ROZDZIAŁ 9

479 13 0
                                    

Od kilku dni moje życie przypominało istny koszmar. Jeszcze do niedawna było tak wspaniale. Byłem zwyczajnie w świecie szczęśliwy. Miałem przyjaciół i ukochaną dziewczynę obok siebie. Odsunąłem na bok pracę i wszelkie zmartwienia z nią związane. Zwyczajnie w świecie dałem się ponieść chwili. To był mój błąd. Dla tej jednej krótkiej chwili szczęścia, straciłem z oczu czujność i ostrożność. To poniosło za sobą szereg problemów i nieszczęść. Zapłaciłem potrójną cenę za bycie nieuważnym. Nie dość, że miałem problemy z Marrowem i „specjalnymi gośćmi", mój kurort został prawie wysadzony w powietrze, to jeszcze moja ukochana... to słowo nie chciało przejść nawet przez mózg. Gotowałem się na samą myśl. Jak ten chuj mógł jej to zrobić?! Jak mógł mnie to zrobić?! Miałem ochotę dorwać go w swoje ręce i powiesić za jaja za to jaką krzywdę chciał jej wyrządzić! 

    Spojrzałem na nią. Leżała wtulona we mnie i nie ruszała się. Jej równomierny oddech świadczył o tym, że zasnęła. Wybacz Mała, że cię po raz kolejny okłamałem! Powiedziałem w myślach głaszcząc ją czule po głowie. Wiedziałem, że gdybym jej nie podał tabletki na uspokojenie zapewne nie przetrwałaby kilku kolejnych godzin. Jak to mówią sen jest lekarstwem na wszystko. Liczyłem, że gdy się obudzi cała ta sytuacja wyda jej się zwykłym koszmarem sennym. Działaniem ubocznym tabletki było właśnie zapadanie w sen, głęboki sen. Wiedziałem, że prędzej czy później uśnie, dlatego zdecydowałem się zostać z nią i poczekać cierpliwie aż jej powieki opadną, a ciało się odpręży. Teraz kiedy spała w najlepsze, ja mogłem zająć się rozwiązywaniem problemów choć tak naprawdę to jedyne czego chciałem to dołączyć do otchłani snu tak samo jak ona. 

    Ostatni raz porządnie wyspałem się kilka dni temu, dokładnie w dzień nieszczęsnego telefonu od Flynna, człowieka, który pod moją nieobecność sprawował pieczę nad kurortem na Kubie. Od tamtego czasu przespałem zaledwie cztery godziny. Nie potrafiłem na dłużej zmrużyć oka. Usilnie starałem się dowiedzieć kim był koleś, który podłożył ładunki wybuchowe. Analizowałem nagrania krok po kroku mając nadzieję, że natrafię na jakiś ślad. Ale nic z tego. Koleś zbyt dobrze się maskował. Ostatecznie nakazałem Balleyowi, by zajął się tą sprawą. Może jemu uda się coś odkryć. Poza tym potrzebowałem go, nie tylko jako detektywa, ale jako szpiega w policji. Musiałem wiedzieć czy przypadkiem policja nie zaczęła zbyt głęboko węszyć na mój temat. Wiedziałem jedno, że koleś od ładunków na sto procent był powiązany albo z Marrowem, albo z którymś ze „specjalnych gości". Jeśli z Marrowem – koleś będzie martwy, a jeśli z którymś ze „specjalnych gości" to będę miał przejebane, bo sprawa skomplikuje się wtedy dużo bardziej, bo dla tamtych ludzi śmierć była czymś czego się nie bali i na co byli gotowi. Wiedziałem, że będę musiał się nieźle postarać, by przypadkiem nie wyciągnąć pochopnych wniosków i nie narazić jeszcze bardziej Lily. Wystarczająco już tkwiła w tym bagnie. Spojrzałem na nią.

    Była taka niewinna kiedy ją poznałem. Jej uśmiech zarażał wszystkich wokół, a błysk w jej oczach powodował, że chciało się na nią cały czas patrzeć. Widok jaki zastałem, kiedy wszedłem do pokoju, a ona zakładała mój t-shirt był widokiem, który zapamiętam do końca życia. Jej ból na twarzy jaki pojawiał się za każdym razem, kiedy wykonywała jakiś ruch, jej smutek i zmęczenie... to nie była już ta sama Lily! Wtedy zrozumiałem jedno! Że im dłużej tkwiła przy mnie tym bardziej cierpiała i była krzywdzona. Niszczyłem ją swoim życiem, swoimi sekretami! Nie zasługiwała na taki los! Powinna być z mężczyzną, który ją nie tylko szczerze pokocha, ale i da jej szczęście – prawdziwe szczęście – a nie wieczne utrapienie, zmartwienia, ból i strach o własne życie. Usłyszałem ciche pukanie do drzwi. Otwarły się po czym pojawiła się w nich głowa Philipa.

    - Śpi? - wyszeptał.

    - Tak! - również również starałem się mówić cicho.

    - Zejdziesz na dół? - zapytał.

KWIAT LOTOSUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz