Rozdział 13

383 15 3
                                    

Z myślą, że znalazłam się w normalnym świecie wstałam z mojego materaca jak oparzała. Rozglądnęłam się wokół. Wszystko wyglądało tak samo, jednak było tu strasznie ciemno.

Powoli podeszłam do małego okienka. Lekko odsunęłam zielonkawą, zakurzoną zasłonę i przeraziłam się.

Świat za oknem wyglądał jak po jakiejś katastrofie.

Roślinność była spalona, wszystko było zniszczone. Wyszłam z namiotu i udałam się przed siebie z nadzieją, że kogoś znajdę.

Dotarłam do małej wioski. Domy tutaj były zniszczone, okna zbite deskami, a gdzieniegdzie trawa właśnie przygasała.

Małe płomyczki ognia cichutko skrzyły.
- Co tu się stało? - zapytałam sama siebie.

Szłam i oglądałam ten zniszczony świat. W końcu dotarłam do małego, żółtego domku. Tylko jego katastrofa nie dotknęła.

Ostrożnie zapukałam w drzwi i wtedy w głowie usłyszałam te słowa: "znajdź to".

Po chwili gdzieś w oddali zauważyłam...potwora.

Był to ogromny wilkołak lecz nie miał na sobie sierści. Widoczne były kości na jego przydymionej skórze.

Stałam jak wryta i bałam się cokolwiek zrobić. Niestety on poczuł mój zapach i zaczął biec w moim kierunku.

Próbowałam uciec, ale to na nic. Dogonił mnie, a ja zaczęłam krzyczeć. Łzy spływały mi po policzkach, ale nie czułam ich. Tak strasznie się bałam.

Niestety dorwał mnie. Wybił się ze swoich tylnych łap i już był nade mną. Ja odskoczyłam i z krzykiem upadłam jak długa na ziemię.

- BEL! - usłyszałam głos Alice i po chwili ktoś mnie objął. Na początku nie wiedziałam o co chodzi. Dokładnie się rozglądnęłam, byłam już w normalnym świecie.

Niestety nadal nie mogłam się uspokoić, wciąż przed oczami miałam to potworne zwierzę, które już było nade mną.

- Co tu się właśnie stało? - zapytałam gdy już mniej więcej się uspokoiłam.
- No właśnie nie wiem. Gdy się obudziłaś zachowywałaś się, jakbyś mnie nie widziala. Spojrzałaś przez okienko w namiocie i się wystraszyłaś. Później wyszłaś z tego namiotu, a ja poszłam za tobą. Zrobiłaś ze dwa kroki i zniknęłaś. Próbowałam cię znaleźć, ale nigdzie cie nie było, więc tu wróciłam. No i po chwili ty nagle pojawiłaś się na ziemi krzycząc i płacząc - powiedziała. Wtedy ja jej wszystko opowiedziałam.

Zapakowałyśmy rzeczy i w ciszy udałyśmy się dalej.

Poranek był dość chłodny. Rosa na trawie sprawiła, że już po chwili czułam się strasznie niekomfortowo w lekko mokrych butach. Zdjęłam je więc i dalej szłam boso.

Podróż trwała w ciszy. Każda z nas nie wiedziała co powiedzieć. Dodatkowo ja cały czas miałam przebłyski z tamtego...świata? Chyba tylko tak można nazwać tamto miejsce.

W pewnym momencie zamknęłam oczy by rozkoszować się słońcem. Niestety długo to nie trwało, ponieważ ponownie przeniosłam się do czarnej przestrzeni. Wtedy zjawiła się ta kobieta.
- Cześć Bel - powiedziała nadzwyczaj spokojnym głosem.
- Co tu się znowu dzieje?! Ja chcę stąd wyjść!
- To nie takie proste, ty nie umiesz tego jeszcze, ale spokojnie, nauczysz się
- To co, znowu mam tu czekać kilka godzin?!
- Spokojnie, jak będę w stanie to ci pomogę - powiedziała i zniknęła. Chwilę później byłam w normalnym świecie.

- Znowu tam byłaś? - zapytala Alice z ciężkim westchnieniem.
- Tak i ponownie spotkałam tą kobietę, powiedziała, że spróbuje mi pomóc.
- To dobrze - powiedziała i spojrzała przed siebie - coś mi się wydaje, że to ostatni moment naszej wędrówki.
Popatrzyłam się we wskazanym kierunku i nie mogłam uwierzyć. Przed nami stał ogromny, srebrny mur i dwójka strażników pilnujących bramy. Z bananami na twarzy podeszłyśmy do nich.

- Stop! Nie przejdziecie tam - powiedział jeden ze strażników.
- Wampiry nie mają tu wstępu - odparł drugi.
- Ale my przeszłyśmy taki kawał drogi! A ja jestem pół elfem!! - powiedziałam oburzona zaistniałą sytuacją.
- Tak, napewno - powiedział i nacisnął jakiś przycisk na bramie. Po chwili dwójka innych strażników podeszła do nas i założyli nam maski na oczy. Bardzo mocno zawiązali nam ręce sznurem i gdzieś wyprowadzili.

Po chwili usłyszałam otwieranie się bramy, a oni wrzucili nas do zimnego pomieszczenia i zamknęli bramę.

Było tu czuć stęchlizną i jak wcześniej wspominałam było strasznie zimno.

Próbowałyśmy zdjąć sznur z naszych rąk. Pomagałyśmy sobie nawzajem aż w końcu się nie udało. Ściągnęłam maskę z oczu i rozglądnęłam się. To pomieszczenie było malutkie i okrągłe, zrobione z kamienia. Podeszłam do krat.

- Jesteśmy w piwnicy. Masz jakiś plan?

~~

Hejka! Powoli zbliżamy się do końca książki. Kolejne rozdziały pojawią się niedługo 😊. Zrobię to najszybciej jak się da, ale musicie mnie też zrozumieć - miałam już zarys tych rozdziałów i pomimo tego, że mam go w głowie to i tak muszę ponownie pisać to wszystko. Mam też życie prywatne i chociaż chciałabym nawet dzisiaj opublikować jeszcze kilka rozdziałów to nie mam czasu na napisanie. Tak więc musicie mnie zrozumieć i chwilkę poczekać.
Papa!

~karmeleq~

Liczba słów: 749

Nowe życie z Cullen'ami. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz