W poniedziałek wstałam jak zwykle przed szóstą. Starannie ułożyłam włosy, umalowałam się i ubrałam w piękną kwiecistą sukienkę, którą znalazłam gdzieś na dnie szafy.
Przed wyjściem jeszcze raz spojrzałam w lustro w hollu, w celu jakichś ostatecznych poprawek. Zdałam sobie sprawę, że wyglądam jak lalka. Jak duża, porcelanowa lalka. Przeraziło mnie, że zdałam sobie z tego sprawę dopiero teraz. Nie byłam w stanie się ruszyć, wpatrując się w nieskazitelną twarz w odbiciu. Kiedy to się stało?
Otrzeźwił mnie dopiero dzwonek do drzwi. Otworzyłam, a Camille i Ian wpakowali się do środka, nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
- Pada! – Ian potrząsnął głową, powodując rozpryśnięcie się kropelek wody po całym pomieszczeniu.
- Co wy tu robicie? – podniosłam brwi.
- Eskortujemy cię do szkoły, kumpelo – odparł chłopak, szczerząc zęby. – Jeszcze znowu nam tu zemdlejesz... - spojrzał porozumiewawczo na Cami.
- Powiedziałaś mu? – spytałam, trochę zła.
- Tylko jemu i Cherry – przewróciła oczami. – Reszta myśli, że byłaś chora.
Założyłam płaszcz i wyszliśmy na zewnątrz. Ian mówił prawdę – faktycznie lało.
Śmiejąc się, przebiegliśmy do samochodu Cami, zaparkowanego przed bramą. Ian usiadł z tyłu i od razu wychylił głowę między naszymi siedzeniami, opierając łokcie o zagłówki.
- A więc, Rey... - zaczęła Cami, nie spuszczając wzroku z drogi. – To coś poważnego?
Żachnęłam się.
- Oczywiście, że nie – odparłam. – Omdlenia się zdarzają... zwłaszcza u takich wrażliwych dziewcząt jak ja – zażartowałam.
Uspokoiłam ich tym, wyraźnie się odprężyli.
Dojechaliśmy pod szkołę, rozmawiając o nadchodzącej wycieczce do Nowego Jorku. Kompletnie o niej zapomniałam, a wyjeżdżaliśmy już w następny poniedziałek.
Diana mocno mnie przytuliła, Cherry uśmiechnęła się pięknie w moją stronę, a Luke na wstępie wepchnął mi język do gardła. Nie mogłam powiedzieć, że za tym tęskniłam.
Styles wszedł do sali, przerywając nasze dyskusje o wycieczce. Zaczęliśmy już omawiać, kto będzie z kim w pokoju.
- Queen – nauczyciel zwrócił się do mnie, prawie uśmiechnięty. – Skoro wróciłaś, to zaczniemy dzisiaj próby, przekaż panu Bourne'owi, dobrze?
Skinęłam głową.
- Oczywiście, panie Styles – odparłam, z trudem utrzymując powagę.
***
Poniedziałkowa próba przebiegła bardzo dobrze. Ćwiczyliśmy pierwsze sceny, więc nie miałam okazji za bardzo uczestniczyć, ale podziwiałam Styles'a za jego zaangażowanie. Mężczyzna najwidoczniej miał wizję, którą starał się zrealizować i poprawiał wszelkie niedoskonałości, jakie zdarzało nam się zauważyć. Dzieliłam się z nim swoimi uwagami, które z chęcią przyjmował. Zwykle uważał je za trafne, co trochę mi schlebiało.
Wprawdzie nie rozmawialiśmy tak otwarcie, jak przy naszych prywatnych spotkaniach, ale nie traktował mnie tak, jak zwykle robił to w szkole. Poza tym moja uwaga była zajęła w znacznym stopniu przez Cami i Ian'a, którzy cały czas się wygłupiali. Tylko oni z naszej paczki, prócz mnie, dostali jakieś role.
We wtorek i czwartek nie mogłyśmy z Camille uczestniczyć w próbach, bo musiałyśmy w końcu zająć się przygotowywaniem układu na mecz. Harry nie miał nic przeciwko. Powiedział, że przećwiczy sceny bez naszego udziału. Zastanawiałam się, czy robi to tylko dlatego, że tak bardzo podobało mu się moje wykonanie Julii. Część mnie miała chyba nadzieję, że istnieje jeszcze jakiś powód.
CZYTASZ
Pretty face {H.S.}
FanfikceRey jest prawdziwą królową swojej szkoły. Ma wspaniałego chłopaka, przyjaciółki, szafę wypełnioną ubraniami z najnowszych kolekcji... dziwi ją jedynie, że nikt nie widzi, jak bardzo jest smutna. I że nikt nie zorientował się jeszcze, że im głośniej...