Trzeba było przyznać, że wizyty u pana Ranpo nie przypominały tych u żadnego innego psychologa.
Gdy tylko Poe przychodził na nie przychodził, od razu jakakolwiek nerwowa atmosfera odchodziła w niepamięć. Ich konwersacje przypominały bardziej te starych dobrych przyjaciół, niż te psychologa i pacjenta. Ranpo stwierdził, że musi zbudować wzajemne zaufanie, aby wyższy szczerze postanowił coś wyznać. Z czasem nawet zapytał się go o numer telefonu. Poe bez wahania mu go podał.
***
Po powrocie do domu z pracy mężczyzna jak zawsze nakarmił Karla i przeprosił, że tak długo musiał siedzieć w domu sam (niestety jego szef zabronił Edgarowi przynoszenia go do pracy). Gdy włączył telefon, zastał spam wiadomości:
Nieznany numer:
to ja ranpo
Twój psycholog
Jesteś tam?
Ejjjjjj
:((
Nie ignoruj mnie
Co to ma byćNieodebrane połączenie od Nieznany numer
Zakładam ze jesteś w pracy
Tak, to w sumie miałoby sens
A więc oddzwoń jak będziesz mógł
Chyba że...
PODAŁEŚ MI FAŁSZYWY NUMER?
JAK MOGLEŚ!
...
Serio, oddzwońPo przeczytaniu powyższych wiadomości zdecydował się spełnić prośbę psychologa i oddzwonić na jego numer.
- halo? - usłyszał znajomy głos w słuchawce.
- Pan Ranpo? - postanowił się upewnić, mimo że znał odpowiedź.
- O, cześć Poeeee, to tyy! - mimo, że go nie widział, rzeczony mógł przysiąc, że widzi, jak się uśmiecha mówiąc to. - już się martwiłem, że mi zły numer telefonu podałeś czy coś. Aż tak długo pracujesz? Jest 18. - zagadał brunet.
Znali się dopiero tydzień, a już złapali wspólny język. W mgnieniu oka ich rozmowa rozwinęła się i trwała 2 godziny. W pewnym momencie, ich konwersacja zeszła na temat spotkania poza gabinetem psychologicznym. Ranpo zaprosił właściciela szopa do siebie, na co ten z podekscytowaniem, ale i radością przystał. Z niewiadomych mu powodów chciał spędzać z zielonookim coraz więcej czasu. Może dlatego, że nie miał obecnie żadnych bliższych przyjaciół, on był pierwszy od czasów dzieciństwa, gdy wiódł jeszcze szczęśliwe, życie i miał po co je wieść.
Gdy tylko sobie o tym przypomniał, westchnął, jakie te najweselsze wspomnienia potrafią być bolesne.
***
2 dni po umówieniu się, gdy przyszedł czas na owe spotkanie w domu psychologa Edgar udał się (nie zapominając o Karlu, którego wziął ze sobą) na umówiony przystanek, z którego odebrał go Ranpo, zaprowadzając go tym samym do swojego mieszkania.
Była to niewielki, ale przytulny pokój do której prowadziła - na całe szczęście - winda. Całe mieszkanie stanowiły oddzielone dwa pokoje: salono-kuchnio-jadalnio-sypialnia, oraz łazienka. Czarnowłosy usadził przyjaciela na kanapie samemu idąc zaparzyć obojgu herbatę. Edgara najbardziej zdziwiła jednak jedna rzecz.- nie masz dziś na sobie okularów? - zapytał.
- Ah, zapomniałem ci powiedzieć! Okulary noszę tylko do pracy. - odpowiedział krótko. - tylko w pracy - powtórzył ciszej, jakby sobie coś przypomniał. Ominął jednak podanie powodu, dla którego na co dzień nosił tylko soczewki. Poe nie chciał być zbyt dociekliwy, więc już nie dopytywał.
Z początku czuł się odrobinę niezręcznie, w końcu nie był przyzwyczajony do przychodzenia do czyjegoś domu. Z czasem jednak atmosfera się rozluźniła - zaczęli oglądać jakieś filmy, przeważnie horrory psychologiczne. To zadziwiające, jak sama obecność odpowiedniej osoby może dobrze wpłynąć na samopoczucie obu stron.
Nawet się nie zorientowali, a było już po północy. Ranpo na tą informację powiedział donośne: "Poooooe, no to już zostań u mnie na tę nooooc", po czym wtulił się w wyższego. Ten, nie wiedząc jak zareagować odpowiedział cichym "okej" i odwzajemnił uścisk.
Gdy oboje zaczęli stawać się coraz bardziej senni, pojawiła się kwestia miejsca do spania. Ranpo nalegał, żeby spali razem, jednak wyższy uparcie "nie chciał sprawiać problemu" i mówił, że zaśnie na kanapie. Ostatecznie zielonooki mu ustąpił. Zaczęli więc przygotowywać sofę do spania, gdy w pewnym momencie twarz Poe uderzyla z pełnym impetem poduszka. Niższy rzekł:
- zadbałem też już o Karla...
Wyższy Zmarszczył brwi i krzyknął krótko:
- Ranpo!
Wziął jeszcze większą poduszkę, i zaczął podchodzić do czarnowłosego z zamiarem obkładania go nią.
- Ho? Tak po prostu mnie nachodzisz? - zaczął Ranpo - zamiast uciekać zmierzasz prosto na mnie?
- Żeby skopać ci tyłek muszę podejść bliżej.
-Ho ho! Więc podejdź jak blisko chcesz.
<--------- TO BE CONTINUED
***
Po jakże wyczerpującej walce na poduszki (w której tak na prawdę brały udział nie tylko poduszki, a i pluszany walec drogowy) oboje udali się spać, na swoje zaplanowane miejsca:
Ranpo w swoim łóżku,
Poe na kanapie,
Natomiast Karl na fotelu, do którego z jakiegoś powodu bardzo się przywiązał.- Dobranoc, Poooe! - rzucił niższy.
- Dobrej nocy, Ranpo. - usłyszał odpowiedź.
Z jakiegoś powodu, podczas zasypiania wyższy czuł potrzebę patrzenia się na zielonookiego. Nawet nie uświadomił sobie, że podczas tej czynności mimowolnie się uśmiechał. Dawno nie nawiązał z nikim bliższej relacji, chociażby koleżeństwa. Nikt też się o niego nie troszczył. Może kiedyś, ale bardzo dawno temu.
™™™™™™™™™™™™™™™™™™
Łapcie mały bonus na przeprosiny, że taki krótki rozdział::**
CZYTASZ
no more flowers ¬ ranpoe au
FanficEdogawa Ranpo był początkującym psychologiem z nietypowym, niepoprawnie optymistycznym podejściem do życia, a nieco wycofany ze społeczeństwa Edgar Allan Poe szczęśliwie/nieszczęśliwie (nieodpowiedne skreślić) akurat na niego trafił... ...Z nakazu...