Gdy rano wstałem moje myśli wciąż krążyły wokół Ameryki. Potwierdził, że jesteśmy przyjaciółmi. Ba! Nawet najlepszymi przyjaciółmi. To naprawdę mnie ucieszyło. Od dłuższego czasu zastanawiałem się, czy jesteśmy tylko kumplami, czy może jednak kimś więcej. Bo to naprawdę wielka różnica. Właściwie kumpli możesz mieć wielu, ale uważam, że przyjaciela jednego. Myślę, że nawet jeśli wydaje się jakbyś miał dwóch, czy nawet trzech i tak jednego będziesz lubił bardziej, a innego mniej. Dlatego to takie ważne, kumplom nie wyjawisz swoich najskrytszych tajemnic, ale przyjacielowi tak. Ufasz mu bardziej niż innym.
Poszedłem do kuchni, gdzie już był mój brat. Jednak ja przysięgłem sobie, że nie będę zwracał na niego uwagi, cokolwiek by nie powiedział. Nie chcę by sytuacja sprzed dwóch dni znowu się powtórzyła. Ale ciągle serce mi się kraje, kiedy widę Białoruś. Gdy weszła dzisiaj do kuchni widziałem, że zawachała się czy jednak nie zawrócić. To bardzo zabolało. Nie powiedziałem więc jej cześć tylko pośpiesznie wyszedłem z kuchni, a potem z domu. Tak będzie lepiej. Wolę jej nie widywać niż patrzeć na jej strach za każdym razem, kiedy mnie dostrzega.
Gdy szedłem na przystanek wiał delikatny wiatr. Pomimo słonecznej pogody było bardzo rześko. Starałem się nabrać jak najwięcej powietrza do płuc, a potem wypuszczać je ze świszczącym dźwiękiem. Wyobrażałem sobie, że to które wdycham jest nieskazitelne i czyste, a to które wydycham brudne i pełne złych emocji. Chciałem wierzyć, że w ten sposób mogę oczyścić swoją duszę i umysł. Pozbyć się negatywnych uczuć i zepsucia, z którym się rodzimy. Kiedy dotarłem na przystanek wsiadłem do autobusu i pojechałem do szkoły. Wiedziałem, że będę trochę wcześniej, ale nie przeszkadzało mi to.
Dojechałem pod szkołę w dokładnie 13 minut. Dwie minuty dłużej niż wczoraj, ale minutę szybciej niż dwa dni temu. Gdy wysiadłem moje myśli zaczęły krążyć wokół dzisiejszej imprezy i zmuszenia mnie do uczestnictwa w niej oraz przygotowania - dwóch najgorszych rzeczy. Chociaż może dzięki temu lepiej poznam Amerykę. Właściwie to bardzo na to liczę.
Z przystanku skierowałem się do drzwi wejściowych, ale zanim je otworzyłem usłyszałem kłótnię. Odwróciłem się w stronę, z której słychać było głosy. Na pewno jeden należał do Finlandii, a drugi wydawał się być Estonii. Byli tak zajęci, że nie zobaczyli mnie.
- Nie kłam! - zagroził Fin. - Widziałem cię z nią!
- Nigdy bym cię nie zdradził - usłyszałem łamiący się głos Estonii. - To moja przyjaciółka.
- Dlaczego się nie przyznasz, co?! Obaj wiemy, że coś pomiędzy wami jest! Swoim gadaniem o przyjaźni doprowadzasz mnie do szału!
- Naprawdę nie kłamię. - Usłyszałem płacz.
- Doskonale wiem, że to robisz!!! - krzyknął Finlandia i chwycił go za sweter. - Chyba nie chcesz mnie jeszcze bardziej zdenerwować, prawda?!
Widziałem to. Wiedziałem wszystko i słyszałem. Na początku chciałem uciec do szkoły i zapomnieć o tej sytuacji. Nie chcę wtykać nosa w nie swoje sprawy. Ale tam zaraz dojdzie do rękoczynów. Poza tym Estonia płacze, a Finlandia wciąż na niego naciska. To nie jest okej i to zdecydowanie nie jest zdrowa partnerska relacja. Nie miałem pojęcia, jak zareagować, ale wiedziałem, że musiałem to zrobić. Trzeba reagować na takie sytuacje. To właśnie dlatego wciąż żyje, ponieważ Ameryka nie bał się mi pomóc.
Zacisnąłem więc mocno pięści i ruszyłem do boju.
- Wydaje mi się, że w związku potrzebne jest zaufanie - zwróciłem się do Finlandii, odciągając go od jego rozdygotanego partnera.
- Spiepszaj stąd i zajmij się swoją depresją, zanim ktoś ci coś zrobi - syknął.
Cholera, ile osób jeszcze wie, że mam depresję? - pomyślałem.
- Bardziej martwiłbym się o ciebie i twoje niekontrolowane ataki złości - odparłem, na co on popchnął mnie na ścianie i uniemożliwił mi oddychanie, ściskając moją szyję.
W skrócie uczucie duszenia się nie jest niczym miłym. Czujesz, że nie możesz złapać powietrza czy powiedzieć słowa i za wszelką cenę próbujesz wyswobodzić się z rąk oprawcy.
- Jeszcze się nie nauczyłeś, żeby nie wtykać nosa w nie swoje sprawy? - spytał. Było to pytanie retoryczne, ponieważ po pierwsze nie miałem jak odpowiedzieć, a po drugie sytuacja sprzed chwili ewidentnie dowiodła, że nie.
Zanim jednak zginąłem uduszony przez Finlandię Estonia uratował sytuację. (Chociaż nie wiem, czy można to tak nazwać.)
- Proszę Fin nie duś go! Nie będę się już spotykał z Litwą, ale proszę nic mu nie rób! - krzyczał ze łzami w oczach, ciągnąc go za ramię.
Czułem, że zaraz zemdleję, ale po chwili chyba jednak nawet Finlandia zrozumiał, że nie ma szans na zabicie mnie przy swoim partnerze i uczniach, którzy zaraz tu przyjdą. Rozluźnił uścisk, a ja osunąłem się na ziemię, łapcztwie wdychając powietrze. Na sam koniec usłyszałem jeszcze jak mówi do mnie:
- To nie jest ostatni raz, gdy się spotkamy.
Finlandia mocno chwycił swojego partnera za nadgarstek i skierował się z nim do szkoły, a ja narazie byłem zbyt zmęczony by przejmować się jego słowami. Siedziałem na bruku, masując szyję i próbując się uspokoić. Na początku żałowałem, że zareagowałem, ale potem stwierdziłem, że wolę by ten chory psychol wyżywał się na mnie niż na Estonii.
Sięgnąłem po wodę do tornistra i wypiłem kilka łyków. Mam nadzieję, że nic złego nie stanie się na tej imprezie.
Zanim jednak zdążyłem się dokładnie nad tym zastanowić zobaczyłem Amerykę, wchodzącego do szkoły. Nie czekając dłużej w miejscu podniosłem się i również do niej wkroczyłem.
Dobra jeszcze kilka słów. Ten rozdział miał być dłuższy, ale stwierdziłam, że gdybym dodawała tu coś więcej to byłby on za długi. Rozbiję go więc na dwa rozdziały. I kolejny pojawi się jeszcze dzisiaj lub może jutro i on właśnie będzie raczej krótszy.
CZYTASZ
Następca Mordercy
Short StoryKażdy w szkole boi się lub brzydzi Rosji ze względu na jego ojca. Jest on uważany za bezduszny i okrutny kraj, ale prawda jest zupełnie inna. W głębi duszy Rosja bardzo cierpi. W krytycznym momencie swojego życia na nowo poznaje pewną osobę, która u...