XXVIII

350 36 2
                                    

Jakieś dziesięć minut później, gdy wreszcie się ogaenęłam, wyszłam z boksu Huntera, prowadząc go na pastwisko.

Amy wzięła Koffę i razem odprowadziłyśmy konie. Potem spotkałyśmy Petera, z którym odbyłyśmy dłuższą, ale luźną rozmowę.

To dobrze. W jakiś sposób ich towarzystwo odwracało moje myśli od Alexa...

- Na serio? - zapytałam po chwili. - Nie wiedziałam, że będą zawody krajowe za dwa tygodnie!

- Miałabyś wielkie szanse, gdyby nie ta cała sprawa! - Amy spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami. - Straszna szkoda! Może nawet wróciłabyś z pucharem..!

- No to wystartuj, Sam - powiedział Peter, patrząc mi w oczy.

Zastanowiłam się. Bo... czemu nie? Przed chwilą skakałam na oklep, a teraz nie mogę wystartować w siodle? Co to za problem? Przecież nie jadę od razu po puchar, ale dla zabawy i nabycia doświadczenia? Czemu nie?

- Może... Chyba masz rację, wiesz? - spojrzałam na niego z uśmiechem. Zaświeciły mu się oczy.

Potem jednak chłopak sposępniał.

- A co, jeżeli Organizacja znów się pojawi? - patrzył na mnie z troską, ale odpowiedź wydawała się oczywista.

- To trzeba sprawić, by już się nie pojawiła.

***

Nie rozumieli mnie. Trzeba było odkryć kryjówkę Organizacji i ściągnąć na nich policję, służby specjalne i wszystko, co pomoże w zatrzymaniu ich.

Co w tym trudnego?

No dobra, ze znalezieniem siedziby będzie trochę problemu, ale z drugim krokiem już nie...

Tak, wiem. Przecież najtrudniejsza będzie pierwsza część, a bez niej nie damy rady.
Ale czy nie można być choć trochę optymistycznym? Byliśmy drużyną. Stawialiśmy czoła trudniejszym wyzwaniom.

Na ratunek i na szczęście przyszła mi Agatha.

- Hej, co wy tacy zadziwieni? - zapytała ze śmiechem na widok naszych min, a potem zwróciła się w moją stronę: - Hej, Sam! Jak tam pierwsza jazda na Hunterze? Słyszałam, że uciekłaś w las!

Kto jak kto, ale gdyby powiedział to ktoś inny, uderzyłabym go i się wściekła. Ale... to była Agatha!

- Tak - parsknęłam. - Choć nie do końca tak to wyglądało..!

- Zastanawiamy się co zrobić, żeby Sam mogła wystartować w zawodach bez zagrożenia życia - dodała Amy.

- Hej, bez przesady! - mruknęłam, ale nikt mnie nie słuchał.

- Sam stwierdziła, że powinniśmy znaleźć kryjówkę Connora i jemu podobnych, ale... - kontynuował Peter, nie zważając na mnie, choć obdarzając ciepłym spojrzeniem. - Z tym może być problem. Nie mamy pojęcia od czego zacząć.

- Okej, czym się kierować w poszukiwaniu siedziby Organizacji? - zaczęłam po chwili.

Musiałam wziąć sprawy w swoje ręce, albo dalej będziemy tkwić w tym samym martwym punkcie.

- Wydaje mi się, że kryjówka będzie gdzieś niedaleko nas, tak, by członkowie mogli spokojnie psuć innym życie - usłyszałam parsknięcia. - Poza tym, jak każda tajna siedziba, musi być jakoś oznaczona, prawda? Nie wiem, sym...

Przerwano mi.

- Zaraz, zaraz... Oznaczona, mówisz? Tak..? - Agatha gwałtownie pokiwała głową i skupiła się. - Pamiętacie rajd?

Wszyscy pokiwali głowami. Wszyscy poza mną.

- Co? O co chodzi?

- Nieważne.

- Ważne! Rajd beze mnie? - uniosłam brwi i górną wargę, obrażając się jak małe dziecko. Jednocześnie śmiałam się w duchu i myślałam, że to zauważą.

Nic z tego.

- Sam, nie komplikuj! - Amy spojrzała na mnie surowo.

Przewróciłam oczami i, tak jak wszyscy, zaczęłam przyglądać się Agathcie.

- Jak jechaliśmy między strumykami, tam... Tam... Zaraz. Jaki symbol ma ta Organizacja? - Agatha spojrzała na mnie, oczekując odpowiedzi.

- Eee... No... Taka podkowa, a na niej jakby "x"? - bardziej zapytałam niż powiedziałam.

- A więc się zgadza! - triumfalnie wykrzyknęła Agatha. - Chodzi o to, że jak jechaliśmy między tymi strumykami, mignął mi taki kamień z tym znakiem!

- Na pewno? - Peter uniósł brwi, zaskoczony. - Nie wydawało ci się?

- Wydawało czy nie, trzeba to sprawdzić! - uśmiechnęłam się szeroko. - Jedźmy!

Hunter II. Czas zmianOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz