*Harry*
Wraz z Syriuszem, który nadal był pod postacią psa szedłem po Hogwardzkich schodach, które prowadziły do wieży Gryfonów. Podeszlismy do portretu Grubej Damy i wypowiedzieliśmy hasło:Feniks. Następnie weszliśmy do pustego pokoju wspólnego. Ja usiadłem na kanapie, a mój ojciec chrzestny położył się na dywanie niedaleko kominka, w którym wesoło buchał ogień. Powiedziałem po cichu do Syriusza, aby nikt kto mógłby wejść nie usłyszał, że idziemy do mojego dormitorium. Pies przytaknął głową i po chwili byliśmy już na miejscu. Porozmawialiśmy sobie jeszcze trochę i postanowiliśmy,że pójdziemy już spać, aby jutro nie spóźnić się na śniadanie. Zauważyłem, że Syriusz szybko zasnął, jednak ja jakoś nie mogłem. Zacząłem myśleć o moim życiu. Wiedziałem, że nie było ono idealne, ale nie żałowałem tego, że miałem okazję je przeżyć. Te myśli wydały mi się trochę nudne, więc zacząłem rozmyślać o pewnej kobiecie imieniem Bellatrix. Wiedziałem, że jest moją ,,opiekunką" ,ale poczułem do niej jakąś dużą sympatię. Wcześniej mi przeszkadzała, a teraz wręcz chciałem być cały czas przy niej. Przypomniała mi się noc spędzona z nią, w jej komnatach. Chociaż nic takiego się nie wydarzyło, to jednak ją przytuliłem i tak razem spaliśmy. Pragnąłem być teraz z nią i chociaż nie przyznałbym się nikomu, to chciałem tę noc powtórzyć. Tak dobrze było mi czuć jej wątłe ciało wtulone w moje ramiona. Myślałem potem o mojej przyszłości. Chciałbym się kiedyś ożenić, jednak tylko jak narazie mam na to jedną kandydatkę, w której chyba zaczynam się zakochiwać i jest nią Bellatrix Black, która za pewne mnie niestety nienawidzi , albo co najmniej nie lubi. Zobaczę jak to wszystko się potoczy. Z takimi myślami zasnąłem.*Bellatrix*
Gdy wróciłam od Dumbledora stanęłam przed lustrem w moich komnatach i popatrzyłam na moje odbicie. Było idealne. Pomyślałam, że mój eliksir działa bezbłędnie i nic się nie zmieniło. Przebrałam się w piżamę, a następnie położyłam do łóżka. Zaczęłam myśleć o pewnym chłopaku. Coraz częściej zaczęłam się przyłapywać na tym, że myślę właśnie o Harrym. Dowiedziałam się dziś, jak wyglądało jego dzieciństwo. Uważałam, że to musiał być koszmar mieszkać z tymi Dursleyami. Podobno traktowali go, jak piąte koło u wozu, dziwadło. Nie wiedziałam, że ten chłopak, aż tyle przeszedł -Powiedziałam do siebie. Sama nie wiedziałam dlaczego, ale bardzo chciałam zapewnić mu szczęście. Nie potrafię tego wyjaśnić, ale zaczęłam czuć sympatię do tego bachora, a może nawet coś więcej? Ładny jest i w moim guście, nie to co mój były mąż. Od razu skarciłam się za te myśli i próbowałam zasnąć. Na początku kąpletnie mi się to nie udawało, lecz z czasem robiłam się coraz bardziej senna. Ostatnią rzeczą o jakiej pomyślałam przed oddaniem się w ramiona Morfeusza było to, jak dobrze było mi spać z Harrym, jak dobrze było czuć jego dotyk na moim ciele. Wiedziałam, że nie powinnam tak o tym myśleć, ale inaczej nie potrafiłam. Sama się zastanawiałam, dlaczego wtedy kazałam mu spać ze mną w jednym łóżku, ale jednak nie żałowałam tego. W życiu bym się nikomu do tego nie przyznała, ale chętnie bym to powtórzyła. Było mi dobrze w jego ramionach, jak w niczyich innych. Kiedy jeszcze miałam męża spałam z nim w jednym łóżku dla utrzymania pozorów, ale jednak nigdy mnie nawet nie dotknął, bo mu nie pozwoliłam. Nie pozwoliłam mu się nigdy przytulić, pocałować, a nawet dotknąć. Bardzo się cieszyłam że on nie żyje, choć dopiero teraz to zrozumiałam. Chciałabym się ponownie ożenić, ale no cóż. Kandydata którego chyba trochę pokochałam już mam i zobaczę jak to wszystko się potoczy. Lecz na razie nie chce ślubu, tego jestem pewna. Po tych przemyśleniach zasnęłam.*Rano Syriusz*
Obudziłem się w postaci psa na dywanie, obok łóżka mojego chrześniaka, o dziwo, w tej postaci się wyspałem. Była godzina 5.00 rano, więc postanowiłem nie budzić Harrego. Przejrzałem cały pokój, czy nie ma tu na czas świąt żadnych lokatorów oprócz nas. Nikogo nie było, więc zamieniłem się w człowieka, pożyczyłem różdżkę Harrego i zablokowaniem, oraz wyciszyłem pokój tak, aby nikt mnie nie zobaczył. Poszedłem po czyste ubrania do mojego magicznie pomniejszonego i niewidzialnego kufra, a następnie swe kroki skierowałem do łazienki. Po moich porannych czynnościach bardzo chciałem przejść się po zamku, lecz wiedziałem, że jeśli przyłapał by mnie któryś z profesorów, a szczególnie moja kochana kuzyneczka to byłoby po mnie, a Harry miałby kłopoty. Postanowiłem po dłuższych przemyśleniach zostać tutaj. Usiadłem na parapecie okna i wpatrywałem się w krajobraz za nim. Przypomniały mi się stare czasy, kiedy ja jeszcze byłem uczniem wraz z Jamesem. Czułem się jakby te czasy wróciły. Harrego traktowałem czasem jak młodszego brata, a nie jak chrześniaka. Pomyślałem, że mój przyjaciel by się ucieszył, że mam z nim taki dobry kontakt. Nagle nim się obejrzałem, była już godzina 7.00, a o 8.00 miało się odbyć śniadanie, więc postanowiłem obudzić młodego.
CZYTASZ
𝕸𝖎ł𝖔ść 𝖏𝖊𝖘𝖙 𝖐𝖑𝖚𝖈𝖟𝖊𝖒
FanfictionOna zimna, bezuczuciowa była ślizgonka, śmierciożerczyni zbiegła z azkabanu, to właśnie Bellatrix. Po śmierci męża znów Black. On miły, przyjacielski, lecz samotny. Stracił całą rodzinę lecz kogoś odzyska A nawet do tego dojdzie może ktoś nowy? To...