Rozdział 12 - Masz jego krew na rękach

1.8K 208 568
                                    

- Niech to szlag! - krzyknął za złością dziadek Gena, z gniewem uderzając pięścią o kierownicę. W ustach tego stroniącego od wszelakich wulgaryzmów mężczyzny, wypowiedziane właśnie słowa były jednym z najgorszych możliwych przekleństw.

- Co się stało, dziadku? - spytał Asagiri, przerywając na chwilę odśnieżanie podwórza.

Nastolatek wbił ogromną łopatę w ziemię, po czym spojrzał na siedzącego za kierownocą samochodu staruszka. Sądząc po jego kwaśnej minie i nadal tkwiącym przed domem pojazdem, mężczyzna zapewne miał problem z uruchomieniem auta.

- Samochód nie chce odpalić! - mężczyzna potwierdził jego przypuszczenia. - Niech to wszyscy diabli, że też musiał zepsuć się akurat w Sylwestra, gdy mechanicy już się dawno zamknęli!

- Spokojnie, dziadku, oddamy go do serwisu pojutrze - zapewnił chłopak, po czym podszedł bliżej drzwi pojazdu. - Chciałeś jechać do sklepu, prawda? Powiedz mi, co mam kupić to sam zrobię zakupy - zaoferował. - Mały spacerek dobrze mi zrobi.

- Ale z ciebie uczynny chłopak, skarbie - rzekł mężczyzna, uśmiechnąwszy się szeroko. - Gdzieś tu miałem listę zakupów... - dodał, klepiąc się po licznych kieszeniach. Po chwili z jednej z nich wyciągnął świstek papieru, który podał wnuczkowi. - Trzymaj.

- Dzięki - mruknął licealista i rozłożył kartkę. Zaczął pobieżnie czytać odręczną notatkę, aby upewnić się, że da radę ze wszystkiego się rozczytać.

- Ale jak auto mamy zepsute to kto odwiezie jutro twoją mamę na lotnisko? - zastanawiał się na głos staruszek, a pomiędzy jego brwiami pojawiła się nowa, szeroka zmarszczka.

- Możemy zamówić taksówkę - zasugerował chłopak.

Mógłbym zamówić jej nawet pozłacaną, udekorowaną kamieniami szlachetnymi karocę, jeśli dzięki takiemu szykownemu pojazdowi postanowiłaby już nigdy tutaj nie wracać - stwierdził w duchu, lecz rozsądnie nie powiedział tego na głos.

- Nie będzie jej żaden obcy taksówkarz woził - zaoponował staruszek, a po chwili uśmiechnął się szeroko, niemalże zwycięsko. - Zadzwonię do naszego znajomego specjalisty, on na pewno naprawi auto w trymiga!

Widząc powątpiewającą minę wnuczka, mężczyzna zaśmiał się głośno.

- No już idź, bo zaraz i sklep nam zamkną! - pogonił go.

Gen - po upewnieniu się, że jego portfel tkwi w prawej kieszeni czerwonej, zimowej kurtki - odwrócił się na pięcie i skierował się do najbliższego otwartego sklepu. Miał do niego blisko dwa kilometry, więc czekał go całkiem długi spacer w obie strony. Gdy silniejszy podmuch wiatru zakołysał gałęziami drzew, mocniej opatulił się szalikiem. Uśmiechnął się przy tym, jednocześnie spoglądając na zachmurzone niebo.

Już żadne mrozy nie były mu straszne.

Nie od kiedy chodził z Senku.

Spotkali się zaledwie jeden raz od kiedy oficjalnie zaczęli się ze sobą umawiać (lwia część ich rozmów w tym okresie była prowadzona za pośrednictwem internetu), a nie była to nawet schadzka we dwoje, a kameralna wizyta w kawiarni w towarzystwie Taiju i Yuzurihy. Iluzjonista i naukowiec stwierdzili zgodnie, że powiedzą przyjaciołom, co zaszło pomiędzy nimi w minione święta. Oki wydawał się trochę zaskoczony tymi wieściami, natomiast jego dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i posłała mentaliście oczko, zupełnie jakby spodziewała się takiego obrotu spraw już od samego początku ich znajomości. Po kilku żartach oraz dowcipnych przytykach rozmowa zeszła na inne tory i już więcej nie wracali do tematu ich związku.

Dr Stone "Endorfiny" (Sengen AU) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz