Rok wcześniej (noc cz. VI)

20 9 0
                                    


― Ostatni raz u spowiedzi świętej byłem dwa tygodnie temu. ― Ojciec Marcus wzdrygnął się mimowolnie. Dwa tygodnie wcześniej znaleziono poprzednią ofiarę mordercy, który teraz ponownie przystąpił do sakramentu. ― Rozgrzeszenia nie otrzymałem. Pana Boga obraziłem następującymi grzechami...

Opis grzechów był tak dokładny, że ksiądz walczył z sensacjami w żołądku. Musiał słuchać, to jego święty obowiązek, ale po raz pierwszy sprawiało mu to aż tak wielki trud. Pistolet leżał obok łokci mordercy, ponieważ tamten miał złożone dłonie. Podsumowując, penitent zabił dwie osoby, ukradł broń emerytowanego policjanta – pijaka, a także dokonał kilku innych bardzo drobnych grzechów, w porównaniu z tymi poprzednimi.

― Dlaczego zabiłeś? ― spytał kapłan.

― Ze złości ― nastawienie oraz głos mordercy zmieniły się w trakcie trwania jego wizyty w kościele. Głos z hardego na uległy, nastawienie z bezczelnego i pewności siebie na otwarte i niepewne. Takie przynajmniej ksiądz odniósł wrażenie, nie wiedział bowiem, czy stres nie bawi się jego percepcją. Czasem nadzieja potrafi omamić człowieka niczym obietnice polityków.

― Złość staje się grzechem, gdy jej motywacją jest egoizm lub gdy przerodzi się w gniew, ale można sobie z tym poradzić, jeśli spotka się z Bogiem w modlitwie. Jaki był prawdziwy powód?

― Przyszedłem po rozgrzeszenie, a nie do psychologa... ― warknął morderca, lecz już nie wydawał się tak groźny jak na początku. Klęczał, lekko przygarbiony jakby czekał na zruganie od nauczyciela.

― Dam ci radę, od serca. Jeśli wierzysz w Boga, synu, dobrze jest powierzyć sprawę, z którą przyszedłeś, jego sprawiedliwości. Bóg stawia nam na drodze różne przeszkody, a gdy je pokonamy, okazuje się, że jest to dla nas dobre doświadczenie. Zaufaj Panu.

Morderca nic nie powiedział. Ksiądz dostrzegł jedynie, że przygryzł wargę.

― Przyszedłeś po rozgrzeszenie ― kontynuował kapłan. ― Tego nie można żądać, jest to łaska od Pana za skruchę, za chęć poprawy. To Bóg miłosierny nas nią obdarowuje, a nie my wydzieramy Mu ją z rąk. Skąd mam wiedzieć czy żałujesz? Czy zaraz nie wyciągniesz pistoletu i nie powtórzysz grzechu?

― Zaufaj Bogu, ojcze. ― Ta odpowiedź zmroziła krew w żyłach księdza. ― W twych ustach te słowa dużo znaczą. Żałuję, dzięki tobie, żałuję.

Głos mordercy drżał. Kapłan nie rozumiał czemu, jego oprawca rozkleił się i zaczął płakać jak dziecko. Marcusowi zrobiło się żal mężczyzny, ponieważ teraz wyglądał jakby wyszedł z jakiegoś transu, snu, może opętania. Szatan potrafił złamać nawet najbardziej harde sługi Boga, a co dopiero kogoś, kto długo już był pogubiony. W jednym momencie cała zła aura wraz z powłoką macho zniknęła, uwalniając emocje, które kryły się gdzieś na dnie serca mężczyzny. Maska spadła.

RozgrzeszenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz