12

201 11 31
                                    

I wtedy Prusy się obudził. Obudził... się z krzykiem cały spocony, przerażony...
"To był tylko sen... Ugh... Pierdolony koczmar..."

-Gilbert!-Niemcy wbiegł do pokoju brata.-Co się stało?!

-Eh... Nie ważne... Nic poważnego...-Prus dalej siedział spocony ze strachu i ze łzami w oczach.- To tylko koszmar...-Gilbert pociągnął nosem- Jebany koszmar...

-Mhm...-Niemiec podszedł do łóżka brata. Prusy dalej ciężko oddychał, próbował się uspokoić, ale nie dawał rady. Ludwig przyłożył rękę do czoła brata.- Chyba masz gorączkę...

-...-Prus spojrzał się na Niemcy.- Nie... Może... Spałem jakoś... I teraz moje czoło jest gorące...

-... Przyniosę termometr...-Niemiec wyszedł z pokoju.

-Przecież... Ugh... Nic... Mi nie jest...- Gilbert zaczął mówić do siebie.- To tylko koszmar... Polska.. By tak mi nie zrobił... Prawda...-do jego oczu znowu napłynęły łzy.- On... On taki nie jest... Ten.... Ból... Pamiętam wszystko... Dlaczego świat jest taki... Piękne sny się zapomina... Koszmarów nie jest się w stanie...

(dop. aut. Dobra przerwę na chwilę, ktoś z was ma koszmary? Powie mi ktoś jka to jest mieć koszmary? Bo nie miałam od paru lat i nie pamiętam ;-;)

-Gilbert...-powiedział Ludwig stojący na rogu pokoju. Prusy spojrzał się na niego, a młodszy podszedł znowu do łóżka starszego i kucnął przy nim.- Może opowiesz co ci się śniło...? Poczujesz się wtedy lepiej...

-N-nie... Zapisze to w pamiętniku... Poprawi mi się...

-Okej... Masz zmierz sobie temperaturę...- Niemiec podał Prusowi termometr, a ten zmierzył sobie temperaturę. Niemcy zabrał termometr.- 36.6...masz dobra temperaturę... To ja już wracam do siebie...

Gilbert wziął pamiętnik i zaczął pisać...

"Ten sen... dzisiejszy sen... Co jeśli... Polska jednak był tak zrobił...? Ja nie chce... Kocham go... I to wiem... Nie chcę żeby zrobił mi tyle bólu... To naprawdę bolało... Bolało gdy powiedział"

Do oczu Prus kolejny raz napłynęły łzy, płynęły po jego policzkach, aby w końcu spaść na kartki notatnika. Przetarł oczy i odłożył pamiętnik. Wstał z łóżka wziął jakieś ubrania i sie ubrał, poszedł do kuchni i zjadł szybkie śniadanie. Po tym poszedł do wyjścia, ubrał buty i otworzył drzwi.

-Idę pobiegać!-oznajmił i wyszedł.

Biegał chodnikami myśląc o śnie, dzięki wdychaniu świeżego powietrza trochę sie uspokoił. Dalej biegł, biegł patrząc się w dół. "Ten chodnik... Chwila... Ten... To jest... Ja... Biegnę tą samą drogą co w śnie...? Moje ciało samo mnie prowadzi podążam tymi samymi ścieżkami" pomyślał. Nagle wpadł na kogoś.

-Ugh... Bardzo przepraszam...-powiedział Prus po czym podniósł głowę- Feliks?!

-No hej...

-Co ty tu... Co Ty tu robisz?!

-Nie mam co robić... Litwa jest zajęty... Więc pomyślałem że do Ciebie wpadnę~

-Do...mnie?!

-No tak... Głuchy jesteś czy co...?

-Nie... Po prostu trochę nie dowierzam... Um... Dobra... To idziemy?

-Totalnie~

Zaczęli iść... "Najpierw te same ścieżki... A teraz jeszcze Polska...? Przychodzi... Do mnie...? Wszystko się zgadza... Tylko... Teraz jest sobą... Nie jest taki miły... Ale to w nim lubię... Nie... Nie lubię... To w nim kocham..." Polsce nagle wypadł telefon. Gilbert szybko go podniósł.

Wybaczysz mi...? |PrusPol Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz