Cholerny Mat

549 19 2
                                    

Próbowałam się wyrwać ale nie miałam z nim żadnych szans. Co za ironia dorwał mnie diabeł przed którym uciekałam tyle czasu... Myśl kobieto myśl! Nie ma czasu, myśl co mówił Mitch o atakach od tyłu?
Nóż! Moja tajna broń, muszę go wykorzystać. Mam przewagę bo się tego nie spodziewa. Kurwa Panie Boże jeśli istniejesz wesprzyj mnie teraz i ochroń. Pomodliłam się w myślach widząc że jesteśmy już przy samochodzie. Nie widzę kto jest za kierownicą.

-Wsiadaj dziwko! Ale już! - warknął Mat szarpiąc za moje ramię. Niewiele myśląc sięgam druga ręką do stanika i  w ciągu sekundy trzymam otwarty nóż. Biorę zamach i wbijam mu prosto w szyję, w jego oczach widzę szok i niedowierzanie. Pada na kolana i próbuje wyciągnąć ostrze, w tym samym momencie SUV rusza z piskiem opon i ucieka.
- Mówiłam że Cię zabiję za wszystko co zrobiłeś moim dzieciom i mi! Myślałeś że jesteś bogiem a teraz jesteś niczym! Zwykły kretyn który zdycha sam! - nie zdaje sobie sprawę z tego iż krzyczę na całe gardło. Po chwili czuję obecność za plecami, w mgnieniu oka odwracam się z wycelowanym ostrzem w napastnika.
Gdy widzę przed sobą Marcusa nogi mi się uginają a po twarzy płyną mi gorące łzy.
-Ciiii kochanie - szepcze tuląc mnie z całych sił. - Już po wszystkim, udało się wygraliśmy dzięki Tobie.
Podnoszę głowę z jego piersi i patrzę w te cudowne ciepłe oczy które mnie hipnotyzują. Jedyne czego pragnę w tej chwili to pocałować go, więc wspinam się na palce Chwytam jego głowę i przyciskam usta do jego gorących cudownie pełnych warg. W pierwszej chwili nie reaguje, odrywam usta i szepczę - Pocałuj mnie kochanie - i to wystarczyło. Wpija się w moje usta z pasją i żarem tłumionym odkąd się poznaliśmy. Nasze języki walczą o dominację, zęby podgryzają wargi, aż brak nam tchu. Odrywamy się od siebie aby po sekundzie rozpocząć od nowa tym razem delikatniej i bardziej namiętnie. Łapie mnie za pośladki i podnosi do góry, oplatam go nogami w pasie. Słyszymy krzyki, brawa i śmiech wygląda na to że nas znaleźli. Opieramy nasze czoła o siebie z uśmiechem na ustach patrzymy sobie w oczy.
-Nareszcie Prez dopadłeś swoją kobietę
- Znajdźcie sobie pokój
- Oooo ktoś chyba dziś zaliczy
Docinków i żartów nie ma końca.
-Dokończymy wieczorem kochanie. Od dziś jesteście oficjalnie tylko moim rozumiesz?
-Tak kochanie, jesteśmy Twoi. - odpowiadam uśmiechając się szeroko.
Stawiam mnie na nogi i biorąc za rękę prowadzi te kilka kroków do reszty. Gdy tylko widzę Mitcha biegnę do jego i rzucam się mu w ramiona.
-Dziękuję dziękuję bez Ciebie nie dalibyśmy rady.
-To moja praca maleńka, najważniejsze że zdążyliśmy i mogliśmy pomoc. - mówi patrząc ponad moim ramieniem. - Chyba lepiej będzie gdy już Cię puszczę, nie mam ochoty oberwac od Twojego faceta- śmieje się mówiąc to. Zerkam na Marcusa i faktycznie ma morderczy wyraz twarzy. Podchodzę do swojego mężczyzny i wtulam się w jego bok. - Nie bądź zazdrosny mój bohaterze - szepczę tak aby nikt nie usłyszał.

Rozglądam się po dziedzińcu i jestem przerażona. Na oko dwudziestu facetów leży skutych, drugie tyle to trupy. Okropne ile ludzi musiało zginąć przez chore ambicje Mata i Trevora. Ciepłe silne ramiona tulą mnie, a oddech owiewa ucho. Przyjemne dreszcze rozchodzą się po całym moim ciele.
-Chodźmy do dzieci kochanie,sprawdźmy jak się czują. Jeśli wszystko dobrze to pójdziemy na imprezę do klubu. Chłopaki zasłużyli na relaks, a może uda nas się znaleźć chwilę na dokończenie pocałunku. - mruczy swoim seksownym głosem.
-Mmm to brzmi jak bardzo dobry plan. Szczególnie ostatni punkt- puszczam do niego oczko i ruszam w kierunku schronu.
Wszyscy są na zewnątrz, chłopcy biegną w naszym kierunku. Przygotowuję się aby złapać ich gdy skoczą w moje ramiona. Ku mojemu zaskoczeniu Niko mija mnie i skacze na Marcusa. Wtula twarz w jego szyję i tuli się z całych sił. Nate jest ciasno owinięty moimi ramionami, i rozglądam się za Nadią.
-Mamo Nadia śpi jest z Rina w schronie, zaraz wyjdą.
Boże czuję taką ulgę aż nie umiem tego opisać. Nasz koszmar nareszcie się skończył. Podchodzi do mnie Rina z małą, biorę ją od niej i nie potrafię opisać uczucia ulgi miłości i spokoju które mnie przepełniają.
-Niko skarbie chodź do mnie, mamusia tęskniła za Tobą.
Brakuje mi w ramionach mojego ostatniego dziecka, podnosi główkę z ramienia Marcusa i daje znał ze idzie do mnie. - Dobrze mamuś. - biorę mojego syna w objecia i rozkoszuje się nim.
-Mamo skoro taty już nie ma to czy Marcus może być naszym tatą? - zamurowało mnie, nie wiem co powiedzieć. Serce ściska mi się boleśnie, zerkam na mojego mężczyznę aby sprawdzić jego reakcję. Patrzy na nas oczami błyszczącymi od łez.
-Już jesteś moim synem, wy jesteście moimi dziećmi. Będę Was kochać i bronić do dnia śmierci. - wzruszenie jakie odczuwa jest tak duże że jego głos łamie się kilka razy. Nie mam pojęcia jak zareagować czy co powiedzieć natomiast chłopcy rzucają się na niego krzycząc
-Kocham Cię Tato!

Całe otoczenie wokół nas zamiera, nikt się nie porusza a nawet nie oddycha czekając na reakcje swojego przywódcy.
Marcus spogląda na wszystkich i uroczyście ogłasza.
- Klub od lat był moją rodziną, dziś ta rodzina się powiększa. Witamy w niej moich synów, córkę i przyszłą żonę. Świętujcie! Wygraliśmy wojnę, powiększamy naszą rodzinę trzeba to uczcić! - tłum ochoczo rusza do środka aby rozpocząć imprezę.
-Skarbie zabierzmy dzieci do domu i tam świętujmy całą rodziną, co Ty na to? - gula w moim gardle jest tak duża że ledwo mogę skinąć głową na zgodę. Bierze Niko na barana a Nate za dłoń. Drugą ręką chwyta moją dłoń i całą piątką ruszamy do naszego domu aby rozpocząć nowy rozdział jako rodzina.

***********************,
Hej.
Wybaczcie, że tak długo nie dodałam żadnego rozdziału. Niestety zawirowania życiowe dały o sobie znać. Dziś wrzucam chociaż taki krótki abyście nie zapomnieli o mnie 😉
Trzymajcie się ciepło i zdrowo! Buziaki

Hot MomyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz