In Memoriam

547 59 44
                                    

Ranpo:
Wez przyjedz do pracy do mnie o 17 to se gdzies pojdziemy
Pozno dzisiaj koncze
°˖✧◝(⁰▿⁰)◜✧˖°
A wlasnie
Nie moge zostac z tb na bardzo dlugo dzisiaj
Wieczorem mam sprawe do zalatwienia

Edgar jeszcze raz spojrzał na wysłaną mu wiadomość, jak to robił skrupulatnie od dokładnie pięciu minut, gdyż była już 17:05, co go mocno niepokoiło. Może coś źle przeczytał albo wiadomość nie dotyczyła dzisiaj?

Za ladą o dziwo nie było ani śladu po zwykle pracującej tam blondynce, chociaż zza drzwi słychać było jej głos. Brunet nie chciał podsłuchiwać, ale jej krzyki były tak donośne, że nawet zatkanie uszu by nie podziałało. Chcąc nie chcąc wyłapał parę niepożądanych słów, które wzbudziły jego niepokój.

"Nie mogę już tego znieść..."
"dlaczego(...)?"
"dlaczego(...)?!"
"Nigdy tego nie zaakceptuję!"

Wtedy, ku swojemu zdziwieniu usłyszał pochodzący z tej samej strony głos Ranpo. Odrzekł coś do tej kobiety, jednak dla Poe tajemnicą było, jakie dokładnie słowa zostały wypowiedziane i czego dotyczyła rozmowa, a może bardziej kłótnia. Czarnowłosy brzmiał przy tym spokojnie, ale jakby z wyrzutami sumienia.

Gdy po chwili pojawił się w progu, swoim nienagannym aktorstwem zaczął rozmowę jak gdyby nic z powyższych się nie wydarzyło, niezachwiannie pewny niewiedzy przyjaciela. Ten z niewiadomych powodów, możliwie przez nagłe, halmetyczne uczucie zbłąkane a oraz niezrozumienia sytuacji, w której się znalazł podążył za ideą przyjaciela i również zachowywał pozory swojej niewiedzy na temat wydarzeń sprzed kilku sekund. Zaczęli rozmawiać na temat zwykłych, przyziemnych spraw, a Poe nawet nie próbował przywołać tamtych krzyków, chwilowo o nich zapominając.

Po wybudzeniu się z tej niezbadanej ekstazy i przypomnieniu sobie minionych niedawno zajść, co nastąpiło zaraz po przekroczeniu samotnie progu swojego domu, zaczął żałować, że nie podjął tego tematu.
"Coś musiało zajść między tą kobietą a nim? A może po prostu miała okres czy coś? Nie zrobił jej nic potwornego, prawda...?" - takiej treści myśli nie przestawały go wówczas prześladować. "Ranpo by nie mógł... Chociaż, jakby głębiej to przemyśleć przecież nie znamy się za długo..." - Poe czuł wielce nieprzyjemny natłok maksym, którym za żadną cenę nie miał zamiaru zaufać. Problem polegał na tym, że chęci, a faktyczne postępowania do dwie niezależne od siebie rzeczy.

Chciał mu ufać, ale cichy głos z tyłu głowy nakazywał inaczej.

Nie poszedł tej nocy spać, zamiast tego natarczywie zaczął szukać informacji o kobiecie. Dzisiaj w końcu wszystko da się znaleźć w internecie, zupełna prywatność niestety już nigdy nie wróci.

Mitsu Fukuzawa
Pracuje w: zbrojny gabinet psychologiczny
Mieszka w: Jokohama

"Tak, to ona."

Zaczął dociekliwie przeszukiwać zakładkę "znajomi", gdzie przez długi czas nie potrafił znaleźć nic ciekawego. Zwykłe, przeciętne nazwiska, które nic mu nie mówiły. Podobnie było ze zdjęciami profilowymi tych kont, one również nie pomagały.
Tak to się ciągnęło, jednak mężczyzna zaprzysiągł sobie, że przeszuka wszystko, z cichą nadzieją, że jednak nic nie znajdzie, i wmawia sobie niepotrzebnie zmyślone, nieprawdziwe rzeczy.

Jego uwagę przyciągnęła dopiero osoba ze zdjęciem profilowym przedstawiającym dokładnie tego samego człowieka, co portret wiszący w korytarzu i w gabinecie Edogawy. Siwe włosy, podobny styl ubioru i dokładnie te same rysy twarzy...

Yukichi Fukuzawa
Konto: in memoriam
Opiekun konta: Ranpo Edogawa

"Co?"

Zjechał w dół strony. Jego oczom ukazał się post odnośnie śmierci człowieka kilka lat wcześniej. Edgar nic z tych informacji nie rozumiał. To było jedyne powiązanie między jego przyjacielem a tą kobietą, jakie udało mu się znaleźć w internecie. To była dość ciężka sprawa, niesamowicie go korciło, żeby zapytać się od razu, o co z tym chodzi. Problem polegał na tym, że nie mógł.

"Hej Ranpo, o co chodzi z tą blondyną?",
"Hej Ranpo, czemu masz pod opieką konto jakiegoś zmarłego faceta na Facebooku?",
"Hej Ranpo, jaką masz relacje z tą blondyną?",
"Hej Ranpo, Kim jest był dla ciebie ten trup?" - tego typu zdania brzmiały zupełnie nieadekwatnie do jakiejkolwiek sytuacji, w jakiej mogli się znaleźć. Zostało mu tylko czekać, aż ciemnowłosy sam mu powie coś o tym. Tylko, że nadzieje na to prezentowały się dość marnie; w życiu nie podjąłby się rozmowy na - jak podejrzewał - tak trudny dla niego temat, zupełnie znikąd. Do tego potrzebował odpowiedniego podejścia.

Wtem zaczął czuć się z tym źle.
Czemu ma podchodzić do kogoś, kogo dumnie śmie nazywać swoim przyjacielem, z jakimiś tanimi podstępami?
"Jakoś to naturalnie wyjdzie" - próbował się usprawiedliwić.
"No właśnie, skoro to naturalnie wyjdzie, to czemu w ogóle o tym myślę? Jak to planuję, to już nie będzie naturalne..."
"Powinienem był tego nie wyszukiwać. A najlepiej w ogóle nie słyszeć tej ich rozmowy. Napewno coś źle zrozumiałem, prawda? A jeśli nie..."

I w taki właśnie sposób do rana - zarywając tym samym noc - bił się z myślami, coraz bardziej dezorientując się, cóżże mógłby począć w tych okolicznościach, bo pomimo, że sytuacja zdecydowanie nie była najtrudniejszą, jaką przeżył, wydawała się bez wyjścia. Już usłyszał, już sprawdził, nie mógł się już wycofać.

"I co teraz?"

™™™™™™™
Oi, dawno nic nie dodawałam
Przepraszam ~(>_<~)
Postaram się nie robić już takich długich przerw, sztama?

no more flowers ¬ ranpoe auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz