- Dzień dobry - przywitał się Senku, wchodząc do gabinetu, siląc się przy tym na zachowanie spokoju.
Gdy tylko wszedł do pomieszczenia trzy głowy uniosły się znad chowanych do kieszeni naprędce telefonów. Naukowiec pobieżnie zlustrował wzrokiem siedzących przy czterosobowym stoliku mężczyzn. Dwóch z nich, zwróconych twarzą do wejścia, było policjantami. Jeden, chudy jak szkapa okularnik, otworzył notatnik i pstryknął długopisem, natomiast siedzący obok niego potężny, łysy jak kolano kompan spojrzał na nastolatka spode łba, gdy tylko ten zamknął za sobą drzwi. Ishigami uśmiechnął się nieśmiało w jego stronę, licząc na to, iż grymas ten pokazał obawę w stosunku do powagi funkcjonariusza, a nie strach przed udowodnieniem winy.
Licealista usadowił się obok lekarza psychiatry, który jako jedyny uśmiechnął się ciepło ku niemu i zapytał ze szczerą troską w głosie.
- Jak się czujesz, Ishigami-kun?
- Już lepiej, doktorze - odparł, świadomy czujnych spojrzeń funkcjonariuszy, którzy zdawali się badać go wzrokiem dokładniej niż on skalpelem żabę, której robił sekcję zwłok bodajże w piątej klasie podstawówki. - Leki przeciwbólowe dobrze działają i tylko klatka piersiowa trochę mnie pobolewa.
- Ishigami Senku - powiedział poważnie okularnik, nieznośnie długo przeciągając samogłoski w jego godności, odciągając tym samym uwagę chłopaka od sympatycznego psychiatry. - Nie przedłużajmy niepotrzebnie tego spotkania, przejdźmy od razu do rzeczy. Chcielibyśmy porozmawiać z tobą o tym, co się wydarzyło.
O tym, co się wydarzyło. To zabrzmiało tak cholernie melodramatycznie, iż naukowiec musiał powstrzymać zirytowane wywrócenie oczami. Ten zwrot ociekał niepotrzebną dozą tajemniczości, a jednocześnie skłaniał odbiorcę - czyli niego - do sprecyzowania i nadania definicji tej wypowiedzi. To on miał zdecydować o tym, czy mieli prowadzić konwersację o własnym pobiciu, domniemanym nielegalnym przemycie narkotyków czy interesach młodzieżowych grup przestępczych. Sądząc po demonicznym, oskarżającym spojrzeniu marnej, policyjnej podróbki Łysego z Brazzers, funkcjonariusze nie zdziwiliby się zbytnio, gdyby Senku nagle wyznał im, że pomiędzy jednym a drugim kopniakiem od Hyougi, zdążył obrabować bank i brutalnie zamordować obsługiwaną w nim sympatyczną, sędziwą staruszkę.
- Jasne - odpowiedział pogodnie. - A więc zostałem pobity - chłopak zobaczył, jak szczupła dłoń okularnika zanotowała coś w zeszycie, natomiast na twarzy jego towarzysza pojawił się zirytowany grymas. - Ale podejrzewam, że to już wiecie, panowie.
Policja chce cię udupić, Senku-chan - w jego umyśle na powrót rozbrzmiały słowa Gena, wypowiedziane zaledwie przed kilkoma godzinami. Gdy nastolatek je wówczas usłyszał, uśmiechnął się półgębkiem, po czym odpowiedział mentaliście, że chyba to on dostał od kogoś po głowie i wypadła mu przy tym z mózgu klepka odpowiedzialna za logiczne myślenie. Asagiri westchnął wtedy cierpiętniczo i pomimo ogromnego sceptycyzmu naukowca, zaczął prezentować mu swój - a w zasadzie Byakuyi, co wynikło z późniejszej rozmowy - punkt widzenia. Licealista po tym mini-wykładzie wywrócił oczami, przyklejając tej teorii łatkę niedorzecznej, jednakże im dłużej siedział zamknięty z policjantami w gabinecie, tym bardziej przekonywał się do (chwilę temu jeszcze wyjątkowo irracjonalnej) idei.
Ishigami nigdy wcześniej nie cieszył się tak z tego, że uważnie wysłuchał monologu Gena o psychologicznych sztuczkach, które akurat dzisiaj mogły mu się na coś przydać.
- Chodzi nam o szczegóły - sprostował chudy funkcjonariusz, zanim jego kompan o gniewnym spojrzeniu zdążył dać werbalny upust swojej złości. - Najlepiej zacznij od początku - poradził mu, zapewne chcąc zapobiec kolejnej, nieco zgryźliwej i oczywistej odpowiedzi nastolatka. - Jak w ogóle się znalazłeś w tamtej dzielnicy? Przecież mieszkasz praktycznie po drugiej stronie miasta.
CZYTASZ
Dr Stone "Endorfiny" (Sengen AU)
FanficEndorfiny powszechnie zwane są hormonami szczęścia. Adrenalina to hormon walki i ucieczki, od wieków motywujący ludzi do działania. Kiedy w przygarniętej przez abstrakcję księgarni, złotousty mentalista spotyka świrniętego naukowca, te dwa hormony...