(Nie)zwykły spacer 🇩🇪

667 20 11
                                    

Spacerowałam jedną z ulic Berlina. Była piękna słoneczna pogoda gdy nagle zaczął wiać dość mocny wiatr, który przyprowadził ze sobą chmury. Pokryły one błękitne niebo i po chwili zrobiło się szaro. Krople powoli spadały kiedy po chwili przybrały na sile. Stanęłam pod daszkiem pubu z lokalnym piwem. Postanowiłam poczekać aż przejdzie. Odwróciłam się w stronę dość sporego okna w którym byli klienci aby szybciej zleciał mi czas. Spojrzałam bardziej i zdziwiłam się przez moment.

-Zaraz, zaraz to nie Rammstein? Nie, przewidziało mi się -spytałam samą siebie i odpowiedziałam po chwili.

Spojrzałam w kierunku ulicy. Samochody jeździły dość szybko pomimo takiej paskudnej pogody. Jakaś kobieta idąc brzegiem chodnika, została ochlapana przez ciężarówkę. Również i ja oberwałam zimnym deszczem z kałuży pomimo iż stałam dość daleko. Kobieta zaczęła przeklinać po czym poszła dalej. Z moich obserwacji wyrwał mnie dźwięk otwierających się drzwi. Na zewnątrz wyszedł dość dobrze zbudowany mężczyzna z postawionymi, czarnymi włosami na żel. Ubrany w czarną koszule, tego samego koloru spodnie, dobrze opinające go oraz kardigan z czerwonymi elementami. Buty oczywiście też były czarne ale co najbardziej przykuło w nim moją uwagę to jego pomalowane paznokcie pod kolor wcześniej wspomnianego kardiganu. Otworzyłam delikatnie usta po czym powiedziałam pod nosem

-Richard...-wyciągnął z prawej kieszeni swoich spodni paczkę papierosów po czym wyjął jednego i włożył do ust. Sięgnął z powrotem ręką do kieszeni w poszukiwaniu zapalniczki której tam jednak nie było. Zaczął przeszukiwać wszystkie kieszenie jakie tylko były ale bez skutecznie. Spojrzał na mnie i podszedł do mnie

-Guten Tag. Masz może zapalniczke? Swoją musiałem zostawić w domu -spytał z lekkim uśmiechem

-Tak, mam -odpowiedziałam uradowana. Właśnie zagadałam z Richardem Z Kruspe z Rammstein, mojego ulubionego zespołu, który kocham nad życie! Wyciągnęłam zapalniczkę i podałam ją mężczyźnie. Odebrał ją ode mnie po czym odpalił, podpalając papierosa. Zaciągnął się dobrze po czym wypuścił dym w moją stronę

-Bardzo przepraszam -szybko odgonił kłęby dymu ode mnie

-Nic nie szkodzi, przywykłam do tego. Moja mama pali -odpowiedziałam po czym spojrzałam na niebo i zatrzęsłam się z zimna. Deszcz dalej nie przestawał padać a ja byłam w czarnej sukience, w drobne kwiatki. Gdybym wiedziała że ma padać wzięła bym kurtkę. Richard widząc to zaprosił na kufel ciepłego piwa abym sie nie pochorowała. Grzecznie odmówiłam ale zastosował wobec mnie mały szantaż w postaci że nie odda mi zapalniczki dopóki sie nie dam przekonać. Zgodziłam się, w końcu idolowi się nie odmawia. Zależało mi też na odzyskaniu mojej własności, która kiedyś należała do mojego dziadka. Taka tam wartość sentymentalna ale dla mnie bardzo ważna. Kiedy mężczyzna skończył palić wyrzucił peta do kosza po czym otworzył drzwi i puścił mnie przodem. Uśmiechnęłam się do niego po czym weszłam do środka. Było jeszcze bardziej zimniej niż na zewnątrz a to dlatego że pomieszczenie było klimatyzowane. Zeszłam dwoma schodkami i spojrzałam za siebie czy nie zostałam sama. Czarnowłosy uśmiechnął się do mnie i poszedł pierwszy do końca pubu. Przy stoliku siedziała reszta zespołu ostro o czymś się kłucąc. Kiedy podeszliśmy do nich nastała cisza

-Chłopaki chciałbym aby ta urocza dama z nami usiadła w ramach uratowania mojej dupy-powiedział Kruspe teatralnie przy tym wymachując

-Zapomniał zapalniczki -dodałam po chwili przez co zostałam skarcona jego wzrokiem. Paul zaśmiał się prawie uderzając kolanami o stół a Olli opluł Dooma upitym przed chwilą alkoholem.

-Przecież ty sie bez niej nie rozstajesz a tym bardziej bez fajek -dodał Till lekko sie śmiejąc.

-W każdym bądź razie pożyczyłam mu swoją i nie chce mi jej oddać dopóki nie wypije z wami -odparłam patrząc na niego i zakładając ręce na piersi.

-Jestem honorowy. A właśnie gdzie moje maniery jestem...

-Wiem kim jesteś a raczej wiem kim jesteście -panowie popatrzyli po sobie po czym zerknęli na mnie
-Ty jesteś Richard, Flake, Doom, Till, Paul i Olli, członkowie zespołu Rammstein -wyprzedziłam go pokazując na każdego. Paul sie jeszcze bardziej zdziwił

-Skąd nas znasz? -zapytał opierając się łokciami o blat stołu, patrząc maślanymi oczami

-Jestem waszą fanką to o was wiem -zaśmiałam się po czym znowu zatrzęsłam się z zimna. Richard widząc to zdjął z siebie kardigan i kazał założyć. Z lekkimi rumieńcami założyłam go i okryłam się. Till poklepał miejsce obok siebie bym usiadła obok niego. Kruspe w tym czasie poszedł po kolejną kolejke dla wszystkich. Kiedy przecisnęłam się zgrabnie obok Flake'a i Doom'a usiadłam we wcześniej wskazanym miejscu. Paul obserwował mnie czasami coś chcąc powiedzić ale za każdym razem milkł. Wdałam się w tok męskiej dyskusji kiedy ktoś stanął przede mną. Podniosłam wzrok do góry i ujrzałam Richard'a który był zły. Mina mi zrzedła i się przestraszyłam. Miałam do tego pełne prawo ponieważ jego wyraz twarzy plus jego umalowane oczy to istne mordowanie swojej ofiary a w tym przypadku mnie

-To moje miejsce...Właśnie jak ty masz na imię? -spytał unosząc jedną brew do góry.

-Aish...faktycznie nie przedstawiłam sie...jestem Alex -uśmiechnęłam się do wszystkich -Wybaczcie tak dobrze mi się was słuchało że zapomniałam -spojrzałam z powrotem na gitarzystę i pokazałam białe ząbki. On natomiast przesunął Doom'a na prawo i usiadł obok mnie podstawiając kufel z piwem pod nos. Szczerze czułam się jak w niebie ale niestety bardziej to wyglądało jakbym siedziała między niedźwiedziem Till'em a wilkiem Richard'em. Obydwaj mężczyźni byli dobrze zbudowani i wyżsi ode mnie. Już wiedziałam jak czuje się Paul przy nich.

🇪🇩🇪🇩🇪🇩🇩🇪
W mediach zdjęcie Richarda na którym się wzorowałam przy opisie jego wyglądu

Czerń twoich ust || Richard from RammsteinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz