7

86 3 0
                                    

*SEAN

Szedłem powolnym krokiem w kierunku szkoły. Kółka mojej walizki wydawały ten charakterystyczny denerwujący dźwięk, wpadając w szpary między płytami chodnikowymi.

Obok mnie szła Lisa i Jo, znajomi z mojej klasy. Było dość wcześnie, kilka minut przed 7., a my szliśmy w ciszy.

Nie była to jednak niezręczna cisza. Po prostu każdy z nas myślał o obozie, który teoretycznie rozpocznie się za kilka godzin, gdy będziemy na miejscu. W praktyce obóz zaczął się w piątek, gdy wszyscy wróciliśmy do domu i pożegnaliśmy się z szkołą na tydzień.

Stanęliśmy przed zielonym autokarem stojącym na przeciwko naszej szkoły.

Wielu uczniów stało już bez walizek i rozmawiało ze sobą. Było też kilku rodziców pierwszoklasistów.

We trójkę poszliśmy z naszymi torbami na drugą stronę pojazdu i spakowaliśmy nasze walizki do luk bagażowych.

Później podeszliśmy do reszty naszych znajomych, z którymi zbiłem pionę na powitanie.

Rozejrzałem się po ludziach obecnych na placu, w poszukiwaniu Cola. Gdy stwierdziłem, że nie ma go jeszcze wyciągnąłem z kieszeni telefon i napisałem do niego.

Ja: za ile będziesz?

Cole: już mordo

Cole: 10 min mi daj

Uśmiechnąłem się pod nosem. Nie wierzę, że on kolejny rok z rzędu się spóźnia na wyjazd.

Cole: zajmij mi dobre miejsce przy oknie

Spojrzałem na wyświetlacz i odczytałem wiadomość. Pokręciłem głową ze zrezygnowaniem i wszedłem do autokaru.

Od razu poszedłem na sam tył. Większość miejsc była jeszcze wolna. Doszedłem do ostatniego rzędu i spojrzałem na pięć siedzeń obok siebie.

Zdecydowanie nie.

Cofnąłem się o jeden rząd i położyłem na nim mój prawie pusty plecak. Dwa miejsca przed nami były już zajęte. Na jednym leżał niebieski koc i poduszka, jak podejrzewałem należące do Miley. Ona zawsze brała ze sobą koc i poduszki.

Wyszedłem z autokaru i na mojej twarzy pojawił się uśmiech, bo w oddali zobaczyłem mojego przyjaciela zmierzającego bardzo szybkim tempem w kierunku autokaru.

-hej, chodź mi pomóż-powiedział nawet nie zatrzymując się przy nas, tylko łapiąc mnie za rękę i ciągnąc za sobą.

Pomogłem mu schować jego bagaż, a gdy wróciliśmy do reszty, przyszło dwóch wf-istów, nauczycielka matematyki i mój wychowawca.

Nauczyciele jak zwykle potraktowali nas jak małe dzieci i kazali każdemu udać się do toalety.

Przyzwyczajeni do tego poszliśmy do szkoły i skierowaliśmy się do łazienek.

Gdy byłem już blisko męskiej toalety, zauważyłem, że z drzwi obok, które prowadziły do łazienki damskiej wyszła znana mi niebieskowłosa dziewczyna.

Była pochłonięta rozmową z jakąś blondynką i mnie nie zauważyła.

-czy Ty ją widziałeś?-spytał Cole, gdy staliśmy przy umywalkach.

Pokiwałem głową na tak wiedząc, że spędzę z tą dziewczyną najbliższy tydzień.

*MARA

Weszliśmy do autokaru dość szybko zajmując nasze miejsca. Peter i Vicki siedzieli za mną. Zajęłam miejsce przy oknie i powiesiłam swój plecak na oparciu siedzenia przede mną.

Poduszkę i koc wcisnęłam między siebie i okno. Klęknęłam na siedzeniu tyłem do kierunku jazdy.

-dasz radę położyć moją torebkę gdzieś u siebie?-spytała Vicki, a ja od razu zabrałam od niej bagaż i postawiłam na siedzeniu obok mnie.

Wróciłam do mojej poprzedniej pozycji i zaczęliśmy rozmawiać o wyjeździe w góry.

Muszę przyznać, że gdzieś tam w głębi byłam lekko podekscytowana. W końcu nigdy nie wyjeżdżałam na żadne obozy. To był mój pierwszy.

W pewnym momencie zauważyłam, jak miejsca za parą blondynów zajmuje dwóch znanych mi brunetów.

Nie przyglądałam im się zbyt długo, bo zauważyli by to bez problemu, a to mogłoby być trochę niezręczne.

Gdy nauczyciele sprawdzili listę i autokar ruszył byłam zmuszona zmienić swoją pozycję.

Usadowiłam się bokiem do kierunku jazdy, plecy oparłam o szybę, a za głowę włożyłam poduszkę.

Skierowałam wywietrznik zimnego powietrza na swoją twarz, a nogi okryłam kocem. Zawsze jak byłam mała podróżowałam właśnie w ten sposób.

-*-

Siedziałyśmy z Vicką pod kocem i oglądałyśmy film.Właściwie to Vicki leżała na mnie, a ja na szybie.

Po tym jak Peter zasnął po wspólnym graniu w naszą gierkę Vicki przesiadła się do mnie.

Najpierw przez jakiś czas, póki autokar stał w baaardzo długim korku, grałyśmy w karty, ale gdy w końcu ruszył stwierdziłyśmy, że możemy coś obejrzeć.

I tak oto skończyłyśmy oglądając już czwartą godzinę Harrego Pottera. Byłyśmy w połowie drugiej części.

-mmm zjadłabym takie babeczki-powiedziałam ma widok słodkości na ekranie telefonu.

-przecież masz żelki-powiedziała blondynka machając paczką, którą trzymała w rękach.

-no wiem-powiedziałam, ale i tak wydęłam usta z niezadowolenia.

Nagle poczułyśmy jak autokar się zatrzymał. Zatrzymałyśmy film i spojrzałyśmy przez okno.

Staliśmy na stacji benzynowej. Większość uczniów podniosła się ze swoich miejsc. Niektórzy się przeciągali, a inni sięgali po kurtki.

-za 45 minut wszyscy mają być w autokarze, proszę nie kupować żadnych energetyków, ani alkoholu-mówiła nasza wychowawczyni przez mikrofon-uważajcie, bo tutaj też jeżdżą samochody-

Przewróciłam oczami. Jakbyśmy byli dziećmi i nie wiedzieli, że na jezdni trzeba uważać.

Vicki zaczęła wstawać, żeby przejść do rzędu za nami, ale została popchnięta przez jakiegoś chłopaka, który wybiegł z autokaru zprędkością światła, w efekcie czego wylądowała na mnie.

-lecisz na mnie?-spytałam łapiąc ją pod ręce i przytulając do siebie.

Obie zaczęłyśmy się śmiać.

Starsi uczniowie przechodzący obok nas patrzyli się na nas jak na idiotki, a przynajmniej takie miałam wrażenie.

Przeniosłam wzrok w górę i lekko podskoczyłam na widok Petera stojącego nade mną i patrzącego na mnie z udawaną złością.

-ukradłaś mi dziewczynę-powiedział oskarżycielsko, a ja nie byłam w stanie opanować swojego śmiechu.

Gdy w końcu po 10 minutach moim przyjaciołom udało się doprowadzić mnie do stanu, w którym już się nie śmiałam, wyszliśmy z autokaru i zaczęliśmy chodzić po placu, aby rozprostować kości.

Przed nami jeszcze prawie drugie tyle drogi.
















I can't live without itOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz