Rozdział 26 - What you know

14.6K 894 105
                                    

- Oddaj to, Styles.

- Nie mam zamiaru.

- Oddaj – mierzyłam go wzrokiem, stojąc naprzeciw niego z rękami założonymi na piersi.

- Nope – odrzekł bezgłośnie, kręcąc głową.

- Daj mi to! – podniosłam głos.

- Co dostanę, jeżeli faktycznie zdecyduję ci się to oddać? – spytał, uśmiechając się kpiarsko.

- Powiedzmy, że nie dostaniesz w tą swoją piękną buzię – zagroziłam.

- Piękną buzię? – poruszył zabawnie brwiami, a ja, nie mogąc dłużej ukrywać rozbawienia, parsknęłam śmiechem. – Skoro tak przedstawiasz sprawę...

Wyciągnął ręce zza pleców. Natychmiast wyrwałam z jego dłoni ostatnie maślane ciasteczko, które zostało ze śniadania i wpakowałam je sobie do buzi. Prychnął, widząc moje zachowanie, ale nie zdążył skomentować, gdyż właśnie wtedy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.

Harry zmarszczył brwi, uświadamiając coś sobie.

- Lubisz dzieci? – spytał nagle.

- Eee... wiesz, planowałam najpierw skończyć szkołę i wyjść za mąż, ale zawsze możemy spróbować, jeżeli ci zależy – zażartowałam, nawiązując oczywiście do ostatniej nocy, kiedy to delikatnie, aczkolwiek bardzo stanowczo odrzucił moje zaloty.

Przewrócił oczami, ale wiedziałam, że był rozbawiony.

- Chodź – rzucił i poszedł otworzyć.

Podążyłam za nim i oparłam się o framugę kuchennych drzwi, patrząc, jak przekręca klucz w zamku.

- Harry, co tak długo? Wiesz, że pada? Jest zimno. Max mógł się przeziębić. Ja zresztą też, ostatnio, jak byłam u tej lekarki, wiesz, tej fajnej, co chciałam, żebyś gdzieś ją zaprosił, ale ty jak zwy... - jasnowłosa bomba energetyczna urwała w połowie słowa, kiedy mnie dostrzegła.

- Ciebie też miło widzieć, siostro – oznajmił Harry, w żaden sposób nie reagując na jej zmieszanie.

Zaraz za nią do środka wszedł niski chłopiec. Mógł być jednak po prostu bardzo młody, nie znałam się zbyt na stadiach rozwoju takich małych człowiekopodobnych tworów.

- Hej, wujku – zaseplenił, uśmiechając się do Harry'ego.

- Hej, Max – odparł mężczyzna, kucając, by znaleźć się na poziomie malca. – Jak było...

- Max, idź na chwilę do salonu i wybierz sobie jakąś bajkę. Mama musi porozmawiać z wujkiem – przerwała mu blondynka.

- Mogę Piękną i Bestię? – zainteresował się chłopiec.

- Tak. Idź – ponagliła jego matka, a on natychmiast pobiegł do salonu.

Wtedy jej uwaga została skierowana wyłącznie na moją osobę. Powoli zmierzyła mnie wzrokiem, a potem uśmiechnęła się z przekąsem, uśmiechem identycznym, co u jej brata.

- Masz na sobie moją bluzkę – zauważyła, a ja chyba się zaczerwieniłam.

Była to prawda, rano nie miałam czego na siebie włożyć i byłam w stanie przyjąć wszystko, co Harry miał mi do zaoferowania. Po wczorajszej zabawie z lodami czekoladowymi moje ubrania nie nadawały się do niczego więcej niż prania.

Harry wybuchnął śmiechem, kiedy my patrzyłyśmy na siebie niepewnie.

- I tak jest na ciebie za mała, Gemma, daj spokój – upomniał ją, a potem spojrzał na mnie. – Rey, to jest właśnie moja siostra. Siostro, to jest Rey.

Nie wiedząc, czy powinnam to zrobić, podeszłam do niej i uścisnęłam jej dłoń.

- Rey Queen – przedstawiłam się.

- Gemma Styles – odparła z uśmiechem. – Rozumiem, że zostanie na noc nie było planowane? – rzuciła.

- Nawet w najśmielszych marzeniach.

Przyjrzała mi się.

- Lubię cię – oznajmiła, a potem zwróciła się do Harry'ego. – Lubię ją. Wreszcie znalazłeś jakąś normalną.

- Rey jest moją uczennicą – uściślił, a my obie zamarłyśmy.

- Nie wiem, czy przebije to moje nieślubne dziecko, ale możesz próbować. Może nie będę już czarną owcą rodziny – powiedziała po chwili.

- Nie wiem, czy to będzie nawet na drugim miejscu – zauważył Harry. – Po tym jak Madeline przedstawiła dziadkom swoją dziewczynę...

Gemma parsknęła śmiechem.

- Nie sądziłam, ze z ciebie taki buntownik, braciszku – rozczochrała mu włosy, a on odsunął się szybko.

Patrzyłam na nich, zadziwiona. Nie takiej reakcji się spodziewałam. Gemmie wydało się nie przeszkadzać, że znajdujemy się w relacji, która zdecydowanie nie przystoi nauczycielowi i uczennicy.

- Rey – znowu zwróciła się do mnie, a ja znowu zamarłam. – Co byś powiedziała na wspólne przygotowanie lunchu?

- Ja... nie umiem gotować – odparłam.

- Wyobraź sobie, ze wcale nie będziesz musiała – uśmiechnęła się słodko, a potem złapała mnie za rękę i pociągnęła z powrotem do kuchni.

Zdążyłam jeszcze posłać Harry'emu błagalne spojrzenie, na co on wzruszył ramionami, jakby mówił „skoro ja dałem radę z nią wytrzymać, to ty też sobie poradzisz". Gemma zatrzasnęła za nami drzwi i odwróciła się w moją stronę.

- A więc, Rey - zaczęła, a ja odczułam potrzebę znalezienia się gdziekolwiek indziej. – Jesteś pierwszą dziewczyną Harry'ego, którą mi przedstawił, wiesz? Więc musisz mi powiedzieć... - urwała, zbliżając się niebezpiecznie blisko. – Czy mój brat wciąż ma bliznę w kształcie pluszowego misia na lewym pośladku?

Przez chwilę byłam zbyt zaskoczona, by odpowiedzieć, a potem wybuchłam śmiechem. Gemma zaraz się przyłączyła i śmiałyśmy się razem, dopóki nie rozbolały nas brzuchy. Potem, tak jak początkowo zamierzałyśmy, przygotowałyśmy lunch, rozmawiając praktycznie o wszystkim.

Dowiedziałam się, że przyjeżdżała do brata co drugi weekend, bo pracuje w Nowym Jorku i tam też mieszka ojciec jej syna, który przejmuje dziecko w pozostałe wolne dni. Nie wyrażała się o nim zbyt pochlebnie, ale skruszona przyznała, że jest bardzo przystojny, co mnie rozbawiło. Była niesamowita, chciałabym mieć taką siostrę.

Lunch zjedliśmy w salonie, oglądając Piękną i Bestię. Leżałam na kanapie w ramionach Harry'ego i jedynie moje rozmyślenia sprawiały, że nie mogłam mówić, że jest idealnie. Jak długo to będzie trwało, nim coś wymusi na nas powrót do rzeczywistości? Niestety znałam odpowiedź – poniedziałek zbliżał się wielkimi krokami.


Pretty face {H.S.}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz