Rozdział 20

1K 100 27
                                    

Obudziłem się. To mógłby być najgorszy poranek w moim życiu. Ale kiedy myśli się, że coś jest najgorsze to życie pokazuje nam, że może być jeszcze gorzej. Dlatego chyba najlepiej będzie jeśli nazwę go jednym z gorszych. Rano moje ubrania wciąż były mokre, ale przynajmniej aż tak mocno nie bolała mnie ręka, oczy i płuca. Jedyne co się zwiększyło to głód. Ale nie miałem siły wstać. Mogłem nawet tutaj umrzeć z niedożywienia. Więc nie pozostało mi nic innego niż leżenie na tej samej podłodze, na której wczoraj zasnąłem. Lampa przywieszona do sufitu wciąż była włączona. Aż ciekawe, że udało mi się przy niej zasnąć, ale chyba wczoraj zmęczenie wzięło górę. Swoją drogą jestem również ciekawy ile godzin spałem. I ciekawe czy Ameryka zdążył się zorientować, że coś jest nie tak. Pewnie nie. W końcu dzisiaj niedziela i nie sądzę, by zaprzątał sobie mną głowę. Poza tym nawet jeśli przyjdzie mu na myśl, że coś jest nie tak to nie zna mojego adresu i na pewno tu nie przyjdzie. To znaczy, że zostałem sam. Nikt nie znajdzie tego mokrego, obolałego kłębka nieszczęść. I dobrze, nie zasługuję na to.

I tak mijały mi kolejne godziny. Na rozmyślaniu o niczym. A może to były minuty, które ciągnęły się jakby były godzinami. Nie jestem w stanie stwierdzić. Jednak wciąż leżałem dokładnie w tym samym miejscu. Po jakimś czasie zaczęła mnie boleć głowa zapewne z odwodnienia. Podobno człowiek może przeżyć trzy dni bez wody i trzy tygodnie bez jedzenia. Ciekawe ile jest w tym prawdy.

Usłyszałem jak ktoś szybko wbiega po schodach na klatce. Pewnie zapomniał telefonu, a śpieszy się na jakieś spotkanie. Nasłuchiwałem więc dalej. Zakładam, że wejdzie do jakiegoś mieszkania, a później szybko z niego wybiegnie z rzeczą, której zapomniał. Dlatego zdziwiłem się, gdy osoba zatrzymała się na moim piętrze. Potem zapanowała chwila ciszy, a następnie, ku mojemu zdziwieniu, nieznajomy zadzwonił do mojego mieszkania. Na dźwięk domofonu aż podniosłem się do pionu.

- Rosja, jesteś tam? Mogę wejść? - Głos należał do Ameryki.

Nie odpowiedziałem. Nie chciałem. Jak on mnie tutaj w ogóle znalazł i po co tutaj przyszedł?

- Nie odpisujesz na moje wiadomości i nie odbierasz telefonu. Martwię się - powiedział. - Dzwoniłem do Ukrainy i spytałem, co się stało. To on zdradził mi adres. Straciłeś pracę i rodzeństwo się od ciebie wyprowadziło, prawda?

Patrzyłem się na łazienkowe kafelki. Podkuliłem nogi pod brodę i objąłem swoje łydki. Myślałem, że wczoraj wypłakałem już wszystkie łzy, ale teraz jeszcze kilka spłynęło mi po policzku.

- Wpuścisz mnie? - spytał. Jego głos był raczej cichy. Wyczuwałem, że jest przygnębiony.

Wciąż nie chciałem mu odpowiedzieć. Próbowałem nie wybuchnąć płaczem. Może jeśli będę cicho to sobie pójdzie.

Jednak w pewnym momencie chyba się podniósł i zapytał już głośniej.

- Posłuchaj Rosja - Słychać było, że głos mu się łamał. - jeśli się nie odezwiesz będę musiał zadzwonić po karetkę, bo nie mam pewności, że jesteś cały, a intuicja podpowiada mi, że stało się coś złego.

Trochę mnie to zdenerwowało. Nie chcę, by przyjeżdżała tu jeszcze karetka. To mógł być szantaż żebym się odezwał, ale nie chciałem tego sprawdzać. Więc po chwili odpowiedziałem mu.

- Skąd miałeś pewność, że to moje mieszkanie? - zapytałem. Usłyszałem, że Ameryka odetchnął z ulgą i opadł na podłogę.

- Nie miałem, ale ryzyko to część życia - powiedział i potem znów zapanowała cisza. - Mogę wejść? - zapytał ponownie.

Nie chciałem, żeby wchodził, ale nie umiałem mu tego powiedzieć.

- Rosja?

- Po co chcesz tu wejść? - spytałem.

- Chcę się upewnić, że wszystko jest w porządku.

- Nie wystarczy ci moja odpowiedź?

- Nie, muszę ciebie zobaczyć.

Westchnąłem.

- Dobrze, ale o nic nie pytaj - odparłem i pomimo tego że wiedziałem, że się do tego zastosuje to bałem się jego spojrzenia i reakcji na mój stan.

Podszedłem jednak do drzwi i je otworzyłem. W prostu zastałem mojego przyjaciela. Wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale chwilę później się rozmyślił.

- Jestem cały, możesz już iść - powiedziałem, ale nie zdenerwowany na niego, tylko ze zmęczeniem. To że do mnie przyszedł, bo się martwi jest naprawdę piękne, ale nie mogę sprawiać, by żył moim życiem. To moje problemy i ja sam muszę sobie z nimi dać radę.

- Rosja, nie mogę tak sobie po prostu pójść. Wtedy nie byłbym twoim przyjacielem.

- Co? - spytałem, nie rozumiejąc ani słowa.

- Czy ty po prostu sobie poszedłeś, gdy cały dom był w syfie, a ja leżałem skacowany w swoim pokoju? Nie, więc ja też ciebie teraz nie zostawię. Nie na tym polega przyjaźń.

Odjęło mi mowę. Patrzyłem właśnie na najwspanialszą osobę na tej planecie. Mam takie szczęście, że on tu ze mną jest.

Wybuchłem płaczem i rzuciłem się mu w ramiona. Przez chwilę bałem się, że go przewrócę, jednak to się nie zdarzyło. Tylko Ameryka, zapewne dość zszokowany, odwazjemnił uścisk.

- Twoje ubrania są wilgotne... - stwierdził, na co ja zacząłem mocnej szlochać. - Okej, później o tym pogadamy - dodał i poklepał mnie po plecach.

To było niezgodne z moimi zasadami, żeby pokazywać swoje emocje, ale nie umiałem tego zatrzymać. Ufam USA, on nie jest egoistą jak inni, mogę powierzyć mu swoje problemy.

~*~

- Co się stało? - spytał, podstawiając mi pod nos gorący kubek herbaty oraz kanapki.

Wziąłem głęboki wdech.

- Jak już wiesz wyrzucono mnie z pracy i Ukraina z Białorusią wyprowadzili się ode mnie - zacząłem. - I ja... Próbowałem popełnić samobójstwo w wannie. Stąd mokre ubrania.

Ameryka zdjął swoje okulary przeciwsłoneczne i położył je na stole. Jestem pewien, że nigdy nie widziałem go tak smutnego i przygnębionego. Chyba nie dowierzał w to co usłyszał.

- To moja wina - powiedział. Mocno zacisnął powieki, jednak wydostała się z nich pojedyncza łza. - Obiecywałem sobie, że dopóki nie umrę nic ci się nie stanie, a ty przez moje rozkojarzenie prawie odebrałbyś sobie życie. Przepraszam - orzekł i otworzył oczy.

- To ja powinienem przeprosić. Gdybym popełnił samobójstwo sprawiłbym tobie ogromne cierpienie. Nie zrobię tego, obiecuję. Obiecuję, że ciebie nie zranię.

- Chciałbym przejąć twój cały ból - dodał, a ja chciałem wierzyć, że nie składam fałszywych obietnic.

Następca MordercyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz