Rano Prusy i Polska wstali prawie że jednocześnie. Wyszli z pokoju i poszli zjeść coś do kuchni.
-Chciałbyś zjeść coś konkretnego?-zapytał Polak
-Nie... Daj co masz... - odpowiedział Prus.
-Jajecznica?
-Papka z nienarodzonego kuzynostwa Gilbirda?
-Prawdopodobnie tak...
-...
-Dobra... Poszukam coś innego... Hmm... Okej... Siadaj zaraz zrobię...
-Okej...-Gilbert usiadł przy stole, a Feliks zaczął robić jedzenie. Szybko zrobił śniadanie i podał do stołu.
-Zwykłe grzanki z masłem i czymś tam, nie wiem, nie miałem pomysłu
-Aha... Okej... Wszystko mi będzie smakować przy tobie...
-Udam że tego nie słyszałem...
-Heh...
Zaczęli jeść i szybko wszystko zjedli. Prusy pomógł posprzątać Polsce, czego wsumie nikt się nie spodziewał, nawet ja. Kiedy skończyli sprzątać Prus pożegnał Polaka i odjechał samochodem do domu. Feliks znowu był sam i nie miał co robić.
———— ————
Przepraszam za taki krótki rozdział, ale żadnego pomysłu nie mam więc się was zapytam.Chcecie perspektywę Prus?
A na razie...
Ciao~