Następnego dnia obudziłam się w moim własnym łóżku. Leżałam naga na pościeli, smugi niezmytego makijażu zdobiły poduszkę. Wczorajsza impreza należała do bardzo udanych, głównie ze względu na to, że Ian’owi udawało się powstrzymywać Luka od zaciągnięcia mnie do jakiejś sypialni. Nie wypiłam dużo, zaledwie jakieś dwa słabe drinki, z czego dziś bardzo się cieszyłam.
Było mi chłodno i dobrze, nie czułam wielkiej potrzeby by poruszyć choćby małym palcem u nogi. Jednak właśnie wtedy rozdzwonił się mój budzik, więc musiałam wstać, by go wyłączyć, przerywając tym samym monotonne zawodzenie spikerki o korkach.
Ziewnęłam przeciągle, przeciągnęłam się i boso podreptałam do łazienki. Od razu weszłam pod prysznic, gorąca woda trochę mnie rozbudziła.
Nucąc pod nosem, układałam włosy i robiłam makijaż. Gdy w końcu byłam zadowolona z efektu, udałam się do garderoby. Wciąż stały tu nierozpakowane torby z ubraniami, które kupiłam tydzień temu. Z braku lepszych pomysłów sięgnęłam właśnie do nich, lecz w pierwszej znalazłam tylko sukienkę wieczorową. Chwilę patrzyłam na nią skonsternowana. Nie miałam pojęcia, co natchnęło mnie do tego zakupu. Wrzuciłam ją z powrotem i sięgnęłam do drugiej torby. Jej zawartość odpowiadała mi o wiele bardziej.
Ubrałam się szybko, bo nie miałam już wiele czasu, chwyciłam czerwone szpiki i zbiegłam po chodach. Dziś na szczęście nie spotkałam mojej maki. Wrzuciłam sok pomarańczowy do torby i wybiegłam z domu.
Moje czerwone audi stało na podjeździe, czekając na mnie. Lubiłam to auto, jego lakier był praktycznie nie do zdarcia.
Rzuciłam torbę i buty na przednie siedzenie, włączyłam radio na cały regulator i ruszyłam do szkoły. Wtórując raperowi, szybko dojechałam na miejsce. Założyłam szpilki i po raz ostatni przejechałam czerwoną szminką po ustach. Wysiadłam na zatłoczonym parkingu i od razu przybrałam na twarzy uśmiech, odmachując Dianie, która już biegła w moim kierunku.
- Rey! – zatrzymała się tuż przede mną. – Już się bałam, że nie przyjdziesz!
- Jestem, Di, nie panikuj tak – zaśmiałam się krótko.
Złapała mnie pod ramię i ruszyłyśmy w stronę szkoły.
- Ładnie wyglądasz – pochwaliła, patrząc na moją czarną koronkową spódniczkę i czerwoną bluzkę na ramiączka.
- Wyglądam jak mój samochód – zachichotałam.
Wyszczerzyła zęby i odrzuciła ciemne włosy do tyłu.
- Z kim wczoraj balowałaś? – spytałam, zauważając malinkę na jej szyi.
- Z Milo – odparła. – Pojawił się zaraz po twoim wyjściu. Ale wtedy praktycznie wszyscy wyszli, więc reszta musiała się jakoś sobą zająć…
Parsknęłam.
- Jeżeli za niego wyjdziesz, będziesz siostrą Cherry – zauważyłam i skinęłam głową jakiemuś drugoklasiście, który otworzył przed nami drzwi.
Diana skrzywiła się teatralnie.
- Po pierwsze oni nawet nie są spokrewnieni, a po drugie… serio? – zachichotała. – Jakoś nie wyobrażam sobie mnie jako żony kogokolwiek.
- Ja też nie, Diana – uśmiechnęłam się. – Ale to była jedynie luźna sugestia.
- Przynajmniej wszystko zostałoby w rodzinie – mrugnęła do mnie. – Szkoda, że ty nie masz brata, Rey. Wyszłabym za niego, nawet jeżeli byłby niski i pryszczaty.
- Rozumiem, że w nadziej na spory fundusz powierniczy? – spytałam z przekąsem.
- Takie czasy – wzruszyła ramionami. – Za pieniądze można mieć wszystko. Mnie też.
CZYTASZ
Pretty face {H.S.}
FanfictionRey jest prawdziwą królową swojej szkoły. Ma wspaniałego chłopaka, przyjaciółki, szafę wypełnioną ubraniami z najnowszych kolekcji... dziwi ją jedynie, że nikt nie widzi, jak bardzo jest smutna. I że nikt nie zorientował się jeszcze, że im głośniej...