Rozdział ósmy

2.5K 150 40
                                    


Całą swoją energię włożyłam w otwarcie oczu, które zdawały się ważyć co najmniej tonę. Uchyliłam najpierw jedno oko i niepewnie rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znajduję. Chwilę mi zajęło zanim zrozumiałam, że pokój wydaje się aż zanadto znajomy.

Ogarnęła mnie panika. Znowu wróciłam do punktu wyjścia.

Podniosłam się po pozycji siedzącej, ale zawroty głowy kazały mi się ponownie położyć. Na myśl, że cały mój wysiłek poszedł na marne, że nic nie zdziałałam moim zniknięciem, a być może tylko rozzłościłam Ashera, rozpłakałam się niczym małe dziecko. Kompletnie nic nie przychodziło mi do głowy, co pomogłoby mi się od niego uwolnić.

Rozejrzałam się po dobrze mi znanej sypialni i zatrzymałam wzrok na ramkach z naszymi zdjęciami. Poczułam wstręt na ich widok, ale jednocześnie tęskniłam za chłopakiem, którym był, gdy się poznaliśmy. Zastanawiam się, co było czynnikiem jego zmiany, i w którym to momencie straciłam chłopaka, którego kochałam. A może od zawsze taki był tylko dobrze się ukrywał? Czasami ludzie stwarzają pozory, żeby zdobyć to, czego pragną. A tym, co on chciał mieć, byłam ja.

Wiedziałam, że już nigdy go nie odzyskam. Zrobiło mi się smutno na tę myśl, ale nie chciałam też za wszelką cenę walczyć o ten związek. Nie byłam pewna, czy to życie z czasem zmieniło go w tak zaborczego potwora, czy po prostu był taki od samego początku. Żałuję tylko, że potrzebowałam aż tylu lat, żeby to dostrzec.

Chęć uwolnienia się od niego była na tyle silna, że oszołomienie w mojej głowie spowodowane lekiem, który mi podał, odeszło na dalszy plan. Szybkim krokiem podeszłam do drzwi z zamiarem konfrontacji z Asherem. Nie mógł robić ze mną, co mu się żywnie podoba. Nie byłam jego własnością, a już na pewno nie miał miał prawa nazywać mnie swoją dziewczyną.

Mocno pociągnęłam za klamkę, ale ta ani drgnęła. Nie mogłam uwierzyć, że zamknął drzwi na klucz. W głowie mi się nie mieściło, że postanowił mnie więzić tylko dlatego, że z nim zerwałam. Teraz wiedziałam już, że ten człowiek miał nie po kolei w głowie. Bałam się pomyśleć, co jego problemy psychiczne każą mu zrobić w następnej kolejności.

— Wypuść mnie! — Zaczęłam gwałtownie uderzać w drewniane drzwi. — Słyszałeś? Masz mnie w tej chwili wypuścić, ty chory pojebie! — krzyczałam z całych sił.

Płuca bolały mnie od wrzasku, który wydobywał się z moich ust. Adrenalina zaczęła krążyć w moich żyłach. Ogarnęła mnie dzika furia. W tym momencie byłam gotowa zrobić wszystko, żeby wydostać się za progi tego cholernego domu.

Niestety moje wołanie nie doczekało się żadnej odpowiedzi. Zsunęłam się po drzwiach na podłogę, czując pulsujący ból w obu pięściach. Miałam wrażenie, że zdarłam cały głos na marne.

Jego pewnie i tak nie było w domu.

Jak zawsze.

***

Ocknęłam się na dźwięk przekręcanego zamka w drzwiach. Szybko uciekłam od drzwi na drugą stronę pokoju. Rozejrzałam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu przedmiotu, który mógłby mnie obronić. Niczego takiego nie znałam. Założę się, że pochował wszystkie rzeczy, którymi mogłabym mu zrobić krzywdę.

Drzwi powoli się uchyliły, a mnie serce podeszło do gardła. Nie wiedziałam, w jakim jest nastroju, ani jak bardzo był na mnie wściekły. Odrzucałam od siebie myśli, które sugerowały mi, w jaki sposób mnie ukaże.

W tym przypadku pobicie wcale nie wydaje się być takim złym pomysłem.

Nie chciałam, żeby mnie dotykał. Oczami wyobraźni widziałam, jak jego wstrętne łapska suną po moim ciele, a on z zadowoleniem czerpie przyjemność z mojego sprzeciwu. Wystraszyłam się, bo jeśli mój strach tak bardzo go podnieca, to jak zadziała na niego mój protest?

Twoja na zawsze |ZAKOŃCZONA|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz