28

230 15 3
                                    

*pov Jade*

Było już 10 minut po godzinie 15:00, a Perrie dalej nie było. Zaczynałam się coraz bardziej denerwować, wmawiałam sobie, że dziewczyna pewnie stoi gdzieś w korku albo, że ktoś ją zaczepił i z nią rozmawia. Mijały kolejne minuty, a jej dalej nie było. Usiadłam na jednym z krzeseł znajdujących się na boisku. Kolejne parę minut i nadal bez zmian, w końcu zerknęłam na telefon była już godzina 15:32. Straciłam nadzieję. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, a przez moją głowę przeleciało jedno zdanie:

'Przez moment pomyślałam, że może jednak Ci zależy.'

Jaka ja byłam głupia, myśląc tak. Jak mogłam pomyśleć, że po tym, co zrobiłam, jeszcze coś dla niej znaczę lub, że da mi szansę.

Smutna i zdenerwowana wstałam z miejsca, złapałam swoją torebkę i wróciłam do szkoły. Przeszłam przez puste korytarze i wyszłam na dwór, gdzie moje ciało otulił delikatnie chłody, powiew jesiennego wiatru. Wzięłam głęboki wdech i wydech, który pomógł mi się opanować i nie rozpłakać.

Wolnym krokiem ruszyłam na parking. Znalazłam swój samochód i od razu do niego wsiadłam. Szybko zapięłam pasy i odpaliłam silnik. Z piskiem opon ruszyłam.

Wyjechałam z terenu szkoły i najszybciej jak tylko mogłam, ruszyłam przed siebie. Jechałam szybko, zdecydowanie za szybko, nie zwracałam uwagi na znaki, na to, że przekraczałam prędkość, na to, że mogłam spowodować wypadek, czy nawet na to, że mogłam zginąć. Chciałam po prostu znaleźć się gdzieś, gdzie nie ma ludzi i w spokoju będę mogła pobyć sama.

Jechałam, a z każdą sekundą mój wzrok zamazywał się coraz bardziej, przez wypływające z moich oczy łzy. W końcu nawet nie wiem po jakim czasie, dojechałam do lasu. Zaparkowałam i niemal wybiegłam z auta, zatrzasnęłam za sobą drzwi i biegiem ruszyłam przed siebie.

Dotarłam do małego pomostu, na który wbiegłam i po prostu odpuściłam swoim emocją. Zaczęłam krzyczeć i rzucać kamieniami i innymi przedmiotami, które znalazłam do wody. W końcu dopadło mnie zmęczenie i bezwładnie opadłam na kolana. Zakryłam twarz dłońmi i jeszcze bardziej zaniosłam się płaczem.

Bolało to fakt. Bolało to za mało powiedziane. To taki ból, kiedy nie masz już siły krzyczeć i walczyć, a po prostu chcesz siedzieć i patrzeć, jak wszystko wokół ciebie się sypie. A najtrudniejsze dla mnie teraz będzie, wytłumaczenie mojemu sercu, że nie wolno mu dłużej kochać pewnej osoby. Obiecałam jej, że jeśli się nie pojawi, już nigdy nie wtrącę się do jej życia i tak zrobię, muszę to zrobić. Nie chce już cierpieć i nie chce, żeby ona cierpiała. Chce, żeby było jak dawniej, chociaż wiem, że nie ma na to najmniejszej szansy.

W pewnym momencie coś mną poruszyło, momentalnie przestałam płakać i pobiegłam do swojej torebki. Zaczęłam w niej grzebać, gdyby ktoś mnie zobaczył, pewnie pomyślałby, że jestem jakaś nawiedzona lub umysłowo chora.

W końcu natknęłam się na to, czego szukałam. Wyciągnęłam zimną żyletkę i przez moment wpatrywałam się w nią jak w bóstwo. Następnie podwinęłam lewy rękaw i przejechałam ostrzem po nadgarstku. Poczułam lekką ulgę, a przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz, przez co cicho jęknęłam. Nie chciałam, żeby po tym zostały mi jakieś blizny, dlatego cięcia nie były głębokie.

Kiedy już miałam dość, wrzuciłam żyletkę do wody. Trochę odczekałam i kiedy rany zaczynały już powoli schnąć i się zasklepiać, postanowiłam wracać do domu.

Miałam problem ze znalezieniem auta, ponieważ było już ciemno i nie mogłam wyjść z lasu, jednak w końcu mi się to udało. Wsiadłam do środka i spojrzałam na swoje odbicie w lusterku. Wyglądałam źle, a nawet gorzej. Wyglądałam fatalnie. Wzięłam się więc za poprawianie makijażu, żebym mogła spokojnie wejść do domu i nie rozsiewać niepotrzebnych podejrzeń. Kiedy już się ogarnęłam, odpaliłam silnik i ruszyłam. Podczas drogi powrotnej już tak nie szalałam z prędkością.

Read My Lips - JerrieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz