— Bethy — poczułam delikatny dotyk czyjejś dłoni na swoim ramieniu. — Niedługo musimy wyjeżdżać — ciche mruknięcie koło mojego ucha wyrwało mnie ze snu.
Niechętnie otworzyłam oczy i podniosłam nieprzytomnie głowę do góry. Przekręciłam się na plecy, okrywając się przy tym szczelniej kołdrą. Potem spojrzałam nad siebie, gdzie stał w połowie już ubrany Aleksander. Leniwie przymrużyłam oczy i odwróciłam się tyłem do niego.
— Ale z ciebie śpioch — podsumował ze śmiechem, a potem usłyszałam, jak zapina pasek od spodni. — Gdyby nie fakt, z zaraz musimy wyjeżdżać, dałbym ci pospać trochę dłużej, ale jeśli się spóźnimy, cały plan nie wypali — powiedział, na co z zamkniętymi oczami leniwie podniosłam się do siadu, wydając przy tym jęki niezadowolenia.
— Zadowolony? — burknęłam, przecierając pięścią oczy.
— W stu procentach. Teraz wskakuj w jakieś ciuchy i spotykamy się w salonie. Tylko tak raz-dwa — zaklaskał w ręce i z lekkim uśmiechem, z którym mu swoją drogą bardzo do twarzy, wyszedł z sypialni.
— Sadysta — przewróciłam oczami i zsunęłam się z łóżka. — Na raz-dwa to ja się ewentualnie mogę przeciągnąć i ziewnąć.
Szybkim ruchem zaścieliłam łóżko kołdrą, a potem poprawiłam poduszki. Ze swojej walizki wyciągnęłam dopasowane ciemne jeansy, moją ulubioną fiołkową koszulę z delikatnie prześwitującego materiału i beżowy, dziergany kardigan. Dobrałam pod to cielistą, koronkową bieliznę i zgarniając po drodze kosmetyczkę, ruszyłam do łazienki. Darowałam sobie poranny prysznic, dlatego tylko opłukałam twarz i umyłam zęby. Rozbudzona i lekko odświeżona, ubrałam się w swój zestaw podróżny i wyszłam do sypialni. Nałożyłam czarne botki z niewielkim obcasem, aby było mi wygodnie w czasie tak długiej jazdy samochodem, po czym zamknęłam na dobre walizkę i ustawiłam ją obok gotowego już bagażu Aleksandra.
Wchodząc do salonu, nieco się zdziwiłam, ponieważ był on pogrążony w ciszy. Nigdzie nie zauważyłam ani jednej z naszych rzeczy. Byłam pewna, że zastanę tutaj Aleksa, jednak mocno się myliłam.
— Jesteś gdzieś tutaj? — krzyknęłam w powietrze, licząc, że dostanę odpowiedź od mężczyzny.
— W kuchni — odkrzyknął po chwili, a jego głos dochodził z mojej lewej strony.
— To my mamy tutaj kuchnię? — zapytałam, idąc za jego głosem, dopóki nie dotarłam do dość
malutkiego pomieszczenia na samym końcu apartamentu.— Też byłem zdziwiony — mrugnął do mnie okiem, przez co pokręciłam z litością głową.
— Co robisz? — próbowałam mu zajrzeć przez ramię, jednak był na tyle wysoki, że nie było to takie łatwe. — Ile ty masz tak w ogóle wzrostu? — palnęłam od niechcenia.
— Metr dziewięćdziesiąt, słońce — odparł, odwracając się do mnie przodem i podał mi jeden z dwóch termosów — Kawa na drogę — wyjaśnił. — Dla ciebie herbata.
— Kto ci powiedział, że nie piję kawy? — spytałam, patrząc na niego podejrzliwie, na co on tylko
się zaśmiał i chwycił mnie za dłoń, którą potarł po chwili kciukiem.— Mam dobrych informatorów, wyszeptali mi na ucho gdy spałaś. Wiem też, że nie pijasz alkoholu, oraz że masz uczulenie na pomarańcze, za to uwielbiasz cytrynę — odparł z dumą.
— Ale z ciebie zwiadowca — zaśmiałam się, gdy opuszczaliśmy apartament — Zawsze musisz być tak perfekcyjnie przygotowany?
— Wiesz, w naszym zawodzie, za każdy błąd można surowo zapłacić. A tak poza tym to lubię wiele wiedzieć, daje mi to pewnego rodzaju kontrolę nad sytuację.
— W pełni cię rozumiem.
W ciszy wsiedliśmy do windy i zjechaliśmy do podziemnego garażu, gdzie czekali na nas już ludzie Aleksandra i Marco. Około połowę całej tej przestrzeni zajmowały czarne samochody z przyciemnionymi szybami, a mężczyźni stojący wokół nich nie różnili się za wiele od siebie strojem.
Każdy był w całości ubrany na czarno i miał założone okulary przeciwsłoneczne, jedynym co
odstawało od ich idealnego ciemnego wizerunku, były połyskujące srebrne klamry pasków od spodni, no i oczywiście różniące się fryzury. Aleksander pociągnął mnie w stronę jednego z większych i masywniejszych samochodów i otworzył mi jedne z tylnych drzwi do auta. Za kierownicą siedział któryś z jego łysych ochroniarzy, a tuż obok niego pojawił się uśmiechnięty od ucha do ucha Marco.— No to co brygado, w drogę — zaśmiał się Włoch, gdy Aleksander zajął miejsce obok mnie i z hukiem zamknął za sobą drzwi.
— Masz, o co prosiłem? — zapytał Aleksander przyjaciela, kiedy wyjechaliśmy spod hotelu.
— Aha — mruknął i schylił się, aby wyciągnąć ogromną papierową torbę, z której wydobywał się cudowny zapach. — Jak to mówią, śniadanie to najważniejszy posiłek dnia — wyciągnął sobie pudełko z kanapką, a kierowcy frytki i całą resztę przekazał do tyłu.
— Na co masz ochotę kochanie, bo widzę, że Marco zaszalał z zakupami — zaśmiał się Romanov, zaglądając do środka torby z McDonald's, po czym wyciągnął mi pudełko z kanapką z oferty śniadaniowej.
— Nie wiedziałem, co lubicie, więc wziąłem, co popadnie, kierując się ciekawą nazwą. Bo co jak co, ale z francuskim to mi w szkole nie szło — powiedział Marco, wgryzając się w swoją kanapkę i mrucząc z przyjemności jak kot.
— Ty nie chodziłeś do szkoły, tylko miałeś nauczanie domowe — wytknął mu ze śmiechem Aleksander.
— Cicho! Nikt nie musi wiedzieć.
Spojrzałam na Aleksandra, który już zabrał się za pałaszowanie swojego śniadania i zasłoniłam usta dłonią, aby nie widział, jak się głupio uśmiecham. Dwaj najgroźniejsi ludzie na świecie, mruczeli z przyjemności, jedząc fast fooda na śniadanie. Nawet kierowca zajął się jedzeniem frytek. Samochód prowadził jedną ręką, a biegi zmieniał dosłownie dwoma palcami. No komedia. Trzech dorosłych mężczyzn, którzy rzucili się na jedzenie jak wygłodniałe wilki na sarenkę, no w tym wypadku kurczaka. Pokręciłam głową, odganiając te swoje dziwaczne spostrzeżenia i wyciągnęłam cudownie pachnącą kanapkę. Termos, który wcześniej dał mi Aleksander, włożyłam między kolana, aby mieć obie dłonie wolne i wzięłam gryza. Jeśli mam przetrwać z nimi ponad pięć godzin drogi z Tuluzy do Saragossy, to nie z pustym brzuchem, co to, to nie.
Nawet święty by tyle nie wytrzymał.
CZYTASZ
Urok Kobiety
RomanceTom I serii Siła Kobiet Całe moje życie było zaplanowane jeszcze przed narodzinami. Miałam być córką idealną, bezwzględną kobietą służącą mafii. Wszystko zmieniło się pod wpływem jednej decyzji. Tuż po niej pojawiły się kolejne, doszczętnie niszcz...