Razem z Gilbertem weszliśmy do garażu, a naszym oczom ukazały się trzy różne auta. Chłopak wybrał białe Porsche, do którego klucze zdjął z wieszaczka. Wsiadłam do środka, wyglądając przez okno. Gdy już odjechaliśmy od willi i wjechaliśmy do miasta, zaczął mówić:
— Aniu, przepraszam. — Westchnął.
— Za co? To ja zachowałam się jak głupia dziwka. — Zaśmiałam się, spuszczając wzrok na moje nogi.
— Nie, Aniu. Nie powinienem tak przesadzać z tym, że się z kimś całowałaś. Po prostu... — Na chwilę zamilkł i oblizał wargi, zanim zaczął mówić dalej. — Zależy mi na tobie. Chcę, byś była szczęśliwa.
Na jego twarzy malował się smutny uśmiech. Popatrzyłam na niego, widząc w jego oczach tę samą pustkę, którą zauważyłam, gdy stracił swojego ojca.
Blask księżyca oświetlał jego twarz. Światła miasta z każdą chwilą stawały się coraz jaśniejsze. Widziałam, jak po jego policzku spływa pojedyncza łza.
— Gilbert. Już dobrze. — Uśmiechnęłam się i bez zastanowienia złapałam go za rękę.
Przez chwilę patrzyłam na nasze dłonie, aż w końcu powróciłam wzrokiem do jego twarzy. Spoglądał na mnie, a w jego oczach ponownie pojawiło się szczęście.
— Przepraszam, Gil. Nie chciałam cię zranić. — Po moim policzku stoczyła się łza, choć na ustach nadal widniał uśmiech. Widok jego smutku wywołał u mnie tę samą emocję i nie mogłam powstrzymać się od płaczu.
— To nic. — Uniósł kąciki ust. Po jego słowach zaczęliśmy obserwować miasto.
Po kilku minutach cichej jazdy postanowiliśmy wrócić do willi i wkraść się do środka. Dotarliśmy na miejsce, po czym weszliśmy do środka, jednak okazało się, że wszyscy nadal byli przy basenie.
— Kurwa, zauważą — krzyknęłam szeptem.
— No cóż. — Uśmiechnął się szeroko i wyszedł na zewnątrz.
— Gilbert! — zawołałam, rzucając się biegiem za nim.
— Gdzie, do cholery, byliście? — zapytał od razu Karol.
— Naprawdę lubisz wiedzieć, gdzie wszyscy są. — Zmarszczyłam nos i zajęłam miejsce obok Diany.
— Pewnie się obściskiwali — zażartowała Józia, na co posłałam jej mordercze spojrzenie.
— Nie, przeprosiliśmy się nawzajem. — Wyszczerzyłam się, opierając o krzesło.
— Wow, gratulację. Oboje dorośliście! — Tillie roześmiała się sarkastycznie. Wywróciłam oczami i zmieniłam temat.
☁
Było już około pierwszej w nocy, gdy postanowiliśmy wrócić do środka i iść spać. Leżałam w łóżku, wbijając wzrok w sufit. Nie mogłam zasnąć. W mojej głowie było zbyt wiele myśli. Gilbert Blythe w końcu przestał być moim wrogiem. Nagle usłyszałam, jak drzwi pokoju Karola i Gilberta się otwierają, po czym ten sam dźwięk nastąpił z pokoju Diany. Usiadłam i wbiłam wzrok w ścianę, którą dzieliłam z przyjaciółką. Czy Karol właśnie wszedł do jej pokoju? Nagle drzwi pokoju chłopaków ponownie się otworzyły oraz zamknęły, a po chwili usłyszałam pukanie do moich drzwi. Wstałam z łóżka i pobiegłam je otworzyć.
![](https://img.wattpad.com/cover/210969761-288-k273711.jpg)
CZYTASZ
(NIE)WROGOWIE ━ SHIRBERT
FanfictionWspółczesna wersja Ani, nie Anny i Ani z Zielonego Wzgórza. Opowiada o przygodzie Ani i jej przyjaciół w szkole średniej, a co ważniejsze, o przygodzie jej i Gilberta. © forblythe | 2020