Kim jestem?

39 9 2
                                    

― Mamy go!

Lekarze nie powstrzymywali radości. Pogratulowali sobie, a główny koordynator został poklepany po plecach przez swoich kolegów. Cała aparatura sprzed zabiegu, monitorująca stan Marcusa, wróciła na swoje poprzednie miejsce. Podpięto mu pod wenflon kroplówkę i nałożono na palec miernik pulsu serca. Lekarze osłuchali mężczyznę, a on poddawał się wszelkiej egzaminacji bez sprzeciwu. Nie dlatego, że im ufał, zwyczajnie nie miał siły protestować.

― To cud! ― zakrzyknął jeden z lekarzy, wcześniej nazwany Clarkiem. Na jego szyi dyndał krzyżyk. ― Nie dość, że wyciągnęliśmy biedaka z łoża śmierci, to jeszcze obudził się po tygodniowej śpiączce!

― Nie wiem, jak doszło do tego migotania ― powiedziała Cindy. ― Jego stan, mimo kilku złamań i wstrząsu mózgu był stabilny, a tu nagle takie coś.

― Nieźle nas chłopie wystraszyłeś ― zwrócił się do Marcusa lekarz, który koordynował całą grupą. ― Jestem doktor O'brien. Znajduje się pan w szpitalu Butterworth, w Grand Rapids. A to, Cindy Henry, Clark Stephens oraz Matthew Rawson. Jest im pan dłużny swoje życie. Właściwie, ojciec, przepraszam. Tutaj wszyscy dla nas są równi, traktujemy każdego jak prezydenta. Życie to życie.

Euforia lekarzy wyglądała na przesadzoną, lecz nie dziwił się im. Zapewne właśnie otrzymali największą nagrodę po kilku latach ciężkich studiów.W Marcusie szalała irytacja oraz złość, gdyż ciągle pamiętał ciepło głosu oraz „lekkość", którą obdarzyły go zaświaty.

Dopiero teraz do księdza dotarło uczucie uciskającego nogę gipsu oraz ciasno związanego bandażu na głowie. Uświadomił sobie swoje położenie i czaszka eksplodowała mu bólem, daleko przewyższającym to, co czuł w trakcie defibrylacji.

― Vicodin, szybko! ― Znieczulenie podano w postaci tabletek, dosłownie trzydzieści sekund po pierwszych objawach kapłana. Placebo zadziałało od razu, ale na prawdziwe ukojenie musiał poczekać jeszcze kilka minut. Lekarze rozeszli się, został tylko doktor O'brien, który nadal sprawdzał na monitorze funkcje życiowe pacjenta.

― Panie doktorze. ― Ledwie żywy głos Marcusa oderwał lekarza od zajęć. ― Głodny jestem.

― Tak, tak. Nic dziwnego, zaraz pielęgniarka przyniesie specjalne jedzenie i wodę. Muszę jeszcze zadać kilka pytań.

― Dobrze.

― Imię i nazwisko.

To pytanie, niby zwyczajne, zaskoczyło go jak zdrada w długoletnim związku. Nie pamiętał swojego imienia. Wszystko, co wiedział, wywnioskował z obecnej sytuacji oraz podsłuchanych dialogów. W pamięci miał jedynie rozmowę ze światłem i to jak go ratowano. Pragnął wyciągnąć cokolwiek z czarnej otchłani pamięci, jednak wspomnienia jakby bawiły się z nim w berka ― gdy już wierzył, że któreś chwycił, robiło unik i zostawał z pustymi rękoma. Umiał mówić, znał pojęcia, ale to wszystko, co zostało z dawnego Marcusa.

Oblał go zimny pot oraz owładnęło uczucie strachu o najbliższą przyszłość.

RozgrzeszenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz