- Aaaaa! Mówisz poważnie?! - wykrzyczałam radośnie patrząc na stojące przede mną śnieżnobiałe Audi.
- Tak! - uśmiech na twarzy Chrisa zdradzał, że mówił szczerze. - To jak?! - skierował w moją stronę rękę, z trzymanym między palcami kluczykiem do auta.
Spojrzałam na niego. Prezentował się jak zwykle wspaniale. Biały t-shirt i jeansowe spodnie, które miał na sobie wyglądały jakby dopiero co je założył. Nie widać po nim było, że spędził cały dzień w biurze. Gdyby nie delikatne cienie pod oczami oznaczające zmęczenie pomyślałabym, że w ogóle nie pracował.
- Oczywiście, że chcę! - rzuciłam się na niego. - Dziękuję! - pocałowałam go jak tylko wręczył mi kluczyki.
- Tylko nas nie rozbij na jakieś palmie! - zażartował wsiadając do auta jako pasażer.
- Bardzo śmieszne! - mimo wszystko uśmiech nie schodził mi z twarzy.
Otwarłam drzwi i wsiadłam do czarnego potwora. Tak jak na zewnątrz samochód był jasny i biały, tak w środku wszystko było czarne, albo szare. Skórzane, wygodne fotele aż prosiły o to, by usiąść na nich swoim tyłkiem. Rozejrzałam się po wnętrzu. Było wspaniałe i eleganckie. Widać było od razu, że auto zaliczało się do tych z wyższej klasy. Wnętrze praktycznie niczym się nie różniło od wnętrza Mercedesa za wyjątkiem ilości miejsc, ponieważ Audi było dwuosobowe.
Uruchomiłam silnik. Słysząc potężny ryk aż się uśmiechnęłam. Czuć było w nim siłę i moc. To będzie wspaniała przejażdżka! Pomyślałam.
Spojrzałam na Chrisa. Zaczął coś wpisywać w nawigację. Po chwili pokazała mi się na ekranie wyznaczona trasa.
- Jedź zgodnie z nawigacją! - odparł po czym włożył okulary przeciwsłoneczne na nos i rozsiadł się wygodnie.
- Oczywiście panie Saralaz! - posłałam mu lubieżny uśmiech i wcisnęłam pedał gazu.
Opuściliśmy kurort. Zmierzaliśmy w stronę miasteczka. Im dalej byliśmy od kurortu tym Chris był coraz spokojniejszy i coraz bardziej wyluzowany. Widać było, że praca dawała mu nieźle w kość. Nic dziwnego! Praktycznie całymi dniami pracował. Co z tego, że spędzał ten czas w przepięknym kurorcie nad oceanem, do którego ludzie na ogół przyjeżdżali wypoczywać! Kurort nieważne jak piękny był, był w dalszym ciągu jego miejscem pracy. Zapewne nie potrafił się już aż tak zrelaksować wiedząc, że dookoła niego byli jego pracownicy, którzy czujnie śledzili każdy jego ruch. Był najważniejszą osobą w kurorcie. Ktoś taki nie mógł pozwolić sobie na pełną swobodę.
Na dodatek ostatnie informacje jakie krążyły w mediach odnośnie wybuchu na Kubie spowodowały, że Chris stał się osobą, o której jeszcze bardziej się rozmawiało. Sensację jaką zrobiły media z tej sprawy spowodowały, że nawet ja miałam tego wszystkiego dosyć, a co dopiero on. Zapewne zmęczony był całą tą sytuacją. Wcale mu się nie dziwiłam, że marzył o tym, by się wyrwać i pojechać przed siebie z dala od tych wszystkich ciekawskich spojrzeń pracowników, szeptaniny gości kurortu i całego tego szmatławca, który wyświetlany był w telewizji i drukowany w gazetach.
Przypomniał mi się dzień powrotu z Austrii. To było jakoś dwa tygodnie temu. Przed kurortem czekało pełno dziennikarzy. Wszyscy chcieli uzyskać jakiekolwiek informacje od Chrisa odnośnie kurortu „La Victoria". Wszyscy chcieli wiedzieć co było prawdziwą przyczyną wybuchu, jakie kroki podjęto oraz czy znaleźli sprawcę... Krzyczeli, robili zdjęcia, nagrywali... nie odpuszczali. Chcieli sensacji, wiadomości... chcieli czegokolwiek zwłaszcza po tym jak na Kubie nie otrzymali nic.

CZYTASZ
KWIAT LOTOSU
Literatura FemininaKontynuacja 1 części „LILIA WODNA". „To, co uważamy za dobre, nie zawsze takie jest. Tak samo to, co uważamy za złe, nie zawsze musi być aż takie straszne. Ale co jeśli to, co dobre faktycznie jest dobre, a to, co złe-jest po prostu złe? Wtedy spraw...