Rozdział 22

990 86 51
                                    

Kolejnego dnia zażyłem leki, które przepisała mi psychiatryczka. Postanowiłem też, że nie pójdę do szkoły z dwóch powodów. Pierwszy, ponieważ wolałem zrobić sobie krótką przerwę, chociaż chyba bardziej czułem jakby miała być to nagroda za pierwszy krok do lepszego życia. Drugi powód, ponieważ chciałem unikać jakiegokolwiek kontaktu z USA. Pomimo, że pisał do mnie bardzo dużo odnośnie wczorajszej sytuacji ja jakoś nie specjalnie mu odpowiadałem. Dzisaj napisałem tylko krótką wiadomość, że nie będzie mnie w szkole. Chyba zrozumiał główny powód tej decyzji, ponieważ nie otrzymałem więcej wiadomości poza krótkim "dobrze".

Nie pozostało mi nic innego niż położyć się na łóżku i cieszyć się z nowego etapu w moim życiu, prawda? Niestety nie odczuwałem żadnej radości. Moją głowę zajmowało mnóstwo myśli, między innymi jak opłacę czynsz, czy moje relacje z rodzeństwem kiedyś się poprawią i wyznanie Ameryki, które jednak najbardziej nie dawało mi spokoju.

Próbowałem czymś zająć umysł. Włączyłem telefon, mając nadzieję, że media społecznościowe pozwolą mi przestać myśleć. Jednak wciąż nie mogłem się oderwać od wątpliwości. Czułem w brzuchu uczucie niepokoju, a nawet strachu. Kilka razy uderzyłem w niego, myśląc, że uczucie zniknie, ale to się nie zdarzyło.

Westchnąłem.

Po krótkiej chwili intensywnego patrzenia się w sufit podjąłem decyzję o wyjściu z domu do lasu. Może tam uda mi się zebrać myśli i poukładać sobie część rzeczy.

Oczywiście wstanie z łóżka zajęło mi co najmniej pół godziny, ale ostatecznie ubrałem bluzę i buty, a potem wyszedłem z domu. Średnio mnie obchodziło to, że miałem na sobie koszulkę od wczoraj. Chyba nadal nie umiem pojąć sensu ubierania się codziennie w inne, ładne i czyste ubrania.

Po kilku minutach drogi do lasu wkroczyłem do niego. Szedłem główną ścieżką raczej niedługo. W pobliżu była drewniana ławka bez oparcia, na której postanowiłem usiąść. Na szczęście nie było nikogo, kto mógłby przerwać błogą, leśną ciszę.

Zacząłem zastanawiać się nad propozycją Ameryki, która chyba właściwie była już nieaktualna. Ciekawe kiedy zaczął coś do mnie czuć, w jakim momencie naszej przyjaźni. Czy to możliwe, że dałem mu jakiś sygnał, który został źle odczytany? I dlaczego powiedział mi to tak wcześnie? Naprawdę nie powinnien był tego robić. Teraz oboje czujemy się źle. Ja, ponieważ zniszczyłem jego uczucia, a on, ponieważ zachwiał stosunek między nami. Ta sytuacja nie ma wyjścia, cokolwiek zrobię będę się czuł źle. Jeśli odrzucę jego "propozycję" to będę się czuł źle, bo go zraniłem, a jeśli zostaniemy parą to będę się czuł źle, bo będę musiał udawać, że naprawdę chcę z nim być. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że znowu uświadamiam sobie, że odrzucam coś, czego pragnąłem. Pragnąłem miłości, pomimo iż nie miałem nadziei, że ktokolwiek mnie zechce, a gdy już ją dostałem to nie umiem jej przyjąć.

Jestem beznadziejny, pomyślałem.

Właściwie to jakby miało to wyglądać? Musielibyśmy się całować? Czy całowanie się nie jest ohydne? A może po prostu rozmawialibyśmy ze sobą i spędzali więcej czasu niż dotychczas. Może to nie byłoby takie złe. Z drugiej strony jednak, gdy myślę o USA, jako o patrnerze to mam mieszane uczucia.

Czy byłbym w stanie go pokochać?

Odpowiedź brzmi: nie mam pojęcia, ale chyba mogę stwierdzić, że myślenie o nim nie jak o przyjacielu coraz mniej mnie przeraża. Znaczy jeśli zostalibyśmy parą to chyba nie musielibyśmy się od razu całować. Czy na sam początek nie wystarczyłoby trzymanie się za ręce i przytulanie? Znaczy czułbym przy tym niemały dyskomfort, ale mógłbym chyba to znieść. Chociaż wolałbym, żeby nasze relacje były bardziej przyjacielskie niż partnerskie. 

Jednak myślę, że pomimo wszystko podejmę się próby stworzenia związku z Ameryką. On zrobił dla mnie tyle, że myślę, iż mogę nawet trochę poudawać, że też coś do niego czuję. Naprawdę nie chcę ranić jego uczuć.

Podniosłem się z ławki z podjętą decyzją i poszedłem do domu. Jestem już zmęczony tym wszystkim i najchętniej położyłbym się spać w moim łóżku, ale wiem, że nie będę w stanie zasnąć.







Ten rozdział był raczej nieciekawy, więc nie napisałam dużo, żeby was nie zanudzać. O ile nie będę leniwa i dostanę przypływu weny (co jest dość mało prawdopodobne) kolejny rozdział powinien pojawić się niedługo.

Następca MordercyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz