XL

349 31 38
                                    

Następny dzieł by pełen niespodzianek, wyznań i... wyjaśnień.

Na początek, z rana, przyszedł do mnie Peter razem z Amy. Na szczęście,ja mi powiedzieli, Magik uciekł prosto do stajni, więc nie było kłopotów z jego znalezieniem.

Potem przypomnieli mi o tajemniczym wpisie "Hoops" w tej dziwnej książce. Dlatego - po krótkiej naradzue z przyjaciółmi - zabroniłam moim rodzicom (i bratu) wychodzić z domu i kazałam im usiąść przy stole.

Mieli mi sporo do wyjaśnienia, a ja nie miałam zamiaru zwlekać.

- Okej, byliśmy wczoraj w siedzibie Organizacji - burza, jaką wywołało to zdanie, była ogromna. Przeczekałam ją spokojnie, a potem razem z moimi przyjaciółmi streściliśmy naszą skromną "wizytę".

Teraz, z dala od tego paskudnego miejsca, z łatwością przychodziło nam żartowanie i nastraszanie rodziców napiętym trybem narracji i odpowiednią modulacją głosu.

Gdy wspomniałam o "trupie", moja mama aż podskoczyła. Problem polegał na tym, że jeszcze nie skończyłam. To była ta - choć irracjonalnie - łatwiejsza część.

- Ale najbardziej interesujące jest to, że... Widzieliśmy tam pewną książkę. Z listą nazwisk - przez twarze moich rodziców przemknął ledwo zauważalny cień. Cień strachu, że tajemnica została odkryta... A przynajmniej takie miałam wrażenie, podyktowane zapewne podświadomością.

- Było tam nasze nazwisko. Więc... teraz z chęcią posłucham wyjaśnień - powiedziałam, na pozór obojętnie, ale w środku miałam burzę emocji. Peter stanął za moimi plecami i położył mi rękę na ramieniu dla dodania otuchy.

Skierowałam spojrzenie na tatę i Adama. Założyłam, że to oni mogli współpracować z Organizacją. Ale dlaczego mieliby to robić? Nie rozumiałam nic, szczególnie, że...

Na ich twarzach pojawił się szok, niezrozumienie.

- Co?! - wykrzyknęli w tej samej chwili.

- Zaraz, to wy nic nie wiecie? - Peter i Amy byli tak samo zdziwieni jak ja... Ale potem zauważyłam, że mój przyjaciel spogląda na moją mamę. Miała na twarzy poczucie winy i...

Nie, to  n i e m o ż l i w e!

- To... To ja... - szepnęła, a wszystkie zszokowane spojrzenia skierowały się na nią. Nie dając nam czasu na reakcję, zaczęła odpowiadać. Przy stole zrobiło się cicho jak makiem zasiał.

- Gdy tata pił, ja... Byłam zdesperowana. Podczas mojej ówczesnej pracy w kawiarni przyszedł do mnie pewien mężczyzna. Powiedział, że wie, że mam problem. W zamian za radę miałam dostarczyć komuś... jakąś paczkę, teraz sądzę, że z jakimś nielegalnym ładunkiem. Zrobiłam to, a mężczyzna powiedział,.. żebym wysłała syna do dziadków, a ja go posłuchałam... Potem myślałam, że popełniłam błąd. Chciałam to cofnąć, ale zaczął mi grozić. Powiedział, że jeżeli tylko zbliżę się do syna, coś mu zrobi. Że obserwuje dom dziadków.

Przerwała na chwilę, roztrzęsiona.

- Potem... Potem chciał czegoś więcej, żebym uczestniczyła w ich chorych akcjach. Nie zgodziłam się. Zagroził mi, że się zemści, ale ja... Nie mogłam robić tego, co mi kazał. Myślę,.. Myślę, że teraz,.. on się mści... mścił na tobie, Sam.

Wszystko zaczęło mieć sens. To, dlaczego Hunter i ja byliśmy pewnego rodzaju ofiarami ataku tych ludzi, to, że moi rodzice nie próbowali odwiedzać Adama. Mój brat był w takim samym szoku co ja, pewnie jemu też w głowie zaczęły wskakiwać w odpowiednie miejsca elementy układanki.

- Okej,.. ale ta historia jest nieco dziwna - tylko na tyle było mnie na razie stać. Uśmiechnęłam się krzywo, dając mamie znać, że wszystko jest... okej. Nie winię jej.

Hunter II. Czas zmianOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz