*SEAN
Wydaje mi się, że jestem ulubieńcem naszego trenera. Przede wszystkim już od pierwszej klasy to mnie wysyłają przekochani koledzy do nauczyciela z jakąś sprawą, twierdząc, że mnie lubi najbardziej.
Po drugie zawsze to ja jestem wzorem do naśladowania przy jakichkolwiek ćwiczeniach, a na dodatek trener ufa mi i wierzy, że będę w stanie wstać rano i o 7.30 przejść po wszystkich pokojach mówiąc, że za pół godziny śniadanie.
Podchodzę do ostatnich drzwi na moim piętrze i pukam. Nawet nie czekam na ''proszę'', bo kto normalny na obozie o tej porze nie śpi?
Jednak gdy otwieram drzwi widzę niebieskowłosą siedzącą na łóżku w ubraniu, z telefonem w ręku, otwierającą buzie jakby miała mi odpowiedzieć.
Ok, tego nie przewidziałem.
- o 8 jest śniadanie-powiedziałem i gdy kiwnęła głową wyszedłem z pokoju zamykając za sobą drzwi.
Dobra, jeszcze jedno pięterko i wrócę do pokoju.
Zszedłem po schodach ma dół. Wszystko wyglądało tak samo, jedynie numery pokoi zaczynały się od ''1'', a nie od ''2'' jak na drugim piętrze. Ale to raczej było logiczne.
Dreptałem ciemnym korytarzem co chwilę pukając do drzwi, otwierając je i mówiąc tę samą formułkę. Najgorzej, że będę musiał to robić przez cały tydzień, zresztą tak jak co roku.
Moi znajomi nie ułatwiają mi sprawy, przesiadując w moim pokoju do 2 nad ranem i prowadząc zawzięte rozmowy. Jedna rzecz, że ciężko spać przy głośnych rozmowach, a inna, że samemu chce się w nich uczestniczyć.
Oczywiście to wszystko zasługa Cola, który zawsze ich zaprasza i namawia do dłuższego siedzenia, rozkręcając ich i namawiając na przeróżne gry.
W końcu zamknąłem drzwi od ostatniego z odwiedzanych pokoi. Odetchnąłem z ulgą i wbiegłem po schodach, na górę. Gdy szedłem przez korytarz minąłem kilkoro osób z naszej szkoły, głównie dziewczyn, które biegały między łazienką, a pokojami.
Złapałem za klamkę i naciskając ją popchnąłem drzwi. W pokoju było dość ciemno. Od razu podszedłem do jedynego okna, znajdującego się na przeciwko drzwi.
Odsłoniłem okno i drzwi balkonowe wpuszczając do pokoju światło dziennie. Od razu zmróżyłem oczy. Za dużo światła.
-zgaś to-usłyszałem błagalny głos Cola
Odwróciłem się tyłem do okna oglądając nasz pokój. Cole leżał na łóżku obok drzwi i prawie na przeciwko okna. Od okna oddzielała go jedynie szafa.
Po drugiej, z mojej perspektywy lewej stronie pokoju, stały dwa łóżka stykające się krótszymi bokami. Na jednym z nich leżał na brzuchu Oliver, a jego ręka zwisała kilka centymetrów nad ziemią.
Spojrzałem na podłogę, na której walało się kilka puszek po coli i paczki po chipsach. Czemu ja zawsze mieszkam z takimi syfiarzami?
Podszedłem do Cola i złapałem za koniec jego kołdry. Pociągnąłem go odkrywając chłopaka i od razu usłyszałem jęk niezadowolenia.
-wstawaj śpiochu-powiedziałem.
Brunet spojrzał na mnie z chęcią mordu w oczach. Rozejrzał się po pokoju i jego wzrok zatrzymał się na Oliverze. Później podniósł głowę by spojrzeć na podłogę i chwycił jedną z leżących puszek.
Zanim zorientowałem się co robi, brunet zdążył rzucić puszkę w śpiącego blondyna.
Metalowe opakowanie odbiło się od jego głowy wydając przy tym pusty dźwięk. Brunet od razu uśmiechnął się pokazując swoje zęby.
CZYTASZ
I can't live without it
Teen FictionJak to jest, gdy patrzysz na drugą osobę i widzisz jak powoli się niszczy? Jak nieumyślnie prowadzi siebie do śmierci? Jak przez uzależnienie, czy chorobę stacza się? On wiedział. Ona nie. Bo to właśnie ją powoli wykańczała choroba. Chęć czucia dopr...