*SEAN
Wszedłem zadowolony do szkoły. Wyjątkowo jak na poniedziałek byłem pełen energii. Zazwyczaj tak nie mam. Nikt tak nie ma.
-siema bracie!-usłyszałem głos Cola i odwróciłem się w stronę, z której on dobiegał.
-co Ty tu robisz? Nawet nie masz tutaj szafki-powiedziałem podchodząc do kumpla.
Brunet siedział na gipsowej półce, na której zazwyczaj podczas przerw siadali uczniowie skręcający papierosy. Bokiem opierał się o szafkę, która stała obok.
-Lauren ma gdzieś tu szafkę-powiedział chłopak uśmiechając się
-nie wierzę-powiedziałem śmiejąc się
-co?-
-to przez Lauren zniknąłeś tak szybko w piątek?-
-tak i niczego nie żałuję-na twarzy chłopaka pojawił się szczery uśmiech
Pokręciłem głową z niedowierzaniem.
-sorki, mogłabym się dostać do szafki?-usłyszałem za sobą cichy i niepewny głos.
Odwróciłem się, żeby przepuścić jakąś biedną, zawstydzoną pierwszoklasistkę. Jednak gdy tylko to zrobiłem, zobaczyłem te krótkie pofalowane błękitne włosy.
Od razu spojrzałem na jej ubranie. Była w samej bluzie. Żadnej kurtki. Dziewczyno jest 8 rano, co jest z Tobą nie tak?
-nie jest Ci aby zimno?-spytałem ironicznie, przepuszczając ją.
-nie bardzo-odpowiedziała uśmiechając się lekko.
Kłamała.
Jej policzki były całe czerwone od mrozu.
Podeszła do szafki, o którą opierał się Cole. Otworzyła ją i od razu powiesiła na wieszaku bluzę.
Miała na sobie czarne rurki i dwie czarne bluzki.
Wyjęła z szafki buty i rzuciła je na podłogę. Spojrzeliśmy z Colem na siebie i lekko się uśmiechnęliśmy. Miała identyczne pary butów.
Niebieskowłosa schyliła się i cicho syknęła z bólu, a jej ręką wylądowała na plecach. Szybko jednak wróciła do czynności, przypomniawszy sobie, że stoimy obok.
-myślę, że nie przyjdzie dzisiaj, wytrzeźwiała i nie chce Cię spotkać-powiedziałem odruchowo, żeby zabić ciszę.
-poczekam do dzwonka-stwierdził
Dziewczyna zmieniła buty i powoli się wyprostowała. Włożyła wcześniejsze obuwie do szafki i wyjęła ze środka kilka książek i zeszytów.
Włożyła rzeczy do plecaka i minęła nas patrząc w podłogę.
-dziwna jakaś-
-mówiłem Ci już. Ja idę, nie zamierzam się spóźnić na matmę-
*MARA
Wyszłam z szatni w miarę wolno, aby nie zwracać na siebie uwagi chłopaków. Choć miałam ochotę stamtąd wybiec, dałam radę powstrzymać się przed tym głupim ruchem.
Stawiając nogę ma co drugim schodku weszłam za samą górę.
-hej-powiedziałam podchodząc do pary blondynów.
-cześć-odpowiedzieli w tym samym czasie uśmiechając się do mnie.
-co tak późno?-spytała Vicki troskliwyma głosem
-pociąg nawalił i się spóźnił-
-słyszałaś o obozie?-
-tak, mama mi kazała jechać-
-naprawdę, ale super!-pisnęła Vicki wstając i przytulając się do mnie
-będziemy razem w pokoju?-spytałam z nadzieją-proszę-
-oczywiście-
Rozbrzmiał dzwonek na lekcje i wszyscy z posępnymi minami weszliśmy do klasy.
-*-
-dlaczego muszą nam robić zastępstwo na ostatniej lekcji?-spytała Vicki wieszając mi się na ramieniu
-Mara powiedz mi, dlaczego?-patrzyła na mnie błagalnym wzrokiem
-Vicki, naprawdę nie wiem, ale nie jest tak źle, zobacz zostało jeszcze-mówiłam patrząc na zegarek-ponad 20 minut-
Już sama zwątpiłam w to, że będzie dobrze. Nasza kochana dyrekcja postanowiła zorganizować nam zastępstwo z katechetką na ostatniej lekcji.
-umrę-powiedziała blondynka i położyła się na ławce.
Rozejrzałam się po sali. Żółte ściany prawie w całości były obklejone zdjęciami z Bogiem, Jezusem, Świętymi i papieżami.
Odwróciłam się do tyłu. Za nami były jeszcze dwie ławki. Przy jednej siedział Peter grzebiąc w swoim telefonie, a na ostatniej leżało kilka granatowych książek.
-heej-powiedziałam cicho-podasz mi tę książkę-dodałam gdy przyjaciel zwrócił na mnie uwagę.
Chłopak podał mi niewielką granatową książkę. Z przodu był złoty napis ''PISMO ŚWIĘTE NOWEGO TESTAMENTU'', oraz złoty rysunek otwartej książki i leżącego na nim zdechłego gołębia. Albo przynajmniej wyglądającego na martwego. Chyba nie dawali by takich wzorów na Biblii.
-mam coś idealnego dla Ciebie-powiedziałam lekko kopiąc towarzyszkę mojej niedoli.
Dziewczyna spojrzała na mnie.
-przeczytać?-
-dajesz-powiedziała uśmiechając się lekko
Otworzyłam na losowej stronie. Mój wzrok od razu przykuł pogrubiony napis ''Powszechny grzech ludzkości''. Przeczytałam go na głos i zerknęłam czy przyjaciele aby na pewno mnie słuchają.
-cóż więc? Przewyższamy ich? Wcale nie! Albowiem już przedtem obwiniliśmy Żydów i Greków o to, że wszyscy są pod wpływem grzechu-czytałam starając się oddać emocje jak najlepiej potrafiłam- jak napisano: Nie ma ani jednego sprawiedliwego-
-aaa, Jade przestań-powiedział cicho blondyn szarpiąc mnie lekko za rękę
-nie masz, kto by rozumiał, nie masz, kto by szukał Boga-czytałam dalej nie zwracając uwagi na prośby chłopaka-wszyscy zboczyli...-
Blondyn wyrwał mi książkę z ręki.
-hej-powiedziałam obużona i zmrużyłam oczy.
-dosyć tego-powiedział i również zmróżył oczy.
Siedzieliśmy tak chwilę wpatrując się w siebie ze złością. Żadne z nas nie miało ochoty przegrać tego ''pojedynku'', jednak gdy usłyszeliśmy dzwonek oboje poderwaliśmy się do góry.
CZYTASZ
I can't live without it
Teen FictionJak to jest, gdy patrzysz na drugą osobę i widzisz jak powoli się niszczy? Jak nieumyślnie prowadzi siebie do śmierci? Jak przez uzależnienie, czy chorobę stacza się? On wiedział. Ona nie. Bo to właśnie ją powoli wykańczała choroba. Chęć czucia dopr...