Czas szybko mijał. Harry się o tym dobrze przekonał. Nawet nie zauważył gdy nadszedł 30 lipiec. Jutro miał ukończyć przecież 16 lat. Przez cały miesiąc praktycznie z nikim nie korespondował. Jedynie niekiedy rozmawiał z Remusem Lupinem, gdy ten pełnił wartę przy Privet Drive 4. Zdarzało się również, że podczas rozmowy przychodziła Nimfadora Tonks. Ci ludzie byli jego jedynym źródłem wiedzy o czarodziejskim świecie. Jednak ten dzień miał być inny niż zwykle. Przede wszystkim dlatego, że z rana na parapecie czekały dwie sowy. Jedna była szkolną płomykówką, natomiast drugą był czarny puchacz. Obie sowy miały przy nóżce list. Harry otworzył okno i wpuścił zwierzęta. One tylko zrzuciły swoje przesyłki, a następnie odleciały z powrotem do swoich właścicieli. Młodzieniec podniósł obie przesyłki. Jedna była od Albusa Dumbledora i mówiła o tym, że dwa tygodnie przed końcem wakacji przybędzie ktoś z Zakonu, by go odebrać. Tak jakby teraz żaden z nich mnie nie pilnował- pomyślał rozgoryczony. Drugi list natomiast był owiany tajemnicą. Napisany został czerwonym atramentem, a charakteru pisma nie potrafił rozpoznać. Rozważał czy to nie jakaś zasadzka, jednak jego gryfońska ciekawość zwyciężyła nad rozsądkiem. Otworzył list. W środku było napisane tylko:
,, przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej ",,zobaczymy się szybciej niż myślisz... ''
Harry nie wiedział co o tym sądzić. Każdy kolejny pomysł wydawał się być bardziej absurdalny od poprzedniego. Jego ostatnim pomysłem zanim Petunia nie zawołała go na śniadanie był fakt że osoba która wysłała do niego ten list to jakiś członek rodziny. Jednak nie dane mu było dłużej nad tym myśleć. Szybko zszedł na dół by zjeść śniadanie, które okazało się być całym jabłkiem. W domu państwa Dursley'ów ciągle panowała ścisła dieta. Zaraz po śniadaniu jego wuj zabrał go na bok by poinformować go o liście prac, które musi dziś wykonać by mieć wolne. Okazało się, że ma tylko skosić trawnik i podlać kwiaty ciotki Petunii. Wykonanie zlecenia trwało aż do pory obiadowej, gdy opiekunowie zawołali go na posiłek. Ten tylko umył ręce i szybko skierował się do kuchni. Obiad był równie ,,bogaty'' co śniadanie. Tym razem o dziwo była to gruszka. Po skończonym posiłku udał się do swego pokoju. Jako, że w tym roku wujostwo nie zabrało jego magicznych ksiąg mógł studiować magię i nadrobić zaległości, a przynajmniej w teorii. Był zadowolony z tego powodu, gdyż w końcu będzie mógł się podciągnąć z eliksirów. W praktyce rzadziej, dlatego że wujostwo niezbyt często opuszczało swój dom dając mu pole do popisu, by przygotować jakieś mikstury.
Jednak mimo tych trudności udawało mu się zawsze zrobić choć parę prostych eliksirów, takich jak eliksir pieprzowy, czy eliksir słodkiego snu. Do tego zauważył, że bez Sneapa nad głową tworzone eliksiry wychodzą mu lepiej. Dzisiejszego dnia jego rodzina wyjechała po raz kolejny na parę godzin, więc miał okazję znów podszkolić się z eliksirów. Tym razem jednak chciał spróbować czegoś trudniejszego, więc zdecydował się, na uważenie eliksiru powodującego uśmieżenie bólu. Wziął się powoli do roboty i po trzech godzinach udało mu się zakończyć pracę, oczywiście z pozytywnym skutkiem. Przelał go szybko do flakoników. Pomyślał, że powoli zaczyna brakować mu fiolek na te eliksiry. Uśmiechnął się do siebie w duchu, bo nigdy nie spodziewałby się tego że zapała jakąś większą miłością do tego przedmiotu. Teraz udał się do swego pokoju, by dokończyć esej z historii magii, jednak opornie mu to wychodziło. Podczas, gdy postawił ostatnią kropkę nad swym wypracowaniem, Dursleyowie wrócili do domu. Była godzina dwudziesta pierwsza, więc dość wątpliwe było, że dostanie jakąś przekąskę. Położył się więc na swoim łóżku i czytał podręcznik do transmutacji. Nawet nie zauważył jak zasnął. Ostatnie myśli w tym dniu krążyły wokół osoby Voldemorta, a dokładnie wokół tego, że gad nie zsyła mu żadnych wizji, co wcale mu nie przeszkadzało. Harry wręcz cieszył się, że Voldemort dał sobie spokój z tymi wizjami.
Rano, gdy pierwsze promienie słoneczne wpadły do pokoju, chłopak obudził się. Dziś był 31 lipiec, co oznacza że są jego 16 urodziny. Na parapecie stał rząd sów z listami, oraz prezentami . Chłopak ucieszył się bardzo, wpuścił sowy do pokoju i zabrał się za otwieranie paczek od przyjaciół. Od Rona dostał książkę,, jak podbić serce czarodziejki". Harry parsknął śmiechem, po czym oglądał dalej. Hermiona wysłała mu natomiast poradnik młodego autora. Od Lupina i Tonks otrzymał książki na temat obrony przed czarną magią. Bliźniacy wysłali mu słodycze, a sam Dumbledore wysłał mu złoty znicz. Młodzieniec zdziwił się, jednak dyrektor zaskoczył go pozytywnie w tym kierunku. Były jeszcze dwa listy. Jeden z Ministerstwa z wynikami testów na aurora. Dostał 7 na 9 opiń pozytywnych.
Harry był zadowolony. Zaliczył 7 na 9 możliwych przedmiotów. No i został ostatni list. Napisany był on czerwonym atramentem. Otworzył go, a w środku była tylko krótka notka ,,dziś o 20⁰⁰ w parku ". Żadnego podpisu, nic. Harry zdecydował jednak, że pójdzie. Cały dzień siedział jak na szpilkach, gdy w końcu nastał wieczór. Chłopak skierował się do parku. Równo o 20⁰⁰ , w umówionym miejscu można było usłyszeć ciche pyk, następnie zakapturzona postać zaczęła się zbliżać. Chłopiec szybko zacisnąć palce na różdżcce, gdy nagle usłyszał, że ktoś wypowiedział niewerbalne accio i w tej samej chwili różdżka Pottera znalazła się w jego ręku. Kim jesteś? Czego ode mnie chcesz? Powiedział podniesionym głosem Harry. Jestem twoja śmiercią przeklęty bachoże- odparła mu postać. Poznał ten głos. Ten sam wypowiedział zaklęcie na Syriusza Blacka w ministerstwie magii. To Ty Bellatrix! Czego ode mnie chcesz? Zaczął, ale ta tylko się roześmiala. Jej śmiech był wręcz okrutny. Czego chce? Chce zemsty za mojego męża! Przez Ciebie Czarny Pan go zabił- odwarknęła Bellatrix, jednocześnie ściągając kaptur z głowy. Oczom Harrego ukazała się kobieta, która jednak była młodsza niż wtedy w Ministerstwie. Miała może około 26 lat. I tylko jej oczy pozostały zimne, takie same jak zapamiętał. Nim zdążył zareagować postać do niego podskoczyła, wyjęła nóż z pochwy i przyłożyła go do gardła chłopaka. I jak się teraz czujesz Potter? Jesteś skazany na moją łaskę.
- więc zabij mnie! Odparł jej bezczelnie .
- nie .. to byłoby za proste. Ostrze noża przejechało po policzku chłopaka przecinając go. Na ostrze nałożona jest klątwa. Jeżeli do końca wakacji nie spotkamy się ponownie, trucizna zacznie działać. Na razie pozostanie Ci tylko blizna. - Potter rozmyślał gorączkowo. Był zdziwiony, że ta kobieta daje mu wybór. - A jak mam się z tobą skontaktować?-Masz. Dała mu do ręki medalion. Jeśli będziesz chciał się że mną spotkać, wypowiedź moje imię, a pojawię się. I nie próbuj sztuczek. Jeśli przyjdziesz z obstawą wypowiem zaklęcie, a trucizna zabije cię wcześniej. Bella odsunęła się od młodzieńca i z ironicznym uśmiechem teleportowała się. Różdżka chłopaka leżała na ziemi, a on stał jak sparaliżowany. Ocknął się nagle i ruszył do domu. Jak doszedł do celu wpadł do pokoju i pognał do łazienki umyć krew z twarzy. Wróciwszy do pokoju położył się i pogrążony we własnych myślach zasnął.
W innej części kraju pewna kobieta teleportowala się prosto pod duży dwór wybudowany jeszcze u schyłku średniowiecza. Przekroczyła bramę wejściową i skierowała się do drzwi. U progu czekały dwa skrzaty domowe. Pani Bellatrix. Miło Panią widzieć, czy coś podać?
- Czerwonego wina do moich komnat.
Oczywiście Pani. Skrzaty zniknęły z głośnym trzaskiem, kobieta natomiast kierowała się schodami na górę, gdzie znajdowała się jej sypialnia. Gdy pchnęła drzwi zobaczyła posprzątany pokój w barwach srebrno -zielonych. Meble były z machoniu . Był to niewątpliwie bogaty dwór. Bella rozebrała się, po czym swe kroki skierowała do łazienki z zamiarem skorzystania z dobrodziejstw kąpieli. Łazienkę Pani Black wypełniał zapach mięty oraz lawendy. Były to jej ulubione zapachy. Wchodząc do wanny i kładąc się w niej wygodnie Bellatrix zaczęła zastanawiać się nad zachowaniem ostatniego z rodu Potterów. Chłopak był dziś wybuchowy, jednak nie tak bardzo jak Ministerstwie. Czyżby śmierć jej kuzyna wpłynęła tak na chłopca? Z takimi myślami trwała dość długo, bo aż do czasu, gdy skrzaty nie przybyły z winem. Gdy tylko podali jej butelkę z pucharem, Bellatrix nalała sobie wina i powiedziała do siebie.
-Harry Potterze. Jesteś już mój. Skazany na moją łaskę.
CZYTASZ
𝕸𝖎ł𝖔ść 𝖏𝖊𝖘𝖙 𝖐𝖑𝖚𝖈𝖟𝖊𝖒
FanfictionOna zimna, bezuczuciowa była ślizgonka, śmierciożerczyni zbiegła z azkabanu, to właśnie Bellatrix. Po śmierci męża znów Black. On miły, przyjacielski, lecz samotny. Stracił całą rodzinę lecz kogoś odzyska A nawet do tego dojdzie może ktoś nowy? To...