Rozdział 11

222 7 0
                                    

W drodze powrotnej do mojego mieszkania razem z Sebastianem zajechaliśmy na lody. Wybraliśmy jedną z lodziarni niedaleko plaży. Nad wodą spędziliśmy kilkanaście minut. Słońce przyjemnie świeciło a woda delikatnie obijała brzeg. Miłe popołudnie w cudownym towarzystwie. Czułam wewnętrzny spokój, tak niewielka rzecz sprawiła mi ogromną radość.

- Gdzie teraz kolejny wyścig? - westchnęłam gdy pomyślałam o tym, że ponownie mnie zostawi.
- Japonia. - odpowiedział spokojnie kierowca przyglądając mi się z uwagą.
- Jakie przeczucia? Kolejne zwycięstwo? - poprawiłam okulary przeciwsłoneczne, które właśnie zsuwały mi się z nosa. Siedzieliśmy na jednej z jasnych ławek równo ustawionych na deptaku. Mijały nas uśmiechnięte pary, które z miłością trzymały się za ręce, matki z dziećmi, a także osoby, które ambitnie uprawiały jakiś sport.
- Wygrałem ten wyścig już 5 razy. Znam go bardzo dobrze. Myślę, że zajmiemy wysokie pozycje. - uśmiechnął się. To było tak zarażające, że miałam ochotę zrobić to samo. Jaki on miał wpływ na moje życie. Pojawił się nagle, znikąd i tak bardzo mnie zmienił. Byłam bardzo wdzięczna za to, że mam kogoś takiego. - A potem Stany. - poruszył brwiami znacząco i uśmiechnął się tajemniczo. - Tak sobie myślałem... - zrobił krótką przerwę, a moje serce przyspieszyło. - Może pojechałabyś ze mną? - dusza krzyczała z radości, miałam ochotę mocno go przytulić jednocześnie powstrzymywałam się, żeby nie zacząć piszczeć jak kompletna kretynka.
- Jasne, czemu nie. Na Grand Prix USA jeszcze nie byłam. - oboje się zaśmialiśmy i postanowiliśmy zacząć się zbierać. Sebastian znów prowadził. Wcale się nie dziwię, że jest mistrzem świata. Samochód to zdecydowanie jego powołanie. Jednak nie zachowywał się jak mistrz. Był skromny i normalny. Podczas naszych spotkań udało nam się poznać tylko kilka osób, które nieśmiało do nas podeszły i poprosiły Niemca o autograf i zdjęcie. Oczywiście nikomu nie odmówił i z wielką radością wypełniał prośbę fanów.

Zrobiliśmy sobie przekąski z tego co akurat znajdowało się w lodówce i zamknęliśmy się w moim pokoju. Do samolotu Vettela zostało bardzo mało czasu. Nie docierało do mnie to, że po tylu dniach spędzonych razem nie będzie go obok mnie. Nie zobaczę jego cudownego uśmiechu po wejściu do kuchni i błękitnych oczu. Miałam tylko ogromną nadzieję, że jego nieobecność nie przywróci mi poprzedniego myślenia i sposobu spędzania dnia. Czas płynął nam bardzo szybko. W międzyczasie wpadła do nas Fran, ale grzecznie dałam jej do zrozumienia, żeby sobie poszła.
Wpatrywałam się w mężczyznę, który siedział naprzeciwko mnie.

- Szkoda, że musisz jechać. - nie wiedziałam czy to stwierdzenie jest na miejscu. Sebastian uśmiechnął się i przeczesał palcami swoje blond włosy.
- Niestety. - westchnął i spuści wzrok. - Ale jeszcze zaczniesz mieć mnie dość. - zaśmiał się. On nawet przez chwilę nie mógł być poważny. Cały czas się uśmiechał i każdą sprawę obracał w żart i widział w niej same plusy.
- Chyba szybciej ty mnie. - puściłam mu oczko.
- Poprosiłem nawet Lewisa, żeby wziął moje rzeczy, żebym nie musiał się wracać. - zrobiło mi się ciepło na sercu. To było takie miłe. Zrobił wszystko aby zostać ze mną jak najdłużej się da.
Wpadł mi do głowy pewien pomysł, który szybko postanowiłam zrealizować. Chciałam aby na moim biurku, w pięknej, jasnej ramce stało nasze zdjęcie. Seb bez chwili zawahania zgodził się i zrobiliśmy dużo różnych zdjęć. Postanowiłam, że następnego dnia wybiorę najładniejsze i wywołam.

Vettel po woli się zbierał. Miał jeszcze sporo czasu do odlotu samolotu, ale musiał jeszcze zabrać wszystkie swoje rzeczy z hotelu i dojechać na lotnisko. Chciałam go odwieźć, jednak upierał się, że da sobie radę i lepiej będzie jak zostanę i będę odpoczywać.
- Do zobaczenia i powodzenia. Skop im tyłki. - staliśmy już przy wyjściowych drzwiach. Kierowca uśmiechnął się szeroko i mnie przytulił. Niemiec z reguły jest cichy, spokojny i nieśmiały. Czasami nawet bardzo. Ale momentami go nie poznaję, jego gesty i słowa całkowicie temu przeczą. Z resztą ja chyba byłam taka sama. Boimy się okazywać swoje uczucia bo boimy się, że zostaniemy zranieni. Zgrywanie oschłych i niezbyt wylewnych jest w życiu łatwiejsze.
- Zrobię wszystko co się da. - Stałam oparta o ścianę i wpatrywałam się w mężczyznę z lekkim uśmiechem. - Będę dzwonił. Cześć. - ponownie mnie objął i kilkudniowym zarostem przejechał po moim policzku. Sebastian już nacisnął klamkę a ja powoli zaczęłam kierować się do swojego pokoju. Nie chciałam patrzeć jak wychodzi. Ponownie dotarło do mnie, że mężczyzna jest kimś wyjątkowym, jednak nie chciałam dopuścić myśli, że zakochałam się w nim po uszy. Rozum i serce w tym momencie dyktowało zupełnie co innego.

- Lia! - krzyknął i z impetem zamknął drzwi. Przestraszona odwróciłam się a Niemiec stał już kilka centymetrów przede mną. Po jego oczach widziałam, że jest lekko przestraszony, ale też szczęśliwy. Serce biło mi jak oszalałe, ale w przyjemnym rytmie. Uśmiechnął się i delikatnie, jedną ręką chwycił mnie za kark. Momentalnie nasze usta stworzyły jedność. Motyle zagościły w moim brzuchu. Stałam sztywno, nie dowierzając w to co się stało, ale po chwili przysunęłam się i objęłam go. Całkowicie dałam się ponieść. To było takie przyjemne. Tego mi brakowało. Tego od jakiegoś czasu pragnęłam. Czasami za bardzo. Jego usta były miękkie i słodkie. Czułam, że odpływam. Teraz dotarło do mnie, że naprawdę się zakochałam. Przy nim byłam najszczęśliwszą osobą na świecie, ale teraz przeszłam chyba samą siebie. Wszystko dookoła przestało istnieć. Chciałam patrzeć na niego godzinami, śnić o nim każdej nocy i przeżyci z nim każdy moment. Całować, przytulać i mieć go już zawsze blisko. To on, przez ten krótki czas nauczył mnie jak teraz mam żyć. W jego oczach za każdym razem odkrywałam inny świat. Znajdowałam szczęście i wsparcie. Wystarczyło, że na niego spojrzałam a on już widział co mi jest i jakich słów użyć aby mnie pocieszyć. Dawał światło mojemu życiu odkąd był jego częścią. Był wszystkim czego pragnę.

Sebastian cmoknął moje usta jeszcze kilka razy i odsunął się minimalnie z wielkim uśmiechem. W jego oczach zobaczyłam blask. Przygryzł dolną wargę co sprawiło, że po moich plecach przeleciał przyjemny dreszcz. Przeczesałam jego blond włosy i szeroko się uśmiechnęłam. Nie czułam nigdy czegoś takiego co czułam w tym momencie.
- Chyba wpadłem po uszy. - wyszeptał Vettel z lekkim uśmiechem chowając twarz w moich włosach.
- To tak samo jak ja. - wyznałam. Mocno mnie przytulił. Całkowicie inaczej niż do tej pory. Nie miałam najmniejszej ochoty puścić go gdziekolwiek. Ponownie mnie pocałował. Równie namiętnie co pierwszego razu. Posłał szczery, szczęśliwy uśmiech i wyszedł.
Weszłam do pokoju Fran. Brunetka siedziała przy biurku i robiła coś na laptopie. Położyłam się na jej łóżko i głośno westchnęłam.
- I jak, dobrze całuje? - zaśmiała się Włoszka. Poderwałam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na nią ze zdziwieniem.
- Skąd wiesz? - czy ona wie o wszystkim co się dzieje na tym świecie? Rzadko kiedy coś ją zaskakuje.
- Przede mną się nic nie ukryje. Odgłos waszych oddechów, czas który upłynął, dźwięk trzeszczącej podłogi. Łatwizna. - Spojrzała na mnie z poważna miną jakby co najmniej omawiała sztukę przewidywania na konferencji. - A tak serio, zjadł ci szminkę. - zaczęła się śmiać a ja przejrzałam się w jej małym lusterku do robienia makijażu. Faktycznie. Moja pomadka nie była zbyt wyrazista jednak ona to zauważyła. Kariera jakiegoś szpiega, albo pracowanie dla FBI lub CIA to idealny plan dla niej.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Ostatnie spojrzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz