Wspólny wyjazd 🇩🇪

314 17 3
                                    

*

Sobota, piekielnie gorąca sobota. Nie mogłam spać już od godziny 6 nad ranem. Pomimo otwartych drzwi balkonowych i normalnego okna, w moim pokoju była istna sauna. Usiadłam na moment w oknie. Akurat zawiał dość mocny chłodny wiatr. Wystawiłam się na przeciw mu. Nie potrwało to zbyt długo ponieważ po chwili uderzyła we mnie fala gorąca. Schowałam się do środka. Zeszłam do kuchni zrobić sobie zimnej kawy. Kiedy schodziłam ze schodów o mało co z nich nie zjechałam. Alice z Marie siedziały zadowolone z kuzynem i Richardem? Aż ze ździwienia przetarłam oczy. Podleciałam do nich ale oczywiście jak to ja, ślepa nie zauważyłam leżącej psiej zabawki. Jedyne co pamiętam to jak biegłam i tyle bo zamknęłam oczy. Kiedy je otworzyłam byłam dość daleko od podłogi. Podniosłam głowę do góry chcąc podziękować za złapanie

-Oferma ze mnie dzie..ekuje -ledwo co wydukałam reszte. Richard trzymał mnie w swoich objęciach zmartwiony tym że zrobiłabym sobie krzywdę. Postawił mnie po chwili i spojrzł na moją osobę. Uśmiechnął się lekko rozbawiony po czym dołączyliśmy do grona. Przywitałam się z domownikami robiąc sobie kawę. Oparłam się o blat obserwując wszystkich

-To co ja lece na chwilę do siebie i się widzimy -odparła uradowana Marie i wybiegła z zamiarem szybkiego powrotu. Alice i Dawid poszli w jej ślady. Zostałam sama z mężczyzną. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. Ten tylko podszedł do mnie i oparł się jedną ręką o blat. Spojrzał na mnie z uśmiechem i zabrał do połowy już upitą kawe

-Leć na górę po aparat. Tylko proszę uważaj -powiedział jeszcze zanim zabrał się do wypicia napoju. Moja kawka właśnie została spałaszowana ale no nie będę się o byle co obrażać. Poszłam na górę z zamiarem przebrania się z piżamy i zabrania aparatu. Ubrałam lekką bokserkę i krótkie białe spodenki. Zabrałam jeszcze tylko okulary i zeszłam gotowa na dół. Wszyscy już czekali w samochodzie. Zamknęłam dom na klucz. Borys siedział zadowolony w ogródku Marie pod opieką jej starszej siostry. Oczywiście musiałam siedzieć z przodu. Żeby nawet mój kuzyn był przeciwko mnie? No nie. Cała czwórka była uradowana. Troszkę się bałam co to za spiski przeciwko mnie. Dojechaliśmy pod dom zespołu, tam czekały dwa samochody. Nasza ekipa przesiadła się do jedengo a chłopaki do drugiego i ruszyliśmy w nieznane. Znaczy dla mnie nieznane ale reszta oczywiście wiedziała gdzie jedziemy. Całą prawie 2-godzinną drogę podziwiałam to co znajdowało się za oknem. Czasami patrzyłam w lusterko za zespołem. Z tyłu grupa AMD czyli Alice, Marie i Dawid a to opowiadali kawały a to śpiewali z chłopakami przez telefon. No poprstu nie mogliśmy się nudzić. Kiedy dojechaliśmy na miejsce otworzyłam szeroko usta i odrazu wysiadłam z samochodu. Ten widok był przepiękny. Jezioro rozciągało się tak że nie było widać nigdzie horyzontu. Dookoła był mały las. Spojrzałam na Richarda na co ten spojrzał na Dawida

-Kojarzysz to miejse? -spytał mnie podchodząc blisko mnie

-No oczywiście. To tu nasi rodzice się poznali a potem przyjechaliśmy tu jak skończyliśmy 10 lat i na rocznice ślubu rodziców -szybko sięgnęłam pamięcią do tamtych wydarzeń

-Ale zaraz, zaraz czemu tu wszyscy przyjechaliśmy? I czemu mi nie powiedzieliście? -spytałam samą siebie bo wszyscy pobiegli w stronę wody. Porostawiali leżaki, koce, parasolki no poprostu wszystko. Stałam tak zmieszana że nawet nie wiedziałam co ma robić

-Mogliście mi powie... -ale nie dane mi było dokończyć. Richard stał przede mną z torbą skierowaną w moją stronę

-Prosze. Ja poczekam i pójdziemy razem -powiedział z uśmiechem i odszedł kawałek odwracając się plecami do mnie. Otworzyłam ją i uśmiechnęłam się. No z kolorem to trafił. Założyłam strój a na niego swoje rzeczy. Zabrałam sam aparat i podeszłam do Richarda biorąc go pod rękę

Czerń twoich ust || Richard from RammsteinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz