Conor
Naprawdę?
Pogardliwie uniosłem wargi. Czy oni serio myślą, że wyciągną ze mnie cokolwiek? Że powiem im, dlaczego to zrobiłem? Że zdradzę im jakieś informacje o Organizacji?
Definitywnie nie.
Myślałem właśnie o wczorajszych przesłuchaniach - próbowali coś ze mnie wyciągnąć, mówili, co mi grozi.
Kurator, ośrodek opiekuńczy, sąd. W najgorszym przypadku więzienie.Starali się wyciągnąć ze mnie, czy nie byłem szantażowany, albo może nie podawano mi narkotyków.
Skrzypiące drzwi otworzyły się z jękiem, poprzedzone brzękiem kluczy i przekręcanym zamkiem.
Weszła starsza, ładna kobieta razem z dwoma potężnymi gliniarzami, którzy po bokach mieli zawieszoną broń. To po moim ostatnim występku...
Zachowałem wtedy sztućce z obiadu i rzuciłem się na jednego policjanta. Cholernie mocno przywaliłem mu nasadą noża w bok głowy, po czym, korzystając z powstałego zamieszania, prędko sięgnąłem po jego pałkę i ponowiłem cios, tym razem w kark.
Zemdlał, pozostawiając mi drogę ucieczki. Ściągnąłem mu pęczek z kluczami i wyszedłem cicho za drzwi...
Ale tam czekała facetka, która mnie przesłuchiwała. Najwyraźniej się spóźniła, a słysząc zamieszanie, nie weszła, by wezwać ochronę.
Szybkim i wprawnym ruchem nałożyła mi - niczego się nie spodziewającemu - kajdanki.
Następnie... zdzieliła mnie w twarz. Serio.
Jak się później okazało, policjant to był jej siostrzeniec.
Miałem cholernego pecha.
Teraz ubezpieczają się trzy razy bardziej - dają mi plastikowe sztućce, a zawsze jest jeszcze jeden, kolejny gliniarz. Sama facetka od przesłuchań ma teraz zabezpieczenie w postaci dodatkowej pałki i pistoletu.
Żałosne.
Żałosne jest ich podejście. Żałosne są ich braki w ochronie. Żałosna jest ta facetka, żałosna jest ta sytuacja, żałosna jest cała ta cela!
Teraz, znudzony, usiadłem naprzeciwko niej. Nie było sensu tego nie robić, skoro będę tutaj przez to dłużej.
- Co znowu?
- Grzeczniej.
- Nie - warknąłem. Brunetka spojrzała na mnie zimno i wyciagnęła coś z torby...
Zamarłem i poczułem na twarzy chłód. Gwałtownie zbladłem.
To zdjęcie... jak oni je zrobili?
Spotkania Organizacji były ściśle tajne, zawsze w innym miejscu, o innej godzinie i w inne dni tygodnia.
Zapanowałem szybko nad wyrazem twarzy, ale babka się zorientowała.- Co to są za ludzie? - zapytała mnie, pochylając się bliżej i przyglądając mi się zwężonymi w szaprki oczami.
- Nie wiem - odparłem zimno, bezskutecznie próbując zapanować nad nerwowym tikiem w lewej ręce.
- Wiesz, wiesz - warknęła, teraz już poważnie wkurzona. - Żarty się skończyły, Connor. Powiedz nam prawdę, albo twoja siostra...
Szeroko otworzyłem oczy, a krew napłynęła mi do twarzy.
Będą mnie szantażować? Skąd wiedzą o Louise? Przecież jest ukryta w bezpiecznym, odległym miejscu...
- Tak, Connor. Tożsamość twoja i twojej rodziny jest nam już zupełnie znana. Jak już mówiłam, żarty się skończyły! - teraz krzyknęła.
- I tak nic nie powiem - podjąłem ryzykowną decyzję.
Wolałem nie myśleć, co zrobiliby ze mną i moją siostra członkowie Organizacji. Policja... policja ma ograniczenia, dbają o spokój i nic nie zrobią mojej rodzinie, ale członkowie...
Nie. Wolałem o tym nie myśleć.
Nic nie powiem. By utwierdzić siebie i ich w tej decyzji, krzyknąłem:
- Powinniście to zapamiętać!
CZYTASZ
Hunter II. Czas zmian
AventuraDruga część książki pt. "Hunter". Pod koniec lata odbędą się zawody krajowe. Bohaterka razem z koniem miałaby wielkie szanse gdyby nie to, że... Sam tkwi w śpiączce, Ashley w tym czasie sieje niezgodę między nią a Alexem, wałach dziewczyny zaczyna...