Rozdział 19

182 5 0
                                    

Zbliżał się kolejny weekend wyścigowy i musieliśmy się zbierać. Nie mogliśmy opuścić kolejnego wyścigu. Nasi szefowie by nas pozabijali. Minttu po tym jak wróciła od swojego synka, którym opiekowali się dziadkowie postanowiła zostać z Fran aby nie czuła się samotna. Tuż przed wyjazdem poszedłem do Lii. Wierzyłem w to, że ona mnie słyszy i docierają do niej moje słowa. Jest nieprzytomna a nie martwa. Jeśli miałbym być szczery to nadal do końca nie rozumiem dlaczego lekarze nie chcą jej wybudzić i o co w tym wszystkich chodzi, jednak trzymam się myśli, że oni wiedzą co robią. Wiem, że ratują jej życie.

- Cześć skarbie. - przywitałem się całując ją w czoło. Przyzwyczaiłem się do widoku leżącej nieruchomo dziewczyny. - Zaraz lecimy na wyścig, ale Min i Fran z tobą zostają. Mam nadzieję, że zanim wrócę to się obudzisz. Albo, mam pomysł. Jak ja będę na podium ty odzyskasz przytomność. Stoi? Lepiej się postaraj bo ja dam z siebie wszystko. - uśmiechnąłem się pod nosem. Popatrzyłem jeszcze chwilę na bladą twarz kobiety i pocałowałem ją. - Kocham cię i tęsknię. - wyszeptałem tuż nad jej głową. Przeczesałem włosy, zerknąłem jeszcze kilka razy na brunetkę i ze smutkiem opuściłem pomieszczenie. Zamieniłem kilka słów z dziewczynami i cała nasza czwórka zapakowała się do samolotu Lewisa.

Bardzo martwiłem się o Lię jednak musiałem maksymalnie skupić się na treningach. Dużo osób pytało mnie o stan zdrowia pani fotograf, nawet usłyszałem to pytanie z ust dwóch dziennikarzy. Bardzo mnie to ucieszyło ponieważ wiedziałem, że wszyscy ją zaakceptowali.

W ten weekend chciałem pojechać jak najlepiej. W końcu mieliśmy umowę. Mimo tego, że byłem wymęczony dawałem z siebie wszystko. Nawet zrezygnowałem z wyjścia z chłopakami aby odpocząć przed kwalifikacjami. Opłacał się ten ruch bo startowałem z drugiej pozycji. Tuż za Hamiltonem. Cóż za zdziwienie.

Przed startem moje myśli były skupione jak nigdy. Teraz liczył się tylko wyścig. Wyścig dla niej. Musiałem dotrzymać słowa i być na podium. Tego dnia nawet nie dzwoniłem do dziewczyn. Nie chciałem się rozpraszać. Wyścig ułożył się w taki sposób, że nie tylko byłem na podium, ale stałem na najwyższym stopniu. Sam nie wiem jak zdołaliśmy tego dokonać. Miałem wrażenie, że bolid fruwa nad torem. Liczyłem, wierzyłem w to, że Lia się obudzi. Ja swoją część układu spełniłem. Byłem z siebie bardzo dumny i chciałem jak najszybciej być w szpitalu. Kimi i Lewis musieli coś załatwić dlatego tylko ja z Danielem wróciliśmy do Stanów. Przez chwilę zastanawiałem się czy przypadkiem nie ominąłem jakiegoś faktu z życia moich znajomych, Daniel do Stanów...hmm...zatrzymałem się na momencie gdy próbowali ze sobą randkować i o ile Australijczyk jest otwarty na nowe znajomości tak Fran był onieśmielony i sam nie wiedział jak powinien się zachować. Włoszka zdecydowanie należała do dominujących kobiet, a że postawiła sobie za cel złapania Dana to musiała postawić na swoim. I chyba to zrobiła.

Wchodząc do szpitala towarzyszył mi i Danielowi całkiem niezły humor. Wyścig bardzo mi w tym pomógł, ale również zawdzięczałem to chłopakom. Gdy weszliśmy na piętro, na którym znajdowała się sala Lii zauważyliśmy niezwykłe poruszenie.

- Chyba coś się stało. - zauważył Ricciardo. Spiorunowałem go wzrokiem a on jedynie pożałował tego co przed chwilą powiedział. Rozejrzałem się po ludziach, którzy pędzili szybko w wyznaczonym sobie kierunku i poczułem, że moje serce zaczęło przyspieszać. Lia! Pomyślałem i pobiegłem w stronę sali. Moje przepuszczenia okazały się prawdziwe. Wszyscy biegli właśnie do niej. Przez głowę przechodziła tylko jedna, nieprzyjemna myśl. Minttu i Fran nerwowo stały pod drzwiami i obserwowały jak kolejne osoby wchodzą do pokoju ich koleżanki.

- Co się stało? - podbiegłem do brunetek niezwykle zdenerwowany. Fran uśmiechnęła się, pomyślałem, że to na widok Daniela, który pojawił się zaraz za mną. Spojrzałem na Minttu pytająco, ale zobaczywszy jej uśmiech i zaszklone oczy nie mogłem uwierzyć w to co się dzieje. - Naprawdę? - zapytałem rozemocjonowany i podrapałem się po lekkim zaroście. Od razu odczytałem z jej twarzy wszystkie informacje.
- Tak. Budzi się. - Przytuliłem radośnie Finkę a ona się zaśmiała. Miałem ochotę skakać z radości. - Mniej więcej po tym jak zakończyliście wyścig zaczęła dawać oznaki życia. - Poczułem wielką radość i ulgę. Mój pomysł zadziałał. Udało się. Dziewczyny opowiedziały mi wszystko i doszedłem do wniosku, że zaczęła się budzić gdy ja byłem na terenie szpitala. To może dziwne, ale wszystko co powiedziały mi brunetki właśnie do tej tezy pasowało. Pomyślałem, że jednak jakaś magiczna moc nas do siebie ciągnie.

Ostatnie spojrzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz