*SEAN
Szedłem powolnym krokiem w kierunku szkoły. Kółka mojej walizki wydawały ten charakterystyczny denerwujący dźwięk, wpadając w szpary między płytami chodnikowymi.
Obok mnie szła Lisa i Jo, znajomi z mojej klasy. Było dość wcześnie, kilka minut przed 7., a my szliśmy w ciszy.
Nie była to jednak niezręczna cisza. Po prostu każdy z nas myślał o obozie, który teoretycznie rozpocznie się za kilka godzin, gdy będziemy na miejscu. W praktyce obóz zaczął się w piątek, gdy wszyscy wróciliśmy do domu i pożegnaliśmy się z szkołą na tydzień.
Stanęliśmy przed zielonym autokarem stojącym na przeciwko naszej szkoły.
Wielu uczniów stało już bez walizek i rozmawiało ze sobą. Było też kilku rodziców pierwszoklasistów.
We trójkę poszliśmy z naszymi torbami na drugą stronę pojazdu i spakowaliśmy nasze walizki do luk bagażowych.
Później podeszliśmy do reszty naszych znajomych, z którymi zbiłem pionę na powitanie.
Rozejrzałem się po ludziach obecnych na placu, w poszukiwaniu Cola. Gdy stwierdziłem, że nie ma go jeszcze wyciągnąłem z kieszeni telefon i napisałem do niego.
Ja: za ile będziesz?
Cole: już mordo
Cole: 10 min mi daj
Uśmiechnąłem się pod nosem. Nie wierzę, że on kolejny rok z rzędu się spóźnia na wyjazd.
Cole: zajmij mi dobre miejsce przy oknie
Spojrzałem na wyświetlacz i odczytałem wiadomość. Pokręciłem głową ze zrezygnowaniem i wszedłem do autokaru.
Od razu poszedłem na sam tył. Większość miejsc była jeszcze wolna. Doszedłem do ostatniego rzędu i spojrzałem na pięć siedzeń obok siebie.
Zdecydowanie nie.
Cofnąłem się o jeden rząd i położyłem na nim mój prawie pusty plecak. Dwa miejsca przed nami były już zajęte. Na jednym leżał niebieski koc i poduszka, jak podejrzewałem należące do Miley. Ona zawsze brała ze sobą koc i poduszki.
Wyszedłem z autokaru i na mojej twarzy pojawił się uśmiech, bo w oddali zobaczyłem mojego przyjaciela zmierzającego bardzo szybkim tempem w kierunku autokaru.
-hej, chodź mi pomóż-powiedział nawet nie zatrzymując się przy nas, tylko łapiąc mnie za rękę i ciągnąc za sobą.
Pomogłem mu schować jego bagaż, a gdy wróciliśmy do reszty, przyszło dwóch wf-istów, nauczycielka matematyki i mój wychowawca.
Nauczyciele jak zwykle potraktowali nas jak małe dzieci i kazali każdemu udać się do toalety.
Przyzwyczajeni do tego poszliśmy do szkoły i skierowaliśmy się do łazienek.
Gdy byłem już blisko męskiej toalety, zauważyłem, że z drzwi obok, które prowadziły do łazienki damskiej wyszła znana mi niebieskowłosa dziewczyna.
Była pochłonięta rozmową z jakąś blondynką i mnie nie zauważyła.
-czy Ty ją widziałeś?-spytał Cole, gdy staliśmy przy umywalkach.
Pokiwałem głową na tak wiedząc, że spędzę z tą dziewczyną najbliższy tydzień.
*MARA
Weszliśmy do autokaru dość szybko zajmując nasze miejsca. Peter i Vicki siedzieli za mną. Zajęłam miejsce przy oknie i powiesiłam swój plecak na oparciu siedzenia przede mną.
Poduszkę i koc wcisnęłam między siebie i okno. Klęknęłam na siedzeniu tyłem do kierunku jazdy.
-dasz radę położyć moją torebkę gdzieś u siebie?-spytała Vicki, a ja od razu zabrałam od niej bagaż i postawiłam na siedzeniu obok mnie.
Wróciłam do mojej poprzedniej pozycji i zaczęliśmy rozmawiać o wyjeździe w góry.
Muszę przyznać, że gdzieś tam w głębi byłam lekko podekscytowana. W końcu nigdy nie wyjeżdżałam na żadne obozy. To był mój pierwszy.
W pewnym momencie zauważyłam, jak miejsca za parą blondynów zajmuje dwóch znanych mi brunetów.
Nie przyglądałam im się zbyt długo, bo zauważyli by to bez problemu, a to mogłoby być trochę niezręczne.
Gdy nauczyciele sprawdzili listę i autokar ruszył byłam zmuszona zmienić swoją pozycję.
Usadowiłam się bokiem do kierunku jazdy, plecy oparłam o szybę, a za głowę włożyłam poduszkę.
Skierowałam wywietrznik zimnego powietrza na swoją twarz, a nogi okryłam kocem. Zawsze jak byłam mała podróżowałam właśnie w ten sposób.
-*-
Siedziałyśmy z Vicką pod kocem i oglądałyśmy film.Właściwie to Vicki leżała na mnie, a ja na szybie.
Po tym jak Peter zasnął po wspólnym graniu w naszą gierkę Vicki przesiadła się do mnie.
Najpierw przez jakiś czas, póki autokar stał w baaardzo długim korku, grałyśmy w karty, ale gdy w końcu ruszył stwierdziłyśmy, że możemy coś obejrzeć.
I tak oto skończyłyśmy oglądając już czwartą godzinę Harrego Pottera. Byłyśmy w połowie drugiej części.
-mmm zjadłabym takie babeczki-powiedziałam ma widok słodkości na ekranie telefonu.
-przecież masz żelki-powiedziała blondynka machając paczką, którą trzymała w rękach.
-no wiem-powiedziałam, ale i tak wydęłam usta z niezadowolenia.
Nagle poczułyśmy jak autokar się zatrzymał. Zatrzymałyśmy film i spojrzałyśmy przez okno.
Staliśmy na stacji benzynowej. Większość uczniów podniosła się ze swoich miejsc. Niektórzy się przeciągali, a inni sięgali po kurtki.
-za 45 minut wszyscy mają być w autokarze, proszę nie kupować żadnych energetyków, ani alkoholu-mówiła nasza wychowawczyni przez mikrofon-uważajcie, bo tutaj też jeżdżą samochody-
Przewróciłam oczami. Jakbyśmy byli dziećmi i nie wiedzieli, że na jezdni trzeba uważać.
Vicki zaczęła wstawać, żeby przejść do rzędu za nami, ale została popchnięta przez jakiegoś chłopaka, który wybiegł z autokaru zprędkością światła, w efekcie czego wylądowała na mnie.
-lecisz na mnie?-spytałam łapiąc ją pod ręce i przytulając do siebie.
Obie zaczęłyśmy się śmiać.
Starsi uczniowie przechodzący obok nas patrzyli się na nas jak na idiotki, a przynajmniej takie miałam wrażenie.
Przeniosłam wzrok w górę i lekko podskoczyłam na widok Petera stojącego nade mną i patrzącego na mnie z udawaną złością.
-ukradłaś mi dziewczynę-powiedział oskarżycielsko, a ja nie byłam w stanie opanować swojego śmiechu.
Gdy w końcu po 10 minutach moim przyjaciołom udało się doprowadzić mnie do stanu, w którym już się nie śmiałam, wyszliśmy z autokaru i zaczęliśmy chodzić po placu, aby rozprostować kości.
Przed nami jeszcze prawie drugie tyle drogi.
CZYTASZ
I can't live without it
Teen FictionJak to jest, gdy patrzysz na drugą osobę i widzisz jak powoli się niszczy? Jak nieumyślnie prowadzi siebie do śmierci? Jak przez uzależnienie, czy chorobę stacza się? On wiedział. Ona nie. Bo to właśnie ją powoli wykańczała choroba. Chęć czucia dopr...