ROZDZIAŁ 3

710 14 0
                                        

- Daleko jeszcze? - zaczęłam się już niecierpliwić.

    - Już niedaleko. Zaraz zobaczysz na wodzie mały punkt. O w tamtym miejscu! - wskazał mi palcem konkretny kierunek. - Tam będzie wyspa. Niewielka co prawda, ale na pewno ci się spodoba.

    Faktycznie długo nie musiałam czekać. Po chwili dostrzegłam malutką kropeczkę, która z każdą pokonaną milą rosła coraz bardziej, aż w końcu zaczęła przypominać wyspę. W końcu była już na tyle duża i była na tyle blisko, że widziałam rosnące na niej palmy i jasny piasek wyglądający niczym śnieg. 

    - Wow! - wyszeptałam krótko. Tylko tyle byłam w stanie z siebie wydobyć. Byłam oczarowana tym miejscem.

    - Podoba się? - zobaczyłam, że Chris mi się przyglądał.

    - Jeszcze nie dopłynęliśmy a już mi się podoba. - odparłam z wyraźnym zachwytem na twarzy.

    Wpłynęliśmy do niewielkiego portu. Przy naszym jachcie czekał już na nas jakiś chłopak ubrany cały na biało, co jeszcze bardziej podkreślało jego ciemną karnację. Był szczupły i wysoki, a swoje czarne włosy miał króciutko przystrzyżone. Był młodziutki. Wyglądał na jakieś piętnaście, szesnaście lat.

    - Cześć Chris! - przywitał się z moim mężczyzną.

    - Cześć Marcelo! - odparł Chris obejmując chłopaka. Po ich twarzach zauważyłam, że oboje ucieszyli się na swój widok. - Moja ukochana Liliana. - przedstawił mnie.

    - Miło mi. Mów mi Lily. - przywitałam się z nim.

    - Mnie również miło. - pokazał szereg bialutkich zębów.

    - Urosłeś od ostatniego razu czy mi się wydaje? - Chris zaczął mu się przyglądać.

    - Chyba tak. - wzruszył ramionami.

    - Jeszcze trochę i mnie przerośniesz. - Chris objął go swoim ramieniem. Chłopak przy nim wyglądał niczym młodszy brat. - Zajmiesz się nim? - Chris wskazał palcem na swój jacht.

    - Oczywiście. Jak zawsze. - chłopak kiwnął głową, a na jego twarzy dostrzegłam radość.

    - Trzymaj! Tylko nie mów nic mamie. Jak coś to nie dostałeś tego ode mnie. - Chris włożył mu coś do ręki. Zauważyłam, że był to plik banknotów.

    - Ale ja nie... - chłopak był wyraźnie zakłopotany.

    - Możesz, możesz. Uzbierałeś już na tego quada?

    - Jeszcze nie. Trochę mi brakuje.

    - No to już masz. Myślę, że tyle ci wystarczy żeby go kupić. - Chris poklepał go po plecach.

    - Dziękuję Chris.

    - Nie ma za co. Widzimy się później?

    - Jasne. - kiwnął głową.

    Widać było, że Chris nie pierwszy raz tutaj był. Młody chłopak doskonale go znał, zresztą podobnie jak Chris jego. Zauważyłam, że darzyli się ogromnym szacunkiem. Można by powiedzieć, że traktowali się jak bracia. Gdyby nie jeden szczegół faktycznie pomyślałabym, że są rodzeństwem. Chris Marcelo traktował dobrze i widać bardzo go lubił, dlatego nie mógł on być jego przyrodnim bratem. Kiedy Chris wspomniał mi o swoim bracie, jego mina zdradzała bardziej niechęć do niego niż jakiekolwiek przyjazne uczucie. Dlatego wiedziałam, że Marcelo to tylko dobry przyjaciel.

    - Chodźmy Mała! - Christopher złapał mnie za rękę.

    Wyspa nie była duża. Z tego co mi Chris opowiedział mieściła zaledwie stu mieszkańców. Wszyscy żyli skromnie, ale uczciwie, byli jak jedna wielka rodzina. Zdziwiłam się, że ktoś taki jak Chris znał takie miejsce. 

KWIAT LOTOSUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz