Pomimo tego, że do naszej paczki przyjaciół należeli również chłopcy, zdecydowaliśmy, że będziemy jeść lunch osobno, głównie dla dobra Ruby, by mogła opowiadać nam o wszystkich uroczych rzeczach, które zrobił Gilbert — oczywiście, w jej mniemaniu. W każdą środę siedzieliśmy razem, przez co ten dzień był najbardziej znienawidzonym przeze mnie. Jednak, ku mojemu zaskoczeniu, dzisiaj chłopcy siedzieli przy stoliku dziewczyn.
Gdy weszłam do zatłoczonej i hałaśliwej stołówki, popatrzyłam skołowana na Dianę. Nawiązała ze mną kontakt wzrokowy, jednak nic nie odpowiedziała. Postanowiłam ruszyć za nią.
— Co za cudowna nie... — zaczęła, ale szybko jej przerwałam.
— Co tutaj robisz? — Popatrzyłam prosto na Gilberta Blythe'a, a moje słowa zabrzmiały bardziej jak rozkaz niż pytanie.
— Zdecydowaliśmy, że skoro to nasz pierwszy dzień, mamy dużo do omówienia — odparł Jerry, lecz ledwo usłyszałam jego słowa, bo nadal patrzyłam na chłopaka z kręconymi włosami.
— Świetny pomysł! — zawołała Diana, po czym odwróciła się do mnie. — Prawda, Aniu? — zapytała przez zaciśnięte zęby.
— Tak — powiedziałam z wymuszonym uśmiechem, również zaciskając szczękę.
Dziewczyny przesunęły się, byśmy również mogły usiąść. Zostało tylko jedno miejsce, tuż obok Diany, więc westchnęłam z ulgą i je zajęłam. Gdy odłożyłam jedzenie na stolik, zobaczyłam uśmiechającego się do mnie diabła.
— Pierdolisz... — wymamrotałam sama do siebie.
— Chętnie — dogryzł mi chłopak, jego przyjaciele również to usłyszeli. Moje policzki całe się zaczerwieniły, a mi zrobiło się gorąco. Oczywiście, ze złości.
— Idę kupić sobie sałatkę! Józiu, chodź ze mną — powiedziała z błyszczącymi oczami Ruby, całkowicie nieświadoma słów Gilberta.
— Co, znowu wywołałem u ciebie rumieńce, Aniu? — zapytał, nie przerywając kontaktu wzrokowego.
Wszyscy chłopcy śmiali się pod nosem. Jęknęłam.
Wyciągnął ze swojego plecaka niewielkie pudełko z gumowym wieczkiem, które od razu zdjął. Jedynym kolorem, jaki dało się zauważyć, był pomarańczowy. Wyjął małą marchewkę z pudełka i wrzucił ją sobie do ust.
— Marchewkę, Marchewko? — zapytał ze złowieszczym uśmiechem.
— Oczywiście, Blythe — odparłam, z całych sił starając się brzmieć szczerze. Wzięłam opakowanie, które mi podsunął. — Dziękuję!
Tuż po tych słowach wstałam i wysypałam mu warzywa na głowę. Wszyscy przy stole się zaśmiali.
— Były pyszne — dodałam, a w moim głosie wybrzmiewała złość. Rzuciłam pudełko na stolik i ponownie usiadłam.
Ruby przybiegła w naszą stronę, zaś Józia podążała na nią z ramionami skrzyżowanymi na klatce piersiowej.
— Wróciłam! Co przegapiłam?! — zawołała, wręcz zbyt szczęśliwa.
— Och, nic. Właśnie odkryliśmy, że marchewki smakują jeszcze lepiej, gdy są rozgrzane — oznajmił Gilbert, patrząc prosto na mnie. Wstałam i wybiegłam z pomieszczenia, kierując się do łazienki.
Boże, ten chłopak jest okropny! Niedługo później drzwi się otworzyły, a za nimi stanęła moja najlepsza przyjaciółka.
— Aniu, wróć na lunch, proszę — błagała cicho.
— Nie! Ten chłopak po prostu musi niszczyć mi każdy pojedynczy dzień, prawda?! Co jest kurwa?! Ani trochę nie dorósł. On nienawidzi mnie, a ja nienawidzę go jeszcze bardziej! — Prychnęłam. Moja twarz piekła, a łzy napływały do oczu.
— Aniu, on tylko sobie żartuje. Wszyscy wiemy, że cię nie nienawidzi — zapewniła mnie cicho i złapała za rękę, próbując uspokoić. Uspakajała mnie w ten sam spokój, gdy płakałam z powodu wyjazdu Gilberta. Nadal nienawidzę za to samej siebie.
Pojedyncza łza spłynęła po moich rozgrzanych policzkach.
— Diano, on traktuje mnie tak okropnie. Nie rozumiem — odezwałam się cicho, przytulając ją.
— Aniu, on tylko chce zwrócić twoją uwagę. — Westchnęła i odwzajemniła uścisk, gładząc moje falowane, rude włosy.
Po chwili odsunęłam się od niej z uśmiechem.
— Nie mogę wrócić. Spakuj moje jedzenie i spotkajmy się przy tych drzwiach po lunchu. — Diana kiwnęła głową i potarła moje ramię, po czym odeszła.
Dlaczego on mi to robi?
CZYTASZ
(NIE)WROGOWIE ━ SHIRBERT
FanfictionWspółczesna wersja Ani, nie Anny i Ani z Zielonego Wzgórza. Opowiada o przygodzie Ani i jej przyjaciół w szkole średniej, a co ważniejsze, o przygodzie jej i Gilberta. © forblythe | 2020