Rozdział 46

7.1K 336 35
                                    

Dalszą rozmowę z Dymitrem przerwało nam nadejście Aleksandra. Wkroczył do salonu dość pewnie i z innym wyrazem twarzy niż ostatnio, kiedy go widziałam. Z westchnieniem rozpiął guzik marynarki i opadł obok mnie na miękką sofę. Swoją lewą rękę przerzucił przez oparcie, tuż za moimi plecami i ponownie westchnął niczym męczennik.

— Co się stało? — zapytałam od razu, odwracając się w jego stronę jeszcze bardziej.

— Miałaś rację — przyznał z kolejnym głębokim westchnieniem.

— W związku z czym? Bo wiesz, ja z reguły mam rację — wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się delikatnie.

— Z Borysem — złapał się u nasady nosa i wciągnął głęboko powietrze — Zabalował.

— Widzisz, a tak się martwiłeś, że coś mu się stało. To duży chłopak, da sobie radę — przekonywałam go, a moja ręka machinalnie znalazła się trochę powyżej jego kolana.

— Wiem, ale powinien odbierać moje telefony, szczególnie wtedy gdy mnie reprezentuje.

— Był weekend, miał prawo pójść na miasto i się zrelaksować — wtrącił swoje trzy grosze Dymitr.

— Nie, kiedy nie wszystko jest tak, jak należy. Nie każda sprawa została jeszcze zamknięta i powinien najpierw zająć się pracą — warknął i wstał z sofy, strącając przy tym moją dłoń.

— Co masz przez to na myśli? Jednak mają jakieś problemy — również się podniosłam, aby stanąć z mężczyzną twarzą w twarz.

— Drobne, zarząd firmy kwestionuje moje wsparcie — przyznał.

— I nic mi o tym nie mówisz? — sapnęłam rozczarowana. — Powinnam pojechać do Bostonu i się z nimi spotkać. Tylko w ten sposób uniknę sporów i niedomówień w firmie.

— Na pewno! Borys sobie sam świetnie poradzi. Poza tym ta cała Amy jest teraz prezesem, więc szef jest teraz na miejscu. Nie widzę powodu, abyś musiała teraz tam lecieć.

— Ale to moja firma do cholery! I każda najważniejsza decyzja należy do mnie! Moi ludzie muszą wiedzieć, że nadal pracują dla mnie i wszystko, o czym zdecyduje, jest przemyślane i przede wszystkim prowadzone dla dobra spółki.

Mierzyłam się z Aleksandrem na spojrzenia, jednak żadne z nas nie chciało pierwsze odpuścić.

— Mam wrażenie, że próbujesz zrobić mi na złość — odparłam po chwili, a mój podejrzliwy wzrok cały czas skanował jego twarz.

— Wiesz, że odnoszę takie samo wrażenie, tylko że to ty nie chcesz współpracować — założył ręce na klatce piersiowej, a jego twarz przyozdobił zadziorny oraz pełen kpiny uśmiech.

— Jakbyś przestał ciągle mnie odsuwać od wszystkiego, byłoby inaczej. Tylko że ja zawsze muszę cię prosić praktycznie na kolanach, żebyś cokolwiek mi powiedział. A przypominam ci mój drogi mężu, że to jest moja firma i to ja podejmuje najważniejsze dla niej decyzje.

— Przecież nie ograniczam cię w pracy, masz pełen dostęp do wszystkiego.

— Naprawdę — zaśmiałam się perliście, a mój wzrok stał się jeszcze bardziej przerażający — To chyba umknął ci fakt, że poprosiłeś swojego brata, aby zastraszył mojego zastępcę, którym jest Amy. Dobrze wiesz, że przekazywała mi nawet najdrobniejsze pierdoły, jednak od momentu, w którym Borys jest w Bostonie, raporty, jakie dostaję, są skracane do minimum.

— Wcale nie kazałem jej straszyć — zaczął się tłumaczyć. — Mogłem jedynie zasugerować Borysowi, aby uświadomił twoją sekretarkę o pewnych zmianach, jakie nastąpiły w twoim życiu i że możesz nie być w stanie w pełni oddać się pracy.

— Ooo mówisz poważnie? Naprawdę miło z twojej strony, że martwisz się o mnie, jednak musisz wiedzieć, że jestem dużą dziewczynką i potrafię sobie sama poradzić, co już raz ci chyba udowodniłam — na wspomnienie o jego nieudanym planie zamknięcia mnie w hotelu, twarz Aleksandra przyozdobił okropny grymas niezadowolenia.

— Ta rozmowa do niczego nie doprowadzi — poddał się.

— Że dopiero teraz to zauważyłeś — uśmiechnęłam się z politowaniem i wyminąwszy mężczyznę, wyszłam z salonu.

Resztę dnia spędziłam przed monitorem komputera. Ponad trzy godziny zajęło mi poprowadzenie spotkania online z zarządem firmy i uspokojenie całego chaosu, jaki powstał. Nie ukrywam, że musiałam użyć solidnych argumentów, aby przekona każdego pracownika do swoich racji, lecz ostatecznie znaczna większość ulegała, mojemu można powiedzieć urokowi. Od samego początku przeczuwałam, że mogą się z tego wywiązać problemy, szczególnie gdy ludzie Castro zaczęli interesować się moją firmą. Mam tylko nadzieję, że odpuścili już na dobre i nie jest to tak zwana cisza przed burzą.

Zmęczona i zmordowana wracam z biblioteki, gdzie przesiedziałam cały ten czas i nawet odpuściłam sobie kolację. Jakoś nie szczególnie po takiej dawce stresu mam ochotę na jedzenie. Czuję, że im szybciej się położę do łóżka, tym lepiej dla mnie. Moje oczy aż wołają o chwilę odpoczynku, co jest jeszcze większą motywacją dla mnie, aby jak najszybciej zakończyć ten dzień. Przekraczam próg mojej sypialni, w której spędziłam zaledwie jedną noc i zamieram na widok praktycznie pustego pokoju. Wszelkie moje rzeczy, jakie pozostawiłam na wierzchu, zniknęły i nawet wiem, kto jest za to odpowiedzialny.

Odwracam się na pięcie i wychodzę sypialni. Żwawym krokiem mijam cztery pary drzwi i otwieram te, które należą do pokoju Aleksandra. Nie zastaję w środku jednak swojego męża, ale za to moje rzeczy już tutaj są. Z ciężkim westchnieniem zabieram z garderoby halkę, w której zwykle śpię oraz czyste majtki i idę do łazienki. Dawno nie brałam tak szybkiego prysznica, ale jest to dzisiaj kwestia wyczerpania. Obawiam się, że jakbym napuściła wody do wanny, to prędzej bym tam zasnęła i się utopiła, niż umyła.

Z na wpół zamkniętymi oczami kieruję się w stronę łóżka i gdy jedną nogą jestem już na miękkim materacu, dostrzegam, że po drugiej stronie na wpół leży już Aleksander. Jest wpatrzony w ekran laptopa, a na jego nosie znajdują się okulary korekcyjne z ciemnymi oprawkami. Włosy ma w nieładzie, a sposób, w jaki opiera się o wezgłowie łóżka i fakt, że jest tylko w spodniach od piżamy, sprawia, że moje serce trochę szybciej zaczyna pompować krew.

— Jak spotkanie? — zagaduje, nie spuszczając wzroku z urządzenia.

— Szału nie ma, ale sytuacja, póki co została opanowana — wzdycham i zajmuję swoje miejsce, szczelnie opatulając się kołdrą.

— Jesteś dobrą szefową — stwierdził i nareszcie jego wzrok powędrował w moją stronę.

— Czemu tak twierdzisz? — ułożyłam się na prawym boku, chowając ręce pod poduszką i czujnie przyglądałam się mężczyźnie.

— Po prostu, widać po tobie, że się starasz i zależy ci na dobrych relacjach w firmie. Nie każdy tak dba o swój interes jak ty, co stawia cię w jak najlepszym świetle.

Między nami zapadła dłuższa cisza, a każde nas pogrążyło się w swoich myślach. Analizowałam jego słowa jeszcze raz i ku mojemu zaskoczeniu brzmiały one normalnie. W sensie nie było to podobne do słów, jakie padły dzisiaj w salonie lub w kilku innych naszych bardziej emocjonujących rozmowach. Były po prostu szczerą opinią, która wywołała delikatny uśmiech na moich ustach.

— Nie mam ci za złe tego co powiedziałeś w salonie. Co prawda przed nami jeszcze długa droga i jeszcze nie raz będziemy się w czymś nie zgadzać, lecz oboje musimy nauczyć się kompromisu — zakończyłam swoją wypowiedź głębokim ziewnięciem.

— Masz rację, ale póki co potrzebna ci jest spora dawka snu. Podróże jednak bywają strasznie męczące — powiedział, gasząc laptopa i po tym jak odłożył go na szafkę nocną, złożył delikatny, a zarazem czuły pocałunek na moim czole.

Aleksander odsunął się jeszcze na chwilę, aby zgasić lampkę, a potem kładąc się obok, otoczyć mnie swoim ramieniem. 

Urok KobietyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz