Te trzy tygodnie minęły jak z pstryknięciem palaca. Polska tym razem wstał wcześniej, naszykowal się i od razu wyszedł z domu.
Szedł w stronę parku w którym spotkał się z tym chłopakiem. Za nim się obejrzał już tam był. Znalazł uczelnię i do niej wszedł. Zlokalizował klasę Marcina i kierował się jej stronę.
——————U Marcina——————
Marcin zaczął się pakować, ponieważ poprzedniego dnia ustalił z Feliksem, o której ten po niego przyjdzie.
-Wagary? - powiedział jeden z kolegów chłopaka.
-Nie - odpowiedział Marcin.
-No to gdzie się pakujesz?
-Jadę na konferencję z personifikacją Polski.
-Ta napewno, uważaj bo ci uwierzę.
-No to po prostu uwierz.
Wtedy do miejsca, w którym Marcin się pakował przyszła pani dyrektorka, która została powiadomiony o zdarzeniu przez jedną z dziewczyn z klasy Marcina.
-A gdzie to się wybieramy? - zapytała pani dyrektor.
-Będę jechać na konferencję z personifikacją Polski. - odpowiedział jej Marcin.
-Ty już bajek mi nie wymyślaj. Albo wracasz do klasy, albo czekają cię konsekwencję.
-Mogę tu poczekać na Feliksa?
Dyrektorka już nie wytrzymywała. Ale wtedy Łukasiewicz doszedł do miejsca spotkania.
-Witam - odezwał się Polska.
-Feliks... - dyrektorka nie wiedziała co powiedzieć. - Personifikacja Polski?
-Tak! To totalnie ja! A pani to...?
-Jestem dyrektorką tej uczelni.
-O! Świetnie! Mogę zwolnić z reszty lekcji tego chłopaka?
-T-tak... Oczywiście.
-Dziękuję!
Polska gestem pokazał Marcinowi żeby za nim szedł, a ten tylko popatrzył się na kolegów i dyrektorke uśmiechem zwycięstwa i poszedł za Feliksem.
-Musimy się pośpieszyć! - oznajmił Polska.
-A gdzie idziemy? - zapytał Marcin.
-Na przystanek.
Zaczęli biec, ledwo zdążyli na autobus, lecz znaleźli wolne miejsca i usiedli.
W miejscu konferencji, bo podrusz nie była jakaś interesująca (a tak naprawdę to jestem leniem i mi się pisać nie chciało :>)
-Dobra... Chodź... - powiedział Feliks.
Weszli do budynku, znaleźli sale i weszli byli tam już wszyscy zaproszeni i...
Prusy...