Rozdział V

8 1 4
                                    

《Louis》 《2042》

-Mój łeb,ała,cholera!
W sumie to się nie dziwię,wjechałem z pełnym impetem w drzewo. Wysiadam z auta,przynajmniej próbuję.
-otwórz się ty kupo złomu
Z wielkim trudem otwieram porysane i wygięte drzwi auta. Maska samochodu dymi się rzadkim białym dymem.
-Sprawdźmy jakie nieszczęście mi się tym razem przytrafiło.
Podnoszę maskę samochodu do góry,w moją twarz uderza chmura białego dymu. Wszystkie części pod maską są strasznie gorące.
-Musze z tym trochę poczekać. Dziwne że nie wybuchło!
Nagle jak na zawołanie słyszę cichy syk dobiegający z strony auta. Zanim mogę coś zrobić samochód wybucha z wielkim impetem.Siła uderzenia przygniata mnie do ziemi.
-Jeszcze tego mi brakowało,ciekawe co mam teraz zrobić
Staram się zorientować gdzie jestem ale niepotrafie się odnaleźć,zauważam w oddali małą drewnianą chatę. Nie pozostaje mi nic lepszego jak iść w jej kierunku. Zabieram  moje rzeczy z auta i zaczynam drogę do chatki. Zastanawiam się czy są tam jacyś ludzie.
-Halo,jest tu ktoś?
Pukam do drzwi ale nikt nie odpowiada. Pod domem stoi czarny jeep z lekkim zabrudzeniem wokół opon. Łapie za klamkę od drzwi które są otwarte
-Ostatnia szansa...wchodzę.
Wnętrze  przypomina mi mój dom,nawet zapach jest podobny. Przeglądam pokoje po kolei,salon,łazienka i kuchnia.
-Umieram z głodu.
Otwieram lodówkę ale w niej jest tylko pusty karton po mleku i stary jogurt. Nic tu po mnie. Kieruje się w stronę drzwi  kiedy zza siebie słyszę jakiś dziwny dźwięk. Mężczyzna koło 30 stoi pod oknem w kuchni.
-Coś mi mówi że nie jestem tutaj mile widziany.
Zauwazam że mężczyzna ma długie wystające zęby,jakby kły i jest cały pokryty krwią. Przypominam sobie o jeepie który jest zaparkowany przed domem.
-Tobie i tak się nie przyda.
W samą porę wsiadam do auta kiedy mężczyzna wybiega zza domu,wygląda na głodnego. Szybko Odjeżdzam z tego miejsca i wracam powrotem na drogę.

《Caroline》 《2042》

-Mamo gdzie jedziemy?
-Do mojego brata,pamiętasz go?,jest twoim chrzestnym.
-Dawno co niewidziałem.
To prawda,mój brat nie pokazał się u nas od 8 lat. Zaczał brać narkotyki A co się z tym wiąże popadł w długi,ukrywa się na wsi niecałą godzinę od nowego Jorku.
-Mamo,dlaczego uciekamy z domu?
Sama nie umiałam na to odpowiedzieć.
-Bo tam już nie jest bezpiecznie,nigdzie nie jest.
Włączam radio z nadzieją że czegoś się dowiem
-Wirus jest obecnie w 45 państwach świata włączając w to USA.Pochodzenie wirusa dalej nie jest znana ale eksperci twierdzą że jest dziełem człowieka. Mamy na naszej antenie ciekawego gościa,ministra zdrowia  stanów zjednoczonych.
-Witam wszystkich serdecznie,na starcie pragnę powiedzieć że niema się czym ma-
-Niemogę tego słuchać!Przecież to niedorzeczne.

《Luther》 《2042》

Zastanawiam się co robić. Nie muszę długo czekać wszędzie słychać pełno krzyków.
-Musze się stąd wydostać. Tylko jak?
Przede wszystkim muszę wyjść z tych lochów,potem się coś wymyśli. Krzyki są coraz głosnjejsze ale jeden po drugim nagle ustają.
- Co tam się dzieję?
Wchodzę do jakiegoś laboratorium. Wszędzie są...trupy.
- Co do?!
Ktoś łapie mnie za bark i pociąga do tyłu.
Blada kobieta z długimi blond włosami
-Niech mnie pani niedotyka!
I szybko uciekam na oślep,w lewo,2 razy w prawo i raz w lewo. Udaje mi się znaleźć wyjście. Co kolejek tam się stało to jedno jest pewne lekarstwo za które "Metalife" miało zarobić miliony przepadło. 
-Po prostu świetne!

2042Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz