś poprosisz to mogę to zrobić, jeśli tylko umiem-zaoferowałam.
-O to świetnie, tylko bym musiał naradzić się z chłopakami i może jutro dam ci znać-powiedział.
-To super-lekko się do niego uśmiechnęłam. Chciałam odejść, gdy mnie zatrzymał.
-Poczekaj chwilkę-poprosił, więc znów odwróciłam się w jego stronę-Nie uważasz, że jesteśmy dziwakami?-spytał.
-Niby dlaczego? Bo trzymacie się razem, jesteście tajemniczy i z nikim innym za bardzo nie rozmawiacie? Nie, przecież ja też trzymam się tylko z Lily i Ellie-odparłam wzruszając ramionami.
-Nic o nas nie wiecie i w sumie myślimy, że większość tak uważa-odparł drapiąc się po karku.
-Wiem o was co nieco-puściłam mu oczko.
-Co?-spojrzał na mnie zdezorientowany.
-Jestem córką prawnika, który przyjaźni się z Carlos'em Moore'm ,który z tego co wiem jest waszym wujkiem-powiedziałam mrugając do niego.-Trochę o was wiem, bądź co bądź nie dużo, ale tyle aby wiedzieć, że nie jesteście źli-uśmiechnęłam się lekko. Chciałam, aby poprosił James'a, by ten nie patrzył na mnie na ważnych sprawdzianach, ale stwierdziłam, że mogłoby to go urazić i szybko z tego zrezygnowałam.
-Oh, no tak masz na nazwisko Wilson mogłem się tego domyślić-mruknął, a ja zachichotałam.
-Widzisz? Fajny jesteś-posłałam mu szeroki uśmiech, który odwzajemnił.
-Naprawdę tak sądzisz?
-Pewnie-odparłam i zerknęłam na zegarek-Chłopaki na ciebie czekają-powiedziałam.
-Racja, muszę już lecieć, pewnie się niecierpliwią-rzekł-Dzięki za wszytko i do zobaczenia Arielle-pożegnał się i odszedł.
-Cześć!-krzyknęłam za nim. Wyszłam ze szkoły akurat, gdy odjeżdżali. Spojrzałam na niebo. Było pochmurno co oznaczało, że będzie burza.
Westchnęłam zrezygnowana i ruszyłam do domu mając nadzieję, że zdążę nim się rozpada. Boję się burzy, a jeśli będzie padać w nocy to oznaczało, że już nie zasnę. Szłam szybkim krokiem wpatrzona w chodnik. Przeszłam chyba z dziesięć minut, gdy poczułam krople spadające na mnie.
-No pięknie-westchnęłam zrezygnowana i jeszcze bardziej przyspieszyłam. W oddali słyszałam grzmoty, na które przechodziły mnie ciarki. Dotarłam do domu przemoczona. Pobiegłam na górę, gdzie szybko się przebrałam i wskoczyłam pod pierzynę, aby się jeszcze bardziej ogrzać. Po chwili do mojego pokoju wszedł Faraon. Wskoczył na łóżko i położył się obok mnie. No tak on wie, że się boję. Sięgnęłam po budzik, aby tym razem nie zapomnieć go nastawić i włączyłam jeszcze alarm w telefonie. Zrezygnowana wpatrywałam się w sufit głaszcząc futrzaka.
Po chwili się podniosłam i zaczęłam odrabiać lekcję. Kiedy mama wróciła, domyśliła się że nic nie jadłam więc przyniosła mi do pokoju herbatę i kanapki. Podziękowałam i wzięłam się za jedzenie.
Po zjedzeniu odniosłam talerz na dół i wróciłam, aby dokończyć lekcję. Następnie poszłam wziąć szybki prysznic i od razu położyłam się do łóżka. Oczywiście nie mogłam usnąć, gdyż dalej na dworze szalała burza.
****
Gdy wstałam rano czułam się dosłownie jak zombie... i w sumie tak też wyglądałam. Ociężale poszłam do łazienki i się ogarnęłam. Dzisiaj nie mogłam zrezygnować z makijażu. Ubrałam białą koszulkę z czarnym nadrukiem, granatowe jeansy, oraz bluzę moro. Włosy związałam w warkocza i wyszłam z łazienki.
Weszłam do kuchni, a wzrok rodziców od razu padł na mnie. Wiedzieli od razu, że nie mogłam spać przez burzę.
-Chcesz zostać dzisiaj w domu?-mama spojrzała na mnie troskliwie.
-Nie, jest w porządku-odparłam i zabrałam się za jedzenie.
-W razie jakby co to możesz zadzwonić-powiedział tata-Powiadomimy dyrektora i będziesz mogła wrócić do domu, jasne Arielle?
-Tak-przytaknęłam posyłając im lekki uśmiech.
Zjadłam śniadanie i poszłam na górę aby zabrać swoje rzeczy. Ubrałam kurtkę oraz buty, a potem wsiadłam do samochodu taty. Dojechaliśmy do szkoły, tak samo jak zawsze, tata opowiadał mi wiadomości z gazety.
Pożegnałam się z rodzicielem i wysiadłam z samochodu.
-Arielle-zatrzymał mnie tata, więc spojrzałam na niego-Jak coś to dzwoń-przypomniał na co przytaknęłam, a potem ruszyłam do szkoły.
CZYTASZ
Naznaczeni:Śmierć
FantasyKażdy chyba zna czterech jeźdźców apokalipsy, ale czy każdy wie, że co jakieś dwadzieścia lat w kilku rodzinach spokrewnionych ze sobą rodzą się dzieci, którzy zostają naznaczeni przez kolejno jeźdźców i jeszcze kogoś. Kiedy naznaczony kończy szesna...