Od naszej rozmowy ze śmiercią minęło kilka godzin. Mimo początkowego oburzenia jego nakazem trenowania mnie, chłopcy od razu wzięli się do roboty. Zaczęło się od podstaw i teorii co nie było wcale takie złe, ale jak przeszliśmy kawałek dalej, czyli do obrony, to już wszystko mnie bolało. Nie mieli dla mnie żadnej litości.
-Dość!-krzyknęłam, gdy po raz kolejny padłam na ziemię.-Mam dość! Błagam was!-spojrzałam na każdego z nich. Alex uśmiechał się radośnie.
-Błagaj mnie dalej, skarbie-puścił mi oczko. W odpowiedzi prychnęłam i przewróciłam oczami. Robił się całkiem bezczelny.
-Jakoś wcześniej byłeś fajniejszy Alex-powiedziałam patrząc na niego-Co ci się stało?
-On udawał, tak na prawdę jest bezczelnym dupkiem, Arielle-powiedział Aiden, a jego bliźniak zrobił zranioną minę i położył rękę na klatce piersiowej, w miejscu serca.
-Ty masz serce?-spytałam zaskoczona.
-Oczywiście-odparł naburmuszony.
-Dobra, na dziś ci starczy, ale w weekendy i czwartki będziemy ćwiczyć-powiedział James i pomógł mi się podnieść-Czy to jasne?
-Jak słońce James-odparłam i zaczęłam rozmasowywać stłuczone miejsca.
Wróciliśmy do środka. Chłopacy od razu rozsiedli się na kanapach. Tym razem moją uwagę przykuł beżowo-szary lis, który wepchał się na kolana Alexa.
-To jest Loki-powiedział zerkając na mnie .
-O jak ten bóg kłamstw z mitologii Nordyckiej? -spytałam, a Aiden lekko się skrzywił.
-Tak-odparł radośnie Alex-Wreszcie ktoś kto lubi mitologię!
-No może nie do końca-powiedziałam-Po prostu w Avengers grał go Tom Hiddleston, dlatego zapamiętałam-powiedziałam wzruszające ramionami, a wszyscy oprócz Alex'a parsknęli śmiechem.
-Mitologia to hobby Alex'a-powiedział James-przywiązuje do niej dużą wagę.
-Och-wydusiłam, a ten tylko machnął ręką.
-Chodź Arielle-białowłosy złapał mnie za rękę-pokażę ci pokój gościnny, gdzie będziesz mogła już odpocząć-poinformował i pociągnął mnie na górę.
-Okej-wydukałam i poszłam za nim. James zaprowadził mnie do sporego, szarego koloru. Pod ścianą stało duże łóżko, a po jego obu stronach etażerki. Na nich natomiast stały lampki. Naprzeciwko łóżka znajdowała się komoda, a na podłodze leżał duży dywan.
Na widok miękkiego łóżka od razu wróciło do mnie zmęczenie, więc ominęłam James'a i usiadłam na posłaniu. Ściągnęłam buty, a gdy tylko moja głowa dotknęła poduszki od razu usnęłam.
***James***
Gdy Arielle usnęła dołączyłem do chłopaków w salonie. Od razu zabraliśmy się za obmyślanie planu. Wiedzieliśmy, że demony łatwo nie odpuszczą, więc musieliśmy przygotować się na wojnę z nimi. Najlepiej byłoby ściągnąć do nas Lucas'a, ale jest mała szansa, aby się na to zgodził.
-Może naprawdę Luke nam pomoże?-Alex oderwał się na chwilę od głaskania Loki'ego, aby na nas wszystkich popatrzeć.
-Nie sądzę, aby to była jeszcze ostateczność-odparł Aiden.
-Ale tu nawet nie chodzi o nas-odparł oburzony blondyn-Trzeba chronić Arielle, aby James nie wpadł w szał-wskazał na mnie, a ja tylko przewróciłem oczami.
-O to chodziło Śmierci-powiedział Jon-Arielle musi bronić się sama, abyśmy w pełni skupili się na walce oraz aby nic jej się nie stało-popatrzył po nas.
-Najlepiej byłoby nauczyć jej jeszcze teorii, aby poznała słabe punkty każdego z demonów wtedy jej skuteczność by wzrosła.-odparł Aiden.-Jeśli nawet będzie skutecznie się bronić, to ile będzie to trwało jeśli nie będzie wiedziała jak z jakim demonem walczyć?
-Długo, a w tym czasie może się na nią rzucić więcej przeciwników i nie da sobie rady-powiedział Alex-Co doprowadzi do ataku furii u James'a-dodał.
-Zdecydowanie nie będzie to dobre dla nas-mruknąłem.
-Oszalejesz ty, a z tobą oszaleje Ace-wskazał na wilka leżącego obok fotela. Zwierze słysząc swoje imię leniwie uniosło głowę.-Jego szału nie chcę poznawać-dodał, a chłopaki go poparli.
-Wojna z nimi zbliża się nieubłaganie-powiedziałem-Do jej czasu trzeba nauczyć Arielle rozpoznawać demony, jakie są ich słabe cechy, a przede wszystkim jak walczyć-popatrzyłem na braci-Czeka nas sporo pracy-zakończyłem.
-Jeźdźcy nas poinformują, gdy wojna będzie się zbliżać?-spytał Alex.
-Miejmy nadzieję, że tak-odparłem.-Macie siłę na nasz trening?-spytałem, a gdy chłopaki przytaknęli od razu ruszyliśmy do sali treningowej. Tym razem ominęliśmy rozgrzewkę, ponieważ trenowaliśmy już z Arielle, i od razu zaczęliśmy ćwiczenia z naszymi broniami.
Alex był specem od łuku, Aiden polegał na mieczu, Jon uwielbiał noże do rzucania i swoje ostrze. Ja natomiast używałem sierpów, ale również ostrza.
Od razu zabraliśmy się za ćwiczenia. Każdy z nas poprawiał siłę, celność oraz szybkość. Byliśmy tym tak pochłonięci, że nawet nie zauważyliśmy naszej widowni. Przerwał dopiero Alex, który jak zawsze głodny wyczuł jakiś nieziemski zapach. Wszyscy spojrzeliśmy w stronę drzwi. O framugę opierała się Arielle i patrzyła na nas z zachwytem.
-Zrobiłam obiad-wydukała w końcu i się wycofała, a za nią pobiegł rozanielony Alex. Przewróciłem oczami na jego dziecinne zachowanie. Nie miał sobie równych.
-Chodźmy zanim on nam wszystko zje-powiedziałem do chłopaków i razem ruszyliśmy do jadalni, gdzie Alex już zajadał swoją porcję. Arielle przewróciła oczami i uderzyła go w tył głowy.
-Ej! Za co to?-spytał oburzony.
-Za zachowanie-odparła ignorując jego srogie spojrzenie-Zachowujesz się jak prosiak w chlewie i nawet nie poczekasz, aż zejdą się wszyscy-na jej uwagę chłopaki parsknęli śmiechem.
-To było dobre-wydukał Jon przez śmiech-Prosiak w chlewie hahah!
-Hej! To nie jest miłe! Arielle, powiedz im coś!-pisnął Alex.
-Chłopaki mówię wam coś!-odparła na co blondyn przewrócił oczami i coś wymamrotał-Dobra, siadajcie i jedzcie, bo zaraz ostygnie!
-Przecież nic innego nie robię-zwrócił się do niej Alex, a szatynka tylko poczochrała jego włosy.
Nie mogąc się powstrzymać podszedłem do niej, objąłem i pocałowałem jej czoło. Wiedziałem, że jest jeszcze za wcześnie na inne gesty z mojej strony i obawiałem się jej reakcji, ale Arielle obdarzyła mnie najśliczniejszym uśmiechem.
CZYTASZ
Naznaczeni:Śmierć
FantasyKażdy chyba zna czterech jeźdźców apokalipsy, ale czy każdy wie, że co jakieś dwadzieścia lat w kilku rodzinach spokrewnionych ze sobą rodzą się dzieci, którzy zostają naznaczeni przez kolejno jeźdźców i jeszcze kogoś. Kiedy naznaczony kończy szesna...