Rozdział 3

1.6K 61 1
                                    

Gdy się obudziłam od razu poczułam uścisk na prawej ręce. Otworzyłam oczy i rozglądnęłan się po pokoju. Znajdowałam się w całkiem obcym mi miejscu. Od razu widać było, że jest to dziecięcy pokój. Ściany były pomalowane na kolor różowy, meble były brązowe, poobklejane naklejkami w księżniczki. Lampa była w kształcie korony. Zasłony również były w księżniczki. Łóżko było czarne, metalowe. Dopiero wtedy zobaczyłam, że moja prawa ręka jest przykuta kajdankiem do kraty łóżka. Stanęłam na miękkiej wykładzinie w księżniczki i próbowałam siłą oderwać kajdanek. Nic z tego. Nie wiedziałam, co tu robię i nie miałam za dobrych przeczuć.

Niestety moje przeczucia były słuszne. W drzwiach ujrzałam JEGO.
- No witaj! Ostatnio nie mieliśmy się okazji przywitać, księżniczko. Jak ci się podoba nowy pokój? - zapytał tym swoim obleśnym, zachrypniętym głosem.
- Czego ty ode mnie chcesz?!
- No jak to czego, uciekłaś bez pożegnania, musimy nadrobić tamten rok - mówiąc to przesunął palec po moim podbródku. Automatycznie wzdrygnęłam się i zesztywniałam. Bałam sie jego dotyku. Błagałam w myślach, aby ktoś mnie od niego zabrał. Niestety nic podobnego się nie stało.

Gdy mężczyzna wyszedł zaczęłam szukać swoich rzeczy. Oczywiście, jak się mogłam spodziewać, nie było ich. Teraz to już na prawdę zaczęłam panikować. Nie wiedziałam gdzie byłam, byłam skuta i do tego on był w pobliżu. Czy mogło być gorzej? Może dla innych tak, ale nie dla mnie.

Nie wiem, ile tak siedziałam. Może to była godzina, może dwie, a może 15 minut? W mojej głowie pojawiały się różne myśli. Przez chwilę nawet myślałam, że Cullen'owie zaadoptowali mnie tylko po to, żeby oddać jemu. Ale czy wtedy potrafiliby być tacy czuli?

Nie ruszałam się. W mojej głowie działy się przeróżne rzeczy. A ja chciałam być po prostu w domu. Postanowiłam oglądnąć pokój dokładniej. Bardzo przypominał mój stary pokoik, w którym tak bardzo lubiłam się bawić, budować fortecy z nimi...

Wśród natłoku myśli jedna była bardzo głośna. "Kim była twoja prawdziwa matka i ojciec, Bell?"
No właśnie, kim? I czemu mnie oddali? Dlaczego mnie nie chcieli? I dlaczego, może i nieświadomie, pozwolili cierpieć?

Nigdy nie myślałam o biologicznych rodzicach, a przynajmniej nie w ten sposób. Odkąd wszystko rozumiałam, mówiłam sobie, że oni po prostu mnie nie chcieli. Po co mam więc o nich myśleć?

Od razu moje myśli znów zaczęły krążyć wokół mężczyzny, u którego się znajduje.  Wokół mężczyzny, który zniszczył mi życie. Mężczyzny, który zniszczył mi marzenia. Który nigdy nie chciał przestać, nawet jak uciekłam.

Dobrze wiedział, że kiedyś ucieknę, a i tak nie bał się, że go wsypię. Zawsze śmiał się na moje groźby. Może był w jakiejś zmowie? W końcu NIKT mi nie uwierzył, gdy mówiłam o tym.

Aż czasami żałuję, że się urodziłam. Bo po co się urodziłam? Po to, żeby nigdy nie poznać rodziców i przeżywać koszmar? Czy moje życie na prawdę opierało się na ciągłym cierpieniu? Czy nie mogłam być normalną nastolatką? Czemu to mnie spotkało takie życie?

Pojedyncze łzy zaczęły spływać po moich policzkach.

Gdy usłyszałam otwieranie się drzwi, spojrzałam w tamtą stronę z zakłopotaniem. Ujrzałam JEGO.
- Czego znowu tu chcesz, wypuść mnie! - krzyknęłam.
- No jak to czego - uśmiechnął się i się na mnie położył. Próbowałam się szarpać, wyrywać, ale nic z tego. On już zaczął i nie miał zamiaru skończyć...

4 dni później...

Leżałam skulona w rogu łóżka. Zwijałam się z bólu. On...on był brutalny. Codziennie to robił. Wczoraj obiecał mi podwójne wrażenia. Dlatego tak się przeraziłam, gdy usłyszałam otwieranie się drzwi. Jako iż byłam tyłem do nich, nie widziałam jego. Zaczęłam krzyczeć, płakać, błagać... Rzucałam się po łóżku, a gdy poczułam jego bliskość, zaczęłam go bić. Cały czas ryczałam. Już nie chciałam...nie dałam rady...
- To ja, Alice! - usłyszałam jej głosik. Spojrzałam w górę, a gdy ja ujrzałam, zaniemówiłam. To była ona. Od razu zamknęła mnie w żelaznym uścisku, a ja nie chciałam jej puszczać.
- Zabierz mnie stąd...błagam... zabierz mnie...- ryczałam (bo płaczem tego nie da się nazwać).
- Spokojnie, już będziesz bezpieczna - powiedziała i kluczem otworzyła kajdanki.
- Chodź - powiedziała i pomogła mi wstać, jednak z bólu, zaraz po zejściu z łóżka, upadłam na kolana i skuliłam się. Dalej płakałam, nie mogłam się uspokoić. Błagałam ją, aby mnie stąd zabrali. Wszystko słyszałam jak przez mgłę. Później poczułam, że ktoś mnie podnosi (jak pannę młodą) i czułam jak ze zmęczenia zasypiam. Dalej nic nie pamiętam...

Nowe życie z Cullen'ami. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz