Prolog

38.3K 1.2K 178
                                    

- No więc… powiedziałam mu wtedy, że to koniec. Że to nie jego wina, że po prostu nie jestem jeszcze gotowa na poważny związek – kontynuowała Diana, układając się wygodniej na leżaku.

- A co on na to? – spytałam, kręcąc rurką w drinku.

- Powiedział, że mnie kocha – odrzekła z dystansem.

- A to świnia! – zaśmiałam się.

- I to jaka! – potwierdziła, po czym nagle zmieniła temat. – Zaprosiłaś jakichś chłopaków?

- Nie – pokręciłam głową, odkładając pustą szklankę na stolik. – Chciałam nacieszyć się babskim towarzystwem przed powrotem do szkoły.

- A weź mi nie przypominaj! – jęknęła, rozwiązując górę od bikini.

Zdjęła biustonosz i przekręciła się na brzuch.

- Cherry się spóźnia – zauważyłam, sprawdzając godzinę na moim nowym iphonie.

Ten z zeszłego tygodnia wylądował w basenie. Razem ze mną.

Diana zachichotała.

- Może chciała upewnić się, że Milo zostanie powitany dostatecznie ciepło.

- Di! – udałam zgorszoną, choć chyba zdradzał mnie szeroki uśmiech. – To jej przyrodni brat!

- Właśnie, przyrodni – powtórzyła. – Nie mów, że byś nie skorzystała, jeżeli miałabyś pod swoim dachem takiego przystojniaka.

- Ja tak, ty tak… ale Cherry chyba nie – założyłam na nos okulary przeciwsłoneczne.

- A Camille? Nie będzie jej?

- Nie, dopiero jutro wraca z Madery.

- Będzie ładniej opalona – zauważyła Di z niezadowoleniem.

- Czy ja wiem? – uśmiechnęłam się słodko. – Jak znam życie, to większość czasu spędziła w łóżku… wiesz, że ma słabość do ratowników.

- Ktoś jeszcze przyjdzie?

- Eva i Alison.

Diana się skrzywiła.

- Alison, serio? Mam wrażenie, że to pomimo naszego poziomu, kochanie – zauważyła.

- Cóż, ja tak nie uważam – ucięłam. – Cherry bardzo ją lubi, Alison jeszcze się przyda.

- Do czego? – spytała, wciąż niezadowolona, ale przynajmniej starała się to ukrywać.

- Pomoże ci z fizyką. W zeszłym roku o mało nie zdałaś, a ona miała A – wyjaśniłam spokojnie.

- Ale ona do nas nie pasuje! – wciąż protestowała.

- Więc będziemy musiały się postarać, żeby się dostosowała, prawda? - nie spuszczałam z niej wzroku.

Niechętnie skinęła głową.

- Nie wierzę, że chcesz wprowadzić kujonkę do elity – poinformowała mnie po chwili.

- Kto mówi o wprowadzeniu? Ja po prostu dbam, żebyśmy miały z nią dobre stosunki. Przeżyjesz, jeżeli będziesz musiała spędzić z nią wieczór raz na jakiś czas – stwierdziłam.

Mój telefon rozdzwonił się pierwszymi nutami piosenki Zeds Dead, nie dając jej szans na odpowiedź.

- Cherry, słońce, gdzie ty jesteś? – przyłożyłam słuchawkę do ucha.

- Przed twoją bramą – odpowiedziała, bardzo zdyszana. – Otwórz mi.

Rozłączyłam się i wstałam z leżaka.

- Jest już? – odezwała się niewyraźnie Diana, z głową wciśniętą w zagłówek.

- Pod bramą – potwierdziłam i udałam się do domu, by jej otworzyć.

Stanęłam w drzwiach, czekając, aż pokona odległość podjazdu. Obok niej szła Eva, zarzucając co chwila swoimi platynowymi włosami, a kilka kroków za nimi dreptała niepewnie Alison, którą Cherry starała się wkręcić w rozmowę.

- Rey! Boże, jak dawno cię nie widziałam! To niesprawiedliwe, że wyglądasz jeszcze lepiej niż przed wakacjami! – Eva uścisnęła mnie mocno.

Zaśmiałam się, oddając uścisk.

- Też tęskniłam – odrzekłam, gdy już mnie puściła. – Kocham ten nowy kolor – dotknęłam jej włosów, nie mogąc nie zauważyć, jak bardzo przypominają teraz odcieniem fryzurę mojej najlepszej przyjaciółki.

Dziewczyna wyraźnie się rozpromieniła.

- Masz może coś do picia? – spytała Cherry, wachlując się ręką.

- Zawsze. Wchodźcie – odsunęłam się, by mogły wejść. – Alison – zatrzymałam ją w drzwiach. – Bardzo się cieszę, że przyszłaś.

- Ja bardziej, dzięki, Rey – odparła cicho.

Odpowiedziałam uśmiechem i przepuściłam ją. Poszłyśmy do kuchni, skąd słyszałam głos Evy. Przeszukiwała szafki, najprawdopodobniej w poszukiwaniu jakiegoś alkoholu.

- Piwo jest w lodówce – poinformowałam ją. – Wczoraj był u mnie Luke wraz z połową jego drużyny pływackiej, więc obawiam się, że nic innego nie zostało.

Cherry przyssała się do butelki z wodą. Wyglądała na naprawdę zmachaną. Jej krótkie blond włosy zlepiły się w małe loczki przy skórze. Urwałam papierowy ręcznik i wytarłam jej mokre czoło.

- Coś się stało? – spytałam cicho.

Opróżniła butelkę i potrząsnęła głową.

- Milo wrócił – powiedziała, wciąż nie mogąc złapać tchu.

No kondycji to ona nie miała…

- Chodźmy na dwór – zarządziłam.

Złapałam ją za rękę i pociągnęłam w stronę drzwi na taras. Eva nas wyprzedziła i już daleka słyszałam jak witała się z Dianą. Miałam jedynie nadzieję, że dziewczyna zdążyła założyć górę od bikini…

- Basen. Masz w domu basen – Alison odezwała się, gdy wyszłyśmy z domu.

- A myślałaś, że dlaczego kazałam założyć ci kostium? – spytałam z uśmiechem.

- Chyba byłam zbyt zaskoczona, że mnie zaprosiłaś, żeby w ogóle myśleć…

Przysiadłam na moim leżaku, a nowo przybyłe rozłożyły rzeczy na tych pozostałych. Eva szybko zrzuciła z siebie sukienkę, ukazując naszym oczom wściekle różowe bikini, które więcej odkrywało, niż przykrywało. Alison też po chwili się rozebrała, jej kostium był brązowy i jednoczęściowy, a Diana po jego zobaczeniu posłała mi niedowierzające spojrzenie.

- Nie jest ci za gorąco? – zauważyłam z przekąsem, zwracając się do ubranej w bluzkę z długimi rękawami Cherry, która przysiadła obok mnie.

- Nie, Rey.

- Cherry… - westchnęłam, na co posłała mi błagalne spojrzenie swoich dużych niebieskich oczu.

Niby przypadkiem złapałam ją za ramię i odsunęłam lekko rękaw jej koszuli. Tak jak się spodziewałam, jej nadgarstek był poznaczony czerwonymi kreskami. Szybko puściłam jej rękę, nie chcąc, by ktokolwiek inny to zobaczył.

- Obiecałaś, Cherry – zarzuciłam jej cicho.

Jej dolna warga zaczęła niebezpiecznie drgać, a ja od razu pożałowałam, że tak na nią naskoczyłam.

- Za ostatni dzień lata! – zakrzyknęła nagle Eva, wznosząc puszkę z piwem ku górze. – I za to, że jesteśmy tym, kim jesteśmy!

Wszyscy przyłączyli się do toastu. Uniosłam swoją szklankę, po kolei patrząc na wszystkie zebrane. Diana czujnie czekająca na jakieś potkniecie Alison, żebrząca o uznanie i uwagę Eva, Cherry, która znów poddała się swoim nawykom… tak, za to, że jesteśmy tym, kim jesteśmy.

Pretty face {H.S.}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz