*perspektywa Prus*
Gilbert wsiadł do auta i odjechał, postanowił od razu jechać do domu. Minęło trochę czasu zanim się tam znalazł, ale gdy już był na miejscu od razu wyszedł z samochodu i szedł w stronę wejścia, otworzył drzwi, wszedł, zdjął buty i poszedł do salonu.
-Co wy tu robicie?- zapytał Prusy widząc Francję i Hiszpanie siedzących na kanapie.
-Nie mogliśmy się doczekać, aż wrócisz...-powiedział Hiszpan.- A teraz opowiadaj~
-Ale co...?
-No jak było u Polski~- powiedział Francuz.
-Aha... - odpowiedział Prus.
-Spałeś u niego, tak? Jak to wyglądało? Co robiliście? Powiedziałeś mu? Zaakceptował cię? Jaką macie relacje? Wiesz, co o tobie myśli?- Francis wypytywał o wszystko.
-Spokojnie... Nie wszystko naraz...- Gilbert usiadł na kanapę.- Więc tak... Pokazałem mu to miejsce nad którym pracowałem... Na szczęście mi się spodobało i to bardzo... Usiedliśmy pod drzewem i... Trochę ...
-... I...?
-Na razie... Jesteśmy przyjaciółmi...
-... No to Friendzone...
-Co- to wcale nie musi się tak skończyć!
-Ale skończy...
-Nawet jeszcze mu tego nie powiedziałem...
-... No dobra... Może szansa jeszcze jest... Ale musisz się postarać... Wiesz... Musisz-...
-Ja wiem co chce zrobić... Zrobię to po swojemu...
-Okej...
-A teraz... - Prusy wstał.- Idę do swojego pokoju... - i poszedł do pokoju.
-Okej... To ja wracam do siebie-Antonio wstał i poszedł w stronę wyjścia.
-Ja też...- Francja zrobił to samo.
Prus wszedł do swojego pokoju i usiadł na łóżku. Wziął pamiętnik który leżał otwarty na szafce nocnej i zaczął pisać. Opisał poprzedni dzień cały czas się przy tym uśmiechając. Gdy skończył pisać zamknął pamiętnik i schował go do szafeczki. Położył się na łóżko, poleżał chwilę w spokoju, ale w pewnym momencie Gilbird usiadł mu na twarzy. Gilbert złamał ptaka i położył go na łóżko, sam położył się twarzą do zwierzaka.
-Widzisz Gilbird... Czasami... Człowiek... I kurczak... Spotyka osobę... Bez której nie wyobraża sobie życia...
-Pi pi~
-Ja tą osobę poznałem dawno... Ale nie spodziewałem się że to on... Będzie tym jedynym...
-Pi~
-Gdybyś... Spotkał taką osobę... Myślisz że byłbyś wstanie..
Wytrzymać te wszystkie uczucia kłębiące się w tobie... Gdy tylko o niej pomyślisz...?-Pi pi pi~
-Co jest ze mną nie tak? Ja gadam do ptaka? Że mną chyba jest gorzej...
-Pi...
-Zastanawiam się tylko... Może... Skoro nie potrawie mu tego powiedzieć... To powinienem się poddać...?
Gilbird poleciał do szafeczki nocnej i zaczął uderzać w jedną z szuflad. Prusy trochę się zaśmiał i postawił ptaka na łóżko,ale ten znowu zaczął swoje, więc Prus otworzył szufladę. Wtedy zwierzak zaczął próbować wyciągnąć pamiętnik Gilberta, a ten go wyjął. Następnie Gilbirdowi jakoś udało się otworzyć na jednej ze stron. Prusy chciał przeczytać coś z tej kartki, ale ptak zaczął stukać w jedno miejsce na stronie. Prusak zauważył, że zwierzak stuka w jedną literę.
-S...?
Wtedy Gilbird zmienił miejsce stukania.
-E...
Ptak zmieniał miejsce czynności za każdym razem gdy Gilbert wypowiedział pokazaną literę.
-R... C... E... N... I... E... Gilbird co ty robisz?- zwierzak przez chwilę się patrzył na swojego właściciela ale potem wrócił do swojej czynności.- W... Y... B... I... To nie ma sensu... E... R... A...- ptak wrócił na łóżko.- S... Serce nie wybiera... Heh... Tak... Masz rację... Jesteś bardzo mądrym ptakiem... Kocham go... I tylko go... Nic ani nikt tego nie zmieni...
Prusy odłożył pamiętnik na miejsce i wyszedł z pokoju. Jego celem był pokój Niemiec. Gdy do niego dotarł wszedł do niego bez pukania. Ludwig spojrzał się na brata, a później wrócił do swoich papierów przy biurku.
-Dlaczego nie pukasz?- zapytał się Niemiec.
-A bo nie...- odpowiedział Prus.
-Potrzebujesz czegoś?
-Nie... Tak przyszedłem się zapytać... Co tam robisz...?
-Szykuje papiery na jutro... Jest kolejna konferencja... W Paryżu...
-A ja...?
-Możesz zostać w domu... Mam nadzieję że nic nie zniszczysz znowu...
-Nie, jadę z tobą
-Huh..? No dobrze... Skoro chcesz...
-Okej to ustalone... A teraz~ wracam do siebie~
Gilbert wrócił do swojego pokoju, ale zamiast do niego wejść stanął w drzwiach. Rozmyślił się. Zaczął iść w stronę innego pomieszczenia, na miejscu otworzył drzwi i wszedł do pokoju muzycznego, chwycił gitarę (dop. aut. Gdy napisałam "gitarę" spojrzałam się na liczbę słów... "666" o-o), parę kartek i ołówek. Grał jakieś melodie bez sensu i co jakiś czas zapisywał coś na stronach. Przesiedział tak cały dzień, w sumie to też całą noc bo zasnął w tamtym pokoju.