Rozdział 7

1.2K 120 46
                                    

Przez kolejne kilka dni nic się nie działo. Moje dni wyglądały następująco - wstanie z łóżka z wielkim trudem, dzień spędzony w szkole z cudownymi uczniami i nauczycielami, praca i powrót do domu, w którym nie obyło się bez docinek Ukrainy. No i jeszcze płacz wieczorem. Wydaje mi się, że mój stan coraz bardziej się pogarsza. Chociaż ten dzień, w którym ktoś zobaczył moje rany (i to jeszcze najpopularniejszy uczeń w szkole) dodał mi sił. Chyba każdy z nas skrycie marzy, żeby jakaś osoba zauważyła nasz beznadziejny stan i się nami zaopiekowała i ja też skrycie o tym marzyłem. I miałem nadzieję, że Ameryka coś z tym zrobi, chociażby porozmawiamy. Niestety tak się nie stało, jedyną pomoc jaką od niego otrzymałem to przelotne spojrzenia na korytarzu. Czasem po prostu nasze oczy się spotykały, ale po chwili i tak odwracaliśmy wzrok, jakbyśmy nigdy się nie widzieli. Więc moja nadzieja stopniowo wygasała, aż w końcu pogodziłem się z faktem, że tak naprawdę nic nas nie łączy poza spotkaniem w toalecie. Myślałem, że los zesłał mi pomoc, ale prawda okazała się inna i to mnie bardzo dobiło.

Jednak moja historia z Ameryką jeszcze się nie skończyła. Gdy wyczerpany z sił i nadziei wychodziłem ze szkoły w kierunku warsztatu usłyszałem czyjś głos za plecami.

- Hej. - Tak to był USA. Dołączył do mnie i dotrzymał mi kroku.

- Hej - odpowiedziałem, pomimo tego że praktycznie się nie znaliśmy.

Szliśmy w milczeniu i ja próbowałem zrozumieć, dlaczego znowu ze sobą rozmawiamy. Chociaż spotkanie w toalecie to nie była rozmowa, ponieważ nie odezwałem się wtedy ani razu. Po której chwili USA chyba zorientował, że ta cisza trwa zbyt długo i zaczął mówić:

- Słuchaj ja myślałem dużo o tym, co się stało i... Czy jest jakiś posób, w jaki mógłbym ci pomóc? - spytał niepewnie.

Nie wiem, czy wspominałem, że w kontaktach międzyludzkich jestem beznadziejny. Jeśli nie, to już wiecie.

- Nie potrzebuję pomocy - zaśmiałem się. Śmiech najlepiej tuszuje smutek. - Naprawdę, wszystko jest dobrze. Nie wiem, co mi się wtedy stało. To był jednorazowy przypadek.

Ameryka milczał. Nie jestem pewien, czy uwierzył w moje słowa. Jednak nie przestawałem udawać szczęśliwego. Szedłem uśmiechnięty, pomimo że w środku czułem się okropnie. Najpierw pragnę, by ktoś zauważył, że coś jest ze mną nie tak, ale kiedy dostaję pomoc to nie umiem jej przyjąć.

Ameryka patrzył się przed siebie. Z daleka mogłoby się wydawać, że jest ode mnie szczęśliwszy, pomimo że prawda jest zupełnie inna. Usłyszałem, że westchnął, a po tym niespodziewanie się odezwał:

- Wiem, że mnie okłamujesz.

Te słowa sprawiły, iż momentalnie przestałem się uśmiechać.

- Osobowy, które nie potrzebują pomocy nie okaleczają się - mówił dalej. - Widzę, że coś jest na rzeczy. Przychodzisz w byle czym do szkoły i nawet nie próbujesz z kimś  pogadać. Okłamujesz mnie i siebie. Proszę więc powiedz mi, jak mogę ci pomóc.

To wszystko prawda. Okłamuję siebie i nawet nie umiem się normalnie ubrać do szkoły, czy porozmawiać z kimś. Nie umiem nawet udawać, że wszystko jest dobrze.

Próbowałem więc powstrzymać łzy, które cisnęły mi się do oczu. Wiedziałem, że jak się odezwę to ciężko mi będzie powstrzymać płacz, dlatego milczałem.

- Rosja?

I wtedy otworzyłem usta i to był największy błąd w moim życiu. Wybuchnąłem płaczem. Na ulicy przy osobie, której praktycznie nie znałem. Szlochałem, a moje łzy szybko ściekały po policzkach. Najpierw pomyślałem, że jestem taki beznadziejny, że nawet nie umiem powstrzymać płaczu, a później, że jeśli chcę się jeszcze wybronić z tej sytuacji to natychmiast muszę się opanować. Otarłem więc szybko łzy i nos. Moimi lekko opuchniętymi oczami popatrzyłem się na USA, który był zszokowany i chyba nie za bardzo wiedział, co zrobić.

- Mówiłem już, że nic mi nie jest. - Nawet nie wiecie, jak komicznie to brzmiało z moich ust. - Przepraszam, muszę już iść - powiedziałem i szybkim marszem udałem się w swoją stronę. Za swoimi plecami usłyszałem jeszcze tylko ciche "zaczekaj", ale się nie odwróciłem. Zaciskałem zęby i powstrzymywałem płacz.




Rozdział trochę krótszy, ale mam nadzieję, że się wam podoba(´・ω・'). Postaram się też trochę częściej je wstawiać i ruszyć fabułę bardziej do przodu. Już siódmy rozdział niech wreszcie coś zacznie się dziać.

Następca MordercyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz