ROZDZIAŁ 1

729 20 0
                                    

Aktualnie...

- Mogę? - spojrzałam w prawo i zauważyłam głowę Meg wychylającą się zza drzwi.

- Tak. - odezwałam się spokojnym głosem, podnosząc się z pozycji leżącej do pozycji siedzącej.

Meg weszła do niewielkiego jasnego pomieszczenia, które od dwóch dni robiło za mój nowy dom i opadła na fotel niedaleko mnie.

Sala szpitalna, bo o niej mowa, oprócz wielkiego wygodnego łóżka szpitalnego, niewielkiej szafki nocnej, dwóch foteli ze stolikiem kawowym i czarnej komody, nie miała niczego więcej. Wchodząc do sali, po lewej stronie znajdowało się łóżko na wprost, którego na całą ścianę przyklejona została fototapeta z liliami wodnymi, przy której stała komoda. Na wprost drzwi były okna z zawieszonymi czarnymi roletami, które mogłam opuszczać i podnosić bez wychodzenia z łóżka. Po mojej zaś prawej stronie znajdowały się skórzane czarne fotele i czarny stolik z dwoma bukietami kwiatów.

Spojrzałam na kwiaty i skrzywiłam się. Dwa bukiety. Co jeden to lepszy. Normalnie powinnam skakać z radości, że zostałam nimi obdarowana, ale nie potrafiłam się cieszyć. Najchętniej wyrzuciłabym je przez okno.

Pierwszy bukiet składający się z różnokolorowych kwiatów otoczony liśćmi paproci dostałam od Lucasa. Większość kwiatów rozpoznałam. Rosły one w weselnym ogrodzie. Zapewne stamtąd je nazrywał i sam zrobił ten bukiet. Zostawił nawet liścik z życzeniami szybkiego powrotu do zdrowia. Cały Lucas! Pomyślałam. Jak zwykle czuły i opiekuńczy. Spojrzałam na drugi bukiet.

Był znacznie większy i droższy. Składał się dokładnie z pięćdziesięciu czerwonych róż włożonych do czarnego matowego pudełeczka. Był to tak zwany Flower Box, który jak wiadomo, w ostatnim czasie był bardzo popularną formą prezentu. Był piękny, owszem, ale nie to mnie zwaliło z nóg. W sam środek bukietu została włożona rzadka odmiana orchidei zwana „Złotem Kinabalu". Jak wyczytałam w internecie, kwiat ten rósł tylko i wyłącznie na wyspie Borneo, na górze Kinabalu. Płatki tego pięknego storczyka były pasiaste, bordowo-białe. Z tego, co udało mi się znaleźć na jednej ze stron internetowych, dowiedziałam się, że cena wywoławcza za jeden kwiat równała się jakieś pięć tysięcy dolarów, czyli w przeliczeniu na złotówki wynosiła ponad dwadzieścia tysięcy. Oznaczało to, że kwiat był uznawany za jeden z rzadko spotykanych, a tym samym był jednym z najdroższych na świecie. Tak, więc bukiet ten był stokrotnie droższy od bukietu Lucasa. Nie musiałam się nawet zastanawiać, od kogo dostałam te kwiaty i kto wpadł na tak szalony pomysł. Jak tylko otwarłam rano oczy i zobaczyłam ten bukiet, wiedziałam już, że dostałam go od niego, od Christophera Saralaz.

- Nadal nie mogę uwierzyć, że koleś wydał tyle kasy na jakiś tam kwiat. Owszem jest piękny, ale kto normalny kupuje jeden z najdroższych kwiatów i ściąga go przy tym z drugiego końca świata?

- Tylko Chris. - odparłam pod nosem.

- Chyba chciałaś powiedzieć tylko wariat! - Meg odwróciła głowę od stolika i wlepiła we mnie swoje zielone oczy. - A ty jak się czujesz? - wyczułam w jej głosie niepokój.

- Jeżeli chodzi o zdrowie fizyczne, to mogłabym już wrócić do pracy, jeżeli zaś chodzi o zdrowie psychiczne, to sama nie wiem. - podkuliłam nogi.

- Rozmawiałam z lekarzem. Powiedział, że jak dzisiejsze badania wyjdą dobrze, to nockę już spędzisz ze mną. - uśmiechnęła się.

- Super. - odparłam bez większej radości.

- Rozmawiałaś już z nimi? - zmieniła temat, a delikatność w jej głosie spowodowała, że na ciele pojawiła mi się gęsia skórka.

- Jeszcze nie. - nie chciałam o tym rozmawiać.

- A wiesz już, co zamierzasz?

- Nie. - pokręciłam głową.

Usłyszałam pukanie do drzwi.

- Można? - w drzwiach pojawił się Philip.

- Jasne! - wykrzyczała Meg. - Wchodź! - dała mu sygnał ręką.

O nie! Tylko nie on! Poczułam, jak serce mi przyspieszyło na jego widok. Cholera! Od czasu wesela nie widziałam go. Teraz kiedy tu przede mną stał, cieszyłam się, że przyszedł mnie odwiedzić, ale zwyczajnie w świecie było mi też wstyd. W końcu zniszczyłam mu wesele.

KWIAT LOTOSUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz