Rozdział dwudziesty czwarty

2K 127 39
                                    

Jayden

Tamtego wieczoru...

Zamknąłem drzwi z wielkim bólem serca. Czułem, jak wypala się w nim ogromna dziura, którą tylko jedna osoba mogłaby wypełnić. Ale ona tego nie zrobi. Nie może, bo odeszła.

Bo ja pozwoliłem jej odejść.

Byłem kompletnym kretynem, że jej nie zatrzymałem. Czułem się jak ostatni dupek, gdy patrzyłem prosto w jej oczy i dostrzegłem jej łzy, ale nic z tym nie zrobiłem. Po prostu stałem tam jak idiota i oglądałem jej krwawiącą duszę.

Wiedziałem, że to moja męska duma nie pozwoliła mi zareagować. Chciałem, żeby też trochę pocierpiała po tym, co mi zrobiła. Zabiła nasze dziecko. Zamordowała owoc naszej miłości. W głowie mi się nie mieści, że miała czelność to przede mną ukrywać przez tyle lat. Do tego ten idiota jej w tym pomógł. Krew mnie zalała, gdy opowiadał mi o aborcji, jakby chodziło o wyrwanie zęba. Pierdolony psychol.

Serce mi się kraje, gdy myślę o tym, że nasze dziecko miałoby teraz pięć lat. Być może chodziłoby już do przedszkola. Gdyby to była dziewczynka to na pewno byłaby tak piękna, jak jej matka. A gdyby jednak urodził się chłopiec to na sto procent byłby mega przystojniakiem. Po tatusiu, rzecz jasna. Uśmiechnąłem się na to wyobrażenie, ale po chwili na moje usta znów wrócił smutek i żal.

Jej albo jego już nigdy nie będzie. Nie będę miał tego szczęścia poznać własnego dziecka, bo ona się go pozbyła. Potraktowała je jakby było wrzodem na tyłku. Złość ponownie się we mnie zagotowała i teraz już nie miałem żadnych wyrzutów sumienia co do tego, jak ją potraktowałem. Zasłużyła sobie na to bez względu na to, czy nadal ją kocham, czy też nie.

Od dwóch tygodni mam takie wahania nastroju. W jednej chwili pragnę do niej zadzwonić i obiecać, że wszystko będzie dobrze, że jakoś sobie z tym poradzimy. Ale zaraz potem ogarnia mnie nieokiełznana wściekłość i marzę o tym, aby ją raz jeszcze zranić. To popierdolone. Zachowuję się gorzej niż baba przed okresem.

— Tutaj jesteś — Z rozmyślań wyrwał mnie głos Hannah. — Twoja znajoma już poszła? Zrobiłam nam wszystkim kawę. — dodała wyraźnie zasmucona.

Popatrzyłem na moją małżonkę, ale nie czułem już tego samego, co na początku naszego związku. Wiedziałem, że namiętność i pożądanie już dawno temu się wypaliły. W tamtej chwili przypomniałem sobie, dlaczego przez ostatni rok byliśmy w separacji. Nie było już między nami chemii. Nie dogadywaliśmy się, coraz częściej się kłóciliśmy o tak naprawdę błahe sprawy. Oboje stwierdziliśmy, że to świetne rozwiązanie i każde z nas będzie mogło w spokoju przemyśleć i poukładać swoje życie.

Niestety po wieczorze zaręczynowym miłości mojego życia, na której dowiedziałem się o jej okrutnych czynach, pojechałem do Hannah, żeby się  wyładować. W progu rzuciłem się na jej usta i pozwoliłem sobie na chwilę zapomnieć o bólu, który zaoferował mi ten świat. Potraktowałem ją jak tanią dziwkę, za co przeprosiłem, ale kazała mi się niczym nie przejmować, bo sama tego potrzebowała.

Tak więc po dziś dzień, od prawie dwóch tygodni, spotykam się z żoną na szybkie numerki. Czasami zostaje na noc, ale nic poza tym.

— Słuchasz ty mnie w ogóle? — Po raz kolejny pogrążyłem się w myślach, co ostatnio zdarza mi się bardzo często.

— Tak, tak. Leah miała ważną sprawę i musiała się spieszyć — dodałem beznamiętnym głosem. — Wypijemy tę kawę razem, a później też muszę uciekać do pracy.

Hannah spojrzała na mnie zadziornie, ale ja nie miałem już na nią ochoty. Nie, jeśli przed chwilą w zasięgu ręki miałem Leah.

— Przestań — rzuciłem niechętnie, gdy zaczęła dłońmi krążyć po mojej klatce piersiowej. — Nie mam ochoty.

Kobieta jednak się nie poddawała. Przysunęła się do mojej twarzy, ale gdy odwróciłem głowę w drugą stronę, popatrzyła na mnie wnikliwie, po czym rzuciła się na moją szyję.

— Odejdź — poprosiłem i próbowałem odkleić ją od mojego ciała. — Słyszysz?

Nie będę ukrywał, była mocno napalona, ale nie miałem zamiaru z tego skorzystać. Hannah stawała się coraz bardziej nachalna, a mnie powoli puszczały nerwy. Wybuchnąłem, gdy złapała mnie za krocze, pomimo mojego sprzeciwu.

— Do kurwy nędzy, Hannah! — wykrzyczałem. — Zostaw mnie w spokoju! Czy nie widzisz, że nie mam ochoty na twoją nagrzaną cipkę?!

Kobieta natychmiast się ode mnie odsunęła i wyprostowała. Popatrzyła na mnie, jakbym zabił jej matkę. Może zbyt ostro ją potraktowałem, ale ona też nie była zbyt miła w stosunku do mnie.

— Nie chciałem krzyczeć — wytłumaczyłem spokojnym tonem. — Wybacz.

Wzrok miałem spuszczony w podłogę. Nie chciałam na nią patrzeć. Nie dlatego, że nie chciałem się z nią pieprzyć, ale dlatego, że było mi wstyd. Obiecałem sobie kiedyś, że nigdy nie podniosę głosu ani ręki na kobietę, a to pierwsze ostatnio bardzo często mi się przytrafia. Mam nadzieję, że to drugie nigdy się nie wydarzy, a jeśli tak się stanie, to proszę, utnijcie mi rękę.

— Pójdę już — powiedziała cicho Hannah i ruszyła w stronę sypialni. — Gdybyś mnie potrzebował, daj znać. — dodała niemal z wyrzutem.

Czyżby nie podobał jej się nasz tymczasowy układ? Byliśmy zgodni co do tego, że nam obojgu przyda się trochę zabawy i odstresowania. Identyczna sytuacja była z separacją. Nie chcieliśmy rozwodu, bo nie byliśmy pewni, czy chcemy zakończyć to raz na zawsze, czy to tylko przejściowy etap. Dlatego nie bardzo rozumiem jej oburzenie.

Zamknąłem drzwi na klucz, gdy Hannah opuściła moje mieszkanie. Podszedłem do barku wypełnionego alkoholem i nalałem sobie szklankę whisky. Wychyliłem całą zawartość naczynia. Gorzki trunek spłynął po moim gardle i rozpalił mój żołądek. Szybko nalałem sobie drugiego drinka. Tego dnia nie zamierzałem pokazywać się w pracy. Na pewno poradzą sobie beze mnie.

Rozkoszując się napojem, który palił mnie w gardło zacząłem rozmyślać o przeszłości. O Leah. Do głowy napłynęły mi obrazy z naszej pierwszej randki, pierwszego pocałunku, który skradłem jej jednego wieczoru, i naszego pierwszego zbliżenia. Doskonale pamiętam, jak stękała i jęczała, z bólu i podniecenia, gdy pierwszy raz wbijałem się w jej drobne ciało. Na samo to wyobrażenie się podnieciłem. Leah była cudowna. Nadal jest nieziemsko piękna, a jej bezbronność sprawiała, że zapragnąłem przygarnąć ją pod swoje skrzydła i chronić przed złem tego świata.

Szybkim krokiem popędziłem do sypialni i otworzyłem ogromną szafę, która skrywała moje tajemnice. Wyjąłem z niej czarne pudełko, do którego nie zaglądałem od dobrych kilku lat. Uchyliłem wieko i wziąłem głęboki wdech, jakbym nie wiedział, co tam się znajduje, chociaż doskonale zdawałem sobie z tego sprawę. Przyglądałem się zawartości pudełka i miałem wrażenie, że ścisnęło mnie serce, ale nie wiedziałem, czy to w ogóle możliwe. Wziąłem do ręki dziesiątki zdjęć, które przedstawiały mnie i ją. Ja i ona. Jayden i Leah.

Nie byłem pewien, czy to przez alkohol, czy przez emocje, które opanowały moje ciało, ale w moich oczach zebrało się kilka łez. Szybko je otarłem i jeszcze przez długi czas przyglądałem się naszym zdjęciom. Uczucie, które mi wtedy towarzyszyło, było nie do opisania.

Jeszcze długo po odłożeniu pudełka na swoje miejsce myślałem o niej. O nas. Nie mogłem pozbyć się jej obrazu z mojej głowy, dlatego po opróżnieniu kolejnej szklanki, chwyciłem za telefon i wybrałem jej numer.

Kiedy już któryś raz z rzędu nie odebrała telefonu, postanowiłem wysłać jej wiadomość.

Leah, proszę, wróć do mnie. Potrzebuję cię.

Minął już jakiś czas, a ja nadal nie doczekałem się odpowiedzi. Alkohol krążący w moich żyłach kazał mi próbować się z nią skontaktować do upadłego. Po raz enty wybrałem jej numer, ale na szczęście już po drugim sygnale ktoś odebrał.

— Leah, skarbie. Przep... — zacząłem bełkotać, ale rozmówca po drugiej stronie szybko mi przerwał.

— Ty skurwysynie. — wysyczał Asher, a ja gwałtownie się rozłączyłem.

Jestem pierdolonym kretynem.

Twoja na zawsze |ZAKOŃCZONA|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz